Sprawa escape roomu. Sąd przedłużył areszt Miłosza S.

Sąd Okręgowy w Koszalinie uwzględnił wniosek prokuratury i przedłużył tymczasowy areszt o trzy miesiące wobec Miłosza S., organizatora escape roomu, gdzie zginęło pięć 15-letnich dziewcząt. 

2019-04-03, 14:08

Sprawa escape roomu. Sąd przedłużył areszt Miłosza S.
Zdjęcie ilustracyjne . Foto: 3drenderings / Shutterstock.com

- Sąd podjął decyzję o przedłużeniu tymczasowego aresztowania na dalsze trzy miesiące wobec osoby, która prowadziła tzw. escape room w Koszalinie, w którym doszło do tragicznego wypadku. (…) Sąd uznał, że wniosek prokuratury (…) jest uzasadniony – powiedział po zakończeniu niejawnego posiedzenia sądu rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie Sławomir Przykucki.

Zaznaczył, że "argumentem, który przemawiał za przedłużeniem tymczasowego aresztowania, było przede wszystkim to, że istnieje obawa matactwa procesowego".

- W tej sprawie głównymi świadkami jest najbliższa rodzina dla podejrzanego. Matka, babcia, osoby, które w tym samym budynku prowadziły działalność gospodarczą. I tutaj trzeba to szczegółowo ustalić, kto za co odpowiadał w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej – dodał sędzia Przykucki.

Mec. Wiesław Breliński, jeden z obrońców Miłosza S. poinformował, po wyjściu z sali rozpraw, "że decyzja sądu jest niekorzystana dla naszego klienta". Podkreślił, że obrona nie widzi obawy matactwa. Zdaniem Brelińskiego "okoliczności sprawy wskazują na to, że jakby wyczerpała się formuła stosowania tego najsurowszego środka w stosunku do naszego klienta".

REKLAMA

Obrońcy Miłosza S. podejmą decyzję

Obrońcy poinformowali, że po przeanalizowaniu szczegółowym postanowienia sądu podejmą decyzję "najprawdopodobniej o skarżeniu tego postępowania do Sądu Apelacyjnego w Szczecinie".

- Nie skarżyliśmy poprzedniego postanowienia o zastosowaniu tymczasowego aresztowania, chcąc by prokuratura miała czas na zgromadzenie materiału dowodowego. W chwili obecnej to postępowanie jest tak szeroko prowadzone, że w pewien sposób narusza interes naszego klienta – dodał Breliński.

Zaznaczył, że podejrzany Miłosz S. nie zeznaje, "bo nie jest o to proszony".

- Do chwili obecnej ta czynność nie została wykonana. Liczymy się z tym, że to może nastąpić w każdym czasie, ale uzgodnionym. (…) Przy tych czynnościach mogą być osoby pokrzywdzone – powiedział Breliński, dodając, że Miłosz S. "źle znosi areszt, jest w dalszym ciągu zrozpaczony, pozostaje pod ciągłą opieką psychologów, duszpasterza".

REKLAMA

Tragedia w escape roomie

28-letni Miłosz S. jest podejrzany o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu 15-letnich dziewcząt, które 4 stycznia 2019 r. zginęły w pożarze. Czyn ten jest zagrożony karą do 8 lat pozbawienia wolności.

Miłosz S. zatrzymany został 5 stycznia, zarzuty usłyszał 6 stycznia, następnego dnia decyzją Sądu Rejonowego w Koszalinie został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. 22 marca rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski poinformował PAP o decyzji o złożeniu wniosku do sądu o przedłużenie o trzy miesiące tymczasowego aresztu wobec Miłosza S. 25 marca wniosek trafił do Sądu Okręgowego w Koszalinie.

Rzecznik dodał wówczas, że zasadność złożenia wniosku prokuratura opiera na kilku przesłankach. - Śledztwo nie zostało zakończone, planowane są kolejne czynności, stąd potrzeba prawidłowego zabezpieczenia toczącego się postępowania. Istnieje obawa, że zagrożenie surową karą spowoduje, iż podejrzany mógłby uchylać się od stawiennictwa, mógłby też mataczyć – powiedział Gąsiorowski.

Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S., mieszkaniec Poznania, faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, choć działalność gospodarcza zarejestrowana była na jego babcię. Zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek.

REKLAMA

Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" w Koszalinie przy ul. Piłsudskiego 88 doszło 4 stycznia po godz. 17. Zginęło pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic klasy trzeciej „d” Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony, nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym. 

PAP/agkm

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej