Manewry Wostok-2018. Rosyjska potęga militarna czy próba ukrycia problemów wewnętrznych?

Czemu służą manwery Wostok-2018? Przed kim Rosja chce się bronić? Skąd na manewrach obecność Chin? Te zagadnienia, specjalnie dla PolskiegoRadia24.pl, skomentowali eksperci.

2018-09-14, 11:55

Manewry Wostok-2018. Rosyjska potęga militarna czy próba ukrycia problemów wewnętrznych?

W manewrach Wostok-2018 (Wschód-2018) bierze udział około 300 tys. żołnierzy sił zbrojnych Rosji i ponad 1 tys. samolotów, śmigłowców i aparatów bezzałogowych, a także do 36 tys. czołgów i pojazdów opancerzonych i około 80 okrętów i jednostek pomocniczych. Ćwiczenia zakończą się 17 września.

Manewry skomentowali dla portalu PolskieRadio24.pl: profesor Romuald Szeremietiew (były wiceszef MON), kmdr rez. Ryszard Grudziński (Warszawski Instytut Studiów Strategicznych, ppłk Marek Depczyński (Zakład Rozpoznania Wojskowego i Walki Radioelektronicznej, Instytut Działań Informacyjnych Wydziału Wojskowego Akademii Sztuki Wojennej) oraz Tomasz Smura (Biuro Analiz, koordynator programu Polityka Międzynarodowa, Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego).

Rosja wzmacnia armię

Romuald Szeremietiew przypomniał, że rosyjski szef ministerstwa obrony informował, iż celem ćwiczeń będzie sprawdzenie stopnia przygotowania organów dowodzenia w czasie planowania i prowadzenia przegrupowań sił na duże odległości. - Rosja buduje zdolności ofensywne swojej armii, która jest instrumentem realizacji rosyjskiej polityki zagranicznej zmierzającej do obudowy supermocarstwowej pozycji w świecie – zauważył profesor. Były wiceszef MON wskazał, że dotąd Rosja użyła sił zbrojnych na terenie Kaukazu, Ukrainy, Syrii.

- Kierunkiem ewentualnej ofensywy może być tylko zachodni, bowiem wschodni, dalekowschodni z racji na Chiny jest wykluczony. Dlatego obecne ćwiczenia przerzucania wojsk na duże odległości, mimo oddalenia od naszych granic, musimy traktować, jako element przygotowania do wykonania operacji, która może zagrozić naszemu bezpieczeństwu - wyjaśnił. Zdaniem Szeremietiewa, ofensywa Rosji na Zachód (kraje nadbałtyckie, Polska) będzie możliwa, jeśli NATO straci swoje zdolności, np. Amerykanie wycofają się z Europy.

REKLAMA

Kmdr rez. Ryszard Grudziński ocenił z kolei, że Moskwa po wielu latach zaniedbań podjęła wysiłek w celu odbudowania potencjału sił zbrojnych. Jego zdaniem, może to być reakcja na niepowodzenie akcji całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy. - Wybór dalekowschodniego kierunku strategicznego jest sumą kilku czynników: rutynowego planowania na poziomie Sztabu Generalnego SZ Federacji Rosyjskiej (poprzednie ćwiczenia o znacznym rozmachu odbyły się na Środkowoeuropejskim Teatrze Wojennych - przyp. red.), chęci załagodzenia napięcia pomiędzy Rosją i krajami NATO, a także uniknięcia oskarżeń o próbę eskalacji konfliktu na Ukrainie oraz wywieranie presji militarnej na władze Białorusi - wyjaśnił ekspert.

Zdaniem Grudzińskiego, obecność licznego kontyngentu wojsk Chińskiej Republiki Ludowej jest gestem pokazującym chęć militarnego zbliżenia z "nowym mocarstwem rewizjonistycznym" i wsparcia jego polityki podważania globalnej hegemonii USA. Ekspert zauważył, że udział w manewrach chińskich żołnierzy chińskich ma zapewnić rząd w Pekinie, że rosyjskie działania nie są wymierzone w chińskie interesy i bezpieczeństwo. - Włączenie do ćwiczenia żołnierzy Mongolii jest raczej próbą wzmocnienia, istniejącego od dawna, nierównoprawnego sojuszu Rosji z tym krajem - podsumował Grudziński.

Ppłk Marek Depczyński przypomniał, że ćwiczenia Wostok-2018 są podsumowaniem czteroletniego cyklu szkoleniowego. - Uwzględniając jego ramy czasowe, rozmach przestrzenny oraz zaangażowany potencjał wskazują na możliwość wykorzystania do weryfikacji zasadniczych założeń koncepcji strategicznej operacji obronnej - ocenił ekspert. Zdaniem Depczyńskiego, Rosjanie sprawdzają przy okazji zdolność przerzutu sił na duże odległości oraz sprawność systemu mobilizacyjnego oraz uzupełniania sił zbrojnych.

W opinii Tomasza Smury, zakrojone na szeroką skalę manewry wojskowe nie są nowością w polityce bezpieczeństwa i obrony Federacji Rosyjskiej. - Rosja każdego roku przeprowadza duże manewry wojskowe w różnych okręgach. W zeszłym roku było to Zachodni Okręg Wojskowy (Zapad 2017), w tym Wschodni Okręg Wojskowy. Ćwiczenia mają dosyć dużą skalę: 300 tysięcy żołnierzy, 36 tysięcy wozów bojowych. Nie jest to nic absolutnie niezwykłego, jeśli chodzi o Rosję - wyjaśnił. Zdaniem eksperta, ciekawość może wzbudzać właśnie liczba żołnierzy i sprzętu. - Manewry we Wschodnim Okręgu Wojskowym zawsze charakteryzowały się tym, że były bardzo liczne. Również poprzednie też były manewrami kilkusettysięcznymi - ocenił Smura.

REKLAMA

Staranny przekaz medialny

Profesor Szeremietiew zwrócił uwagę, że Moskwa prowadzi swoją własną grę. - Rosjanie są znani z tego, że tylko się bronią i nikomu nie zagrażają. To nawet Stalin zawsze deklarował. Rosja uważa natomiast, że zagraża jej NATO, bowiem państwa, które Rosja uważa, że powinny być jej strefą wpływów, weszły do NATO (np. Polska, Estonia, Łotwa, Litwa - przyp. red.) lub chcą tam wejść (Gruzja, Ukraina - przyp. red.) - zauważył ekspert.      

Zdaniem kmdr Grudzińskiego należy przestrzec przed demonizowaniem rozmachu liczbowego i przestrzennego "Wostok-2018". - Większość z biorących w nim udział 300 tysięcy żołnierzy ćwiczy na przykoszarowych placach ćwiczeń i pobliskich poligonach. Takie rozwiązanie pozwala w praktyce sprawdzić prawidłowość decyzji dowództw wyższego szczebla i zarazem doskonalić współdziałanie wojsk na poziomie taktycznym w wyrywkowych epizodach zaplanowanej operacji szczebla armii i frontu - stwierdził ekspert. - Na poziomie politycznym ćwiczenie jest demonstracją poparcia dla rewizjonistycznej polityki Chin i być może ostrzeżeniem skierowanym pod adresem azjatyckich republik byłego ZSRR - dodał Grudziński.

Ocenił też, że prezentowana zagranicznym specjalistom zdolność szybkiego przerzutu sił ma wpisywać się w obraz medialny pokazujący nowoczesną i utrzymaną w wysokiej gotowości bojowej rosyjską armię. - Nie bez znaczenia jest medialna presja na "zwykłego Kowalskiego", który zdaniem Kremla powinien bać się pazurów wielkiego Rosyjskiego niedźwiedzia. Jednocześnie w niezamierzony sposób pokazuje przede wszystkim biurokratyczne mechanizmy pozornej sprawności jednostek wojskowych, aparatu dowodzenia i politycznego nadzoru nad armią, tak dobrze znane z czasów Związku Radzieckiego – zaznaczył Grudziński.

Według ppłk. Depczyńskiego, dotychczasowy brak zaangażowania (podwyższonej aktywności) Strategicznych Wojsk Rakietowych, zasadniczej składowej rosyjskich Strategicznych Sił Jądrowych ogranicza znacząco prawdopodobieństwo realizacji scenariusza konfrontacji, w której przeciwnikiem Rosji mogłyby być Stany Zjednoczone oraz Sojusz NATO. - Uwzględniając powyższe nie można wykluczyć, że scenariusz manewrów Wschód 2018 obejmuje strategiczną operację obronną przygotowaną w odpowiedzi na chińską próbę opanowania części obszaru wschodniej Rosji. Jako kolejnego agresora można uznać Japonię, która wykorzystując chińsko-rosyjską konfrontację na kontynencie może podjąć próbę odzyskania wysp Kurylskich, Sachalina oraz Kamczatki - podkreślił wojskowy.

REKLAMA

Natomiast Smura wskazał, że od kilku lat wzmogła się intensywność wojskowych manifestacji ze strony Moskwy. - Rosja od czasu aneksji Krymu i pogorszenia relacji z państwami zachodnimi NATO zintensyfikowała ćwiczenia wojskowe. W latach 2014-2015 roku mieliśmy cały szereg manewrów we wszystkich okręgach wojskowych. Na pewno w ostatnich latach wzmogła się intensywność tych działań - zauważył Smura.

Ekspert w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl powiedział, że wszystkie państwa prowadzą manewry, żeby sprawdzić gotowość swoich sił zbrojnych, przećwiczyć pewne procedury. - W przypadku Rosji to jest też pewnego rodzaju sygnał polityczny wysyłany do państw zachodnich o tym, że mamy potężne siły zbrojne i nie warto z nami zaczynać. Ma to też na celu zastraszenie części opinii publicznej na Zachodzie, zwłaszcza wśród wahających się członków NATO, dla których zagrożenie rosyjskie nie jest tak istotne w hierarchii priorytetów - podsumował.

Przekaz dla społeczeństwa

Zdaniem byłego wiceszefa MON, obecność na manewrach Chin służy ich interesom. - Są elementem gry, jaką Chiny prowadzą z USA, co nie oznacza, że jest to objaw jakiegoś sojuszu z Chin z Rosją. Moim zdaniem Pekin ma inne i sprzeczne interesy z Rosją - powiedział Szeremietiew.

Według kmdr. Grudzińskiego Wostok-2018 odgrywa rolę przede wszystkim w polityce informacyjnej kierowanej przez prezydenta Rosji do własnego społeczeństwa. - Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna kompensowana jest dumą Rosjan z siły "Matuszki Rossiji" i przekonaniem o przerażeniu, jakie Armia Rosji sieje wśród zagranicznych "agresorów". Budowanie mentalności oblężonej twierdzy służy również utwierdzeniu Rosjan w przekonaniu, że ofiary są konieczne, a dyktatorska władza Putina jest jedynym możliwym rozwiązaniem politycznym - wyjaśnił.

REKLAMA

- Rosja po raz wtóry próbuje osiągać swoje cele środkami militarnymi, pomimo, że nie ma na to środków ekonomicznych. Kontrolowany przez władze Kremla potencjał gospodarczy nie pozwala na konflikt zbrojny, a rozbudowę zbędnego potencjału militarnego należy oceniać, jako błędną alokację zasobów. Grupa Putina zdaje się powielać błędy, które doprowadziły do upadku ZSRR - podsumował ekspert.

Ppłk Depczyński zauważył, że trwająca rosyjsko-chińska współpraca wojskowa obejmuje wspólne przedsięwzięcia szkoleniowe. - Udział w manewrach Wschód 2018 żołnierzy z Chin nie wyklucza możliwości weryfikacji założeń rosyjskiej strategicznej operacji obronnej, w której agresorem są Chiny. Uzasadniona utrzymywaną współpracą obecność chińskiego komponentu na poligonie Cugoł (poziom taktyczny) może tworzyć warunki do weryfikacji jego zdolności, zapoznania się z taktyką działania, a w przypadkach skrajnych weryfikacji własnych zdolności w trakcie dwustronnych ćwiczeń - ocenił nasz rozmówca.

Zdaniem Smury, sygnałem politycznym jest też zaangażowanie Chińczyków w ćwiczenia. – To wiadomość skierowana przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych. Zarówno Rosja jak i Chiny uważają, że następuje schyłek dominacji amerykańskiej w globalnym układzie sił. Państwa rosnące, czyli Pekin i Moskwa domagają się bardziej wielobiegunowego świata - powiedział ekspert. - Pokazują, że w stanie stworzyć jakąś w miarę spójną koalicję o ostrzu antyamerykańskim. USA powinny to kalkulować w swoich analizach strategicznych. W przypadku dalszego pogorszenia się relacji Waszyngtonu czy z Chinami czy z Rosją to te państwa mogą dogadać się między sobą – dodał.

Według naszego rozmówcy, Rosja i Chiny mają też swoje własne problemy. Podobnie jest w ich wzajemnych relacjach. - To nie są kraje, które mają świetne relacje, ale próbują wysyłać sygnał, że  współpracują i w przypadku pogorszenia relacji z USA są w stanie się ze sobą dogadać - podkreślił Smura.

REKLAMA

PolskieRadio24.pl, Roman Stańczyk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej