Liga Europy: Chelsea - Arsenal. Derby Londynu w historycznym finale w Baku
Po raz pierwszy na Zakaukaziu - w stolicy Azerbejdżanu Baku - i po raz pierwszy z udziałem zespołów z tego samego miasta - Londynu. W środę piłkarze Chelsea i Arsenalu zagrają o prymat w Lidze Europy.
2019-05-29, 10:00
Posłuchaj
Decyzja o lokalizacji finału w Baku wywołała sporo kontrowersji. Organizacje walczące o prawa człowieka od lat mają zastrzeżenia do działań lokalnych władz w tej dziedzinie. Rząd azerski z kolei traktuje sport jako element promocji kraju i poprawy wizerunku, m.in. w 2015 roku w Baku odbyła się pierwsza edycja Igrzysk Europejskich, od 2017 roku na ulicznym torze w stolicy odbywa się wyścig Grand Prix Formuły 1, a teraz przyszła kolej na prestiżową imprezę piłkarską.
Za organizacją tych wydarzeń stoją olbrzymie nakłady finansowe, które władze Azerbejdżanu, na czele z prezydentem Alhamem Alijewem, czerpią ze sprzedaży ropy naftowej i gazu.
Powiązany Artykuł

Kontrowersje wokół finału LE w Baku nie ustają
Polityka wygrała ze sportem
Polityka sprawia też, że w środę w składzie Arsenalu zabraknie Ormianina Henricha Mchitarjana. Wszystko za sprawą konfliktu między Armenią a Azerbejdżanem o Górny Karabach. Piłkarz przekonywał, że nie będzie się czuł w Baku bezpiecznie, choć miejscowi organizatorzy zapewniali, że nic mu nie będzie grozić. W fazie grupowej LE "Kanonierzy" rywalizowali z Karabachem Agdam i wówczas również Mchitarjan nie zdecydował się na wyprawę do Azerbejdżanu.
Wyprawa za Kaukaz odstraszyła nie tylko jego, ale i wielu angielskich fanów. Dla lokalnych fanów UEFA przygotowała 23 tys. biletów i one rozeszły się błyskawicznie. Resztę trybun mogącego pomieścić niemal 70 tys. widzów Stadionu Olimpijskiego, nie licząc miejsc dla sponsorów i zaproszonych gości, mieli wypełnić sympatycy obu drużyn. Jednak od kilku dni z Anglii docierały głosy, że finaliści sporo wejściówek zwrócą do UEFA, bo zainteresowanie jest mniejsze, niż można było się spodziewać, głównie ze względu na wysokie koszty podróży, ale i odległość - Londyn i Baku dzieli ponad 4000 km.
Derby Londynu w stolicy Azerbejdżanu
Sportowy zestaw finału nie jest natomiast zaskoczeniem. Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań w LE obie londyńskie drużyny uchodziły za głównych faworytów, co objawiało się m.in. w notowaniach bukmacherów. Już faza grupowa potwierdziła, że zarówno Chelsea, jak i Arsenal poważnie traktują rozgrywki, choć często grały w eksperymentalnych zestawieniach.
"The Blues" w drodze do finału rozegrali 14 spotkań i żadnego nie przegrali. W fazie grupowej odnotowali ledwie jeden remis (z węgierskim MOL Vidi Szekesfehervar), a w pucharowej w półfinale dwukrotnie (po 1:1) zremisowali z Eintrachtem Frankfurt i wyższość nad zespołem niemieckim udowodnili dopiero w rzutach karnych.
Także 14 meczów mają za sobą "Kanonierzy". W grupie zremisowali tylko ze Sportingiem Lizbona, a poza tym odnieśli pięć zwycięstw. Straty po porażkach w pierwszych potyczkach musieli odrabiać w 1/16 i 1/8 finału, kiedy mierzyli się z - odpowiednio - białoruskim BATE Borysów i francuskim Rennes. W dwóch kolejnych rundach wygrali oba spotkania z SSC Napoli i Valencią.
Chelsea jest też drużyną, która oddała najwięcej strzałów, a jej francuski napastnik Olivier Giroud z 10 trafieniami jest najskuteczniejszym zawodnikiem obecnej edycji.
Środowy pojedynek większe znaczenie ma dla Arsenalu, bo Chelsea dzięki czwartemu miejscu w Premier League jest już pewna udziału w następnej edycji Ligi Mistrzów. Zespół prowadzony przez Hiszpana Unaia Emery'ego był piąty i tylko triumf w Baku utoruje mu drogę do najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych.
W dwóch spotkaniach ligowych między finalistami LE w ostatnim sezonie górą byli ich gospodarze. Z kolei w rywalizacji międzynarodowej te londyńskie ekipy walczyły poprzednio w 2004 roku, kiedy dwumecz w ćwierćfinale Champions League na swoją korzyść rozstrzygnęła Chelsea.
Cech: to ostatni cel i marzenie w mojej sportowej przygodzie
Niedługo później na Stamford Bridge trafił bramkarz Petr Cech. W Chelsea spędził 11 lat, wywalczył 13 trofeów i przeniósł się do... Arsenalu. Ostatnio był głównie rezerwowym, ale występował regularnie w Lidze Europy. W środę, kilka dni po 37. urodzinach, mógłby rozegrać ostatni mecz w karierze, której zakończenie zapowiedział już dużo wcześniej. Sęk w tym, że głośno mówi się, iż latem utrzymujący z nim bliskie relacje rosyjski właściciel Chelsea Roman Abramowicz powierzy mu stanowisko dyrektora sportowego tego klubu, co sprawia, że jego sytuacja jest mało komfortowa.
- Na razie skupiam się tylko na meczu w Baku i zdobyciu z Arsenalem cennego trofeum. To ostatni cel i marzenie w mojej sportowej przygodzie. Decyzję ws. swojej przyszłości podejmę później - uciął spekulacje Cech.
Czecha wychwalał także szkoleniowiec "Kanonierów". "W dużej mierze dzięki niemu w ogóle możemy zagrać w finale. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do jego sportowej klasy i profesjonalizmu. To wspaniały bramkarz i równie świetny człowiek" - powiedział o posługującym się pięcioma językami miłośnikiem gry na perkusji Emery.
Finał rozpocznie się, podobnie jak wcześniejsze spotkania w LE, o godz. 21 czasu polskiego. W Baku będzie jednak już 23, więc mecz skończy się następnego dnia.
Sędzią głównym będzie Włoch Gianluca Rocchi, a wśród czterech asystentów VAR pracować będą m.in. Szymon Marciniak i Paweł Sokolnicki.
REKLAMA
Finał Ligi Europy 2018/2019
Chelsea Londyn - Arsenal Londyn (godz. 21)
Stadion Olimpijski w Baku
(mb)
REKLAMA