Zbigniew Wodecki. "W różnych pokoleniach Polaków zapisał się jego inny obraz"
Był jedną z najbardziej wyrazistych i najpopularniejszych postaci polskiej sceny muzycznej. Jego głosu nie można było pomylić z żadnym innym. Posłuchaj ostatniej rozmowy z artystą w Polskim Radiu.
2024-05-22, 05:45
22 maja mija siódma rocznica śmierci Zbigniewa Wodeckiego.
W różnych pokoleniach Polaków zapisał się jego inny obraz. Dla jednych był wybitnym skrzypkiem, dla innych gwiazdą estrady, jeszcze inni kojarzyli go z różnych programów telewizyjnych. Na ulicy zaczepiały go zarówno małe dzieci, jak i staruszkowie. W ostatnich latach życia występował z zespołem jazzowym Mitch&Mitch, z którym wznowił piosenki z debiutanckiego albumu z 1976 roku.
- Był genialnym rozmówcą, który błyszczał dowcipem. Swoją autoironią mógłby obdarzyć wielu artystów. Przede wszystkim potrafił ładnie o sobie opowiadać. Był ciepłym, serdecznym człowiekiem – mówił autor książki o muzyku Wacław Krupiński w audycji "Wodecki nieoczywisty".
Posłuchaj
REKLAMA
Baryton na porodówce
Przyszedł na świat 6 maja 1950 roku w Krakowie w rodzinie z tradycjami muzycznymi. Matka śpiewała sopranem, siostra była wiolonczelistką, zaś ojciec był trębaczem w krakowskiej Orkiestrze Polskiego Radia i Telewizji. Zbigniew już od najmłodszych lat uczył się gry na skrzypcach. Śpiewał także w szkolnym chórze.
- Mama śmiała się, że już na porodówce w szpitalu rozpoznawała mnie po głosie – mówił Zbigniew Wodecki w audycji "Miejskie klimaty".
Jego talent został dostrzeżony już w szkole podstawowej. Nauczyciele podkreślali, że ma zadatki na zdolnego wirtuoza. Ukończył muzyczną szkołę średnią w prestiżowej klasie prof. Juliusza Webera. Jako szesnastolatek zaczął regularnie występować na scenie. Jeszcze jako uczeń założył z Markiem Grechutą zespół Anawa. To właśnie z tą grupą nagrał na płytę swoje pierwsze piosenki. Przed maturą nawiązał współpracę z piosenkarką Ewą Demarczyk, z którą pod koniec lat 60. wystąpił na słynnej paryskiej scenie Olympia.
Posłuchaj
REKLAMA
Po maturze podjął studia w zakresie muzyki klasycznej, jednak odkrył, że coraz bardziej interesowała go rozrywkowa. W tym czasie związał się z Krakowską Orkiestrą Kameralną i Piwnicą pod Baranami. Zaczął także tworzyć własne kompozycje i aranżacje estradowych przebojów. Przełom w jego karierze nastąpił w 1971 roku, kiedy podczas Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej w Świnoujściu, koledzy instrumentaliści podpuścili go, by zaśpiewał przed publicznością. Wtedy wypatrzył go reżyser Andrzej Wasylewski, który zaprosił go do udziału w telewizyjnym programie "Wieczór bez gwiazdy".
Dzięki występom w telewizji stał się rozpoznawalny. W 1976 roku wydał swoją pierwszą długogrającą płytę. Wkrótce zaczął być zapraszany na koncerty w różne miejsca Polski i świata. - Im więcej widziałem miejsc na świecie, tym bardziej lubiłem Kraków. To niezwykłe miejsce – mówił Zbigniew Wodecki w audycji "Miejskie klimaty".
Choć celował w bardziej ambitny repertuar, publiczność najbardziej kojarzyła go z piosenkami "Pszczółka Maja", którą wykonał na potrzeby animowanego serialu dla dzieci oraz "Chałupy" opowiadającej o plaży nudystów znajdującej się na Półwyspie Helskim. Publiczność na każdym koncercie prosiła go nawet o wielokrotne wykonanie tych utworów.
Posłuchaj
REKLAMA
- Nie uważam, żeby bycie rozpoznawalnym przez najsłynniejsze przeboje było dla mnie przekleństwem. To prawdziwe szczęście. Nie oburzam się, gdy ludzie proszą mnie o zaśpiewanie "Pszczółki Mai" czy "Chałup" - wyjaśniał wokalista w audycji "Miejskie klimaty".
Był bardzo zabieganym człowiekiem. Kalendarz miał po brzegi zapełniony koncertami, próbami i spotkaniami. Codziennie ćwiczył grę na skrzypcach i śpiewanie, by w czasie koncertów osiągnąć jak najlepsze efekty. Starał się dojść do perfekcji. - Lubię wypoczywać, ale szybko łapią mnie wyrzuty sumienia, że nie ćwiczę, nie gram. Przeraża mnie to lenistwo - mówił muzyk w audycji "Miejskie klimaty".
Zmarł 22 maja 2017 roku.
OSTATNI WYWIAD ZE ZBIGNIEWEM WODECKIM W POLSKIM RADIU:
REKLAMA
seb
REKLAMA