Francja: władze rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego. Chodzi o "żołte kamizelki"
Prezydent Francji Emmanuel Macron natychmiast po powrocie z Argentyny zwołał posiedzenie komórki kryzysowej, która ma szukać sposobów zaradzenia sytuacji graniczącej z anarchią. Prezydent oświadczył, że nie będzie tolerował przemocy ani w Paryżu, ani w regionach, gdzie konflikt się zaostrzył.
2018-12-02, 12:45
Władze Francji rozważają wprowadzenie stanu wyjątkowego w związku z falą zamieszek, które przetoczyła się przez kraj. Uczestnicy protestów, które przeradzają się w starcia z policją, sprzeciwiają się podwyżkom cen paliw.
Macron przy Łuku Triumfalnym
Prezydent Francji Emmanuel Macron od razu po powrocie do Paryża ze szczytu G20 w Argentynie, udał się pod Łuk Triumfalny. Monument, który stanowi jeden z najbardziej rozpoznawalnych elementów architektonicznych Paryża i upamiętnia poległych w czasie rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich, został uszkodzony przez uczestników wczorajszych zamieszek.
Prezydent Emmanuel Macron powiedział, że Łuk Triumfalny zbezczeszczono. Demonstranci namalowali na nim hasła anarchistyczne i skrajnie lewicowe. Uszkodzony został też posąg Marianne, symbolu Republiki Francuskiej.
REKLAMA
Sobota protestów
Wczoraj kolejny weekend z rzędu protestujący wyszli na ulice centrum Paryża. Doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego. 133 osoby zostały ranne, w tym 23 policjantów. Służby zatrzymały 412 osób. Epicentrum zamieszek znajdowało się na Polach Elizejskich. Protestujący uszkodzili posąg Marianne - symbolu Republiki Francuskiej, malowali sprejem po Łuku Triumfalnym, co prezydent Emmanuel Macron określił jako jego zbezczeszczenie. Podpalali samochody, niszczyli elewacje budynków i wystawy sklepowe. Grozili przechodniom i dziennikarzom, relacjonującym starcia.
Rzecznik rządu Benjamin Griveaux zapowiedział, że nie będzie taryfy ulgowej dla protestujących, którzy zachowują się agresywnie. Rząd zaprosił natomiast do negocjacji pokojowych uczestników demonstracji.
Do zamieszek doszło także w innych miastach; w Bordaux, Nantes i Tuluzie. W licznych miejscach Francji blokowane były drogi. Protest spotyka się z sympatią i wsparciem 85 procent społeczeństwa sprzeciwiającego się planom podwyżek paliw, przede wszystkim oleju napędowego, co ma według prezydenta Emmanuela Macrona mieć pozytywny wpływ na stan środowiska.
REKLAMA
W związku z falą protestów premier Francji Edouard Philippe odwołał wizytę na szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach.
Do zamieszek doszło także w Ardenach.
Zamieszki i prowokacje na Polach Elizejskich
Premier Francji Edouard Philippe informował, że koło południa w sobotę w całej Francji manifestowało 36 tys. ludzi, a w Paryżu około 5,5 tys. Trzy godziny później, po południu, w całym kraju liczba protestujących według francuskiego MSW wzrosła do 75 tys. Demonstracje odbywały się trzeci weekend z rzędu. Według danych MSW w pierwszych udział brało 282 tys. osób, a w drugich - 106 tys., z czego 8 tys. w stolicy.
REKLAMA
Szef francuskiego MSW Christophe Castaner przed południem napisał na Twitterze, że na Polach Elizejskich i wokół nich oraz w pobliżu Łuku Triumfalnego jest "1500 wichrzycieli".
- Chcę powiedzieć, jak bardzo mnie zaskoczyło takie zakwestionowanie symboli Francji: fakt, że miejscem manifestacji stał się Łuk Triumfalny nad grobem Nieznanego Żołnierza - powiedział Philippe. - Nie podobają mi się takie obrazki, zaskakują mnie". Dodał również, że "pewne zdecydowane i wyposażone jednostki" zebrały się z rana w sobotę, aby "prowokować" starcia z policją.
Do pierwszych incydentów na Polach Elizejskich we francuskiej stolicy doszło ok. godz. 9 rano. Manifestanci usiłowali sforsować kordon policji, na co członkowie sił bezpieczeństwa odpowiedzieli gazem łzawiącym. Zakapturzeni i zamaskowani protestujący rzucali w policjantów barierkami i innymi przedmiotami. Inni zabarykadowali się w okolicach placu Charles’a de Gaulle’a (dawniej Gwiazdy), gdzie rozpoczynają się Pola Elizejskie. Podpalano samochody i kosze na śmieci.
Początkowo pokojowo protestujący przedstawiciele "żółtych kamizelek" zebrali się przy Łuku Triumfalnym na skraju Pól Elizejskich. Śpiewali francuski hymn narodowy i wzywali do dymisji prezydenta Emmanuela Macrona. Na cokołach Łuku wypisali czarnymi literami "żółte kamizelki zatriumfują"; rozwinęli też transparent z hasłem "Macron, przestań nas traktować jak durniów".
REKLAMA
Podobne protesty odbyły się w Hadze w Holandii, gdzie pod budynkami parlamentu zgromadziło się około 100 osób. Ponieważ nie chcieli na wezwanie policji przenieść się do pobliskiego parku, policjanci zablokowali bramę prowadząca do parlamentu. Policja konna i policyjne vany przegoniły później resztki protestujących spod parlamentu. Według holenderskich mediów w Hadze zatrzymano dwóch manifestantów, a w Maastricht - przywódcę protestu.
PAP/IAR/agkm
REKLAMA