Koszalin: prokuratura chce przedłużenia aresztu dla organizatora feralnego escape roomu

Prokuratura Okręgowa w Koszalinie złożyła w sądzie wniosek o przedłużenie na kolejne trzy miesiące tymczasowego aresztu dla 28-letniego Miłosza S. Organizator escape roomu z Koszalina jest podejrzany o doprowadzenie do niebezpieczeństwa wybuchu pożaru i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu nastolatek. Grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.

2019-06-19, 15:40

Koszalin: prokuratura chce przedłużenia aresztu dla organizatora feralnego escape roomu
Escape room, zdjęcie ilustracyjne. Foto: Michal Durinik / Shutterstock

W uzasadnieniu wniosku rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski wskazał na to, że Miłosz S. podejrzany jest o czyn zagrożony wysoką karą, a "na wolności mógłby utrudniać prowadzone postępowanie lub wpływać na zebrane dowody".

Powiązany Artykuł

escape room 1200 pap.jpg
Koszalin: pożar w escape roomie. Tragiczny finał zabawy

- Nie możemy mówić o szczegółach śledztwa i o zgromadzonym już materiale dowodowym. Prokuratura nadal zbiera dowody w tej sprawie i czeka na wyniki zleconych ekspertyz, a także planuje zlecenie kolejnych oraz przesłuchania świadków - przekazał Gąsiorowski.

Śledztwo w toku

Wciąż aktualny jest apel prokuratury o zgłaszanie się świadków, którzy w okresie od lutego 2018 do 4 stycznia 2019 roku korzystali z usług escape roomu "To Nie Pokój" w Koszalinie i mają wiedzę na temat scenariuszy poszczególnych gier, wyposażenia pomieszczeń, działań osób odpowiedzialnych za kontakt z klientami i ich obsługę w trakcie realizowania usług, a także dysponują nagraniami z przebiegu gier lub zdjęciami.

Miłosz S. zarzuty usłyszał 6 stycznia b.r., a następnego dnia decyzją Sądu Rejonowego w Koszalinie został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Odmówił złożenia wyjaśnień. Mec. Wiesław Breliński tłumaczył to wówczas jego stanem psychicznym. 3 kwietnia sąd zdecydował o przedłużeniu aresztu wobec Miłosza S. na kolejne trzy miesiące. Wówczas obrońcy "na wyraźne polecenie klienta" również nie złożyli zażalenia na to postanowienie.

REKLAMA

Podejrzany nie pracował sam

Według ustaleń prokuratury to 28-letni Miłosz S., mieszkaniec Poznania, faktycznie organizował i prowadził escape room w Koszalinie, choć działalność gospodarcza zarejestrowana była na jego babcię. Mężczyzna zajmował się zawodowo obsługą tego typu pokoi zagadek.

25-letni Radosław D., pracownik escape roomu, który został poparzony w pożarze, przesłuchany w charakterze świadka podczas pobytu w szpitalu w Gryficach 6 stycznia zeznał, że to Miłosz S. go zatrudnił, powiedział, co będzie należało do jego obowiązków i jakiego rodzaju pokoje zagadek są w obiekcie. W grudniu 2018 roku zaczął pracę.

14 lutego z udziałem pracownika escape roomu przeprowadzona została wizja lokalna w miejscu tragedii. Uczestniczyli w niej również strażacy, biorący udział w akcji ratowniczo-gaśniczej, rodzice zmarłych dziewcząt, ich pełnomocnicy prawni oraz obrona podejrzanego.

Kulisy styczniowej tragedii

Do tragicznego pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" doszło w Koszalinie 4 stycznia po godz. 17. Zginęło w nim pięć 15-letnich dziewcząt, uczennic trzeciej klasy Gimnazjum nr 9, obecnie SP nr 18. Według wstępnych ustaleń prokuratury przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli gazowej (butle zasilały w paliwo piecyki w budynku). Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla.

REKLAMA

Ogień miał uniemożliwić 25-letniemu pracownikowi escape roomu dotarcie do nastolatek. Mężczyzna został poparzony i nie zdołał otworzyć dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Pogrzeb ofiar pożaru odbył się 10 stycznia. Dziewczęta spoczęły obok siebie na koszalińskim cmentarzu komunalnym. 

pk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej