Honkong - demonstranci próbowali wedrzeć się do siedziby parlamentu
Grupa protestujących przeciw prawu umożliwiającemu ekstradycję do Chin próbowała rozbić szyby i wedrzeć się do siedziby lokalnego parlamentu. Tymczasem tysiące ludzi gromadzi się w Parku Wiktorii, by przejść w dorocznym marszu demokratycznym.
2019-07-01, 10:26
Na nagraniach opublikowanych w internecie przez lokalne media widać grupę osób, które przy użyciu metalowego wózka usiłują staranować szklaną ścianę budynku. Wewnątrz stoi około 100 funkcjonariuszy oddziałów prewencji, uzbrojonych w pałki. Policjanci umieścili za szybą czerwony plakat, ostrzegający demonstrantów, by przestali nacierać, bo w przeciwnym razie użyją siły.
Policja poprosiła również organizatorów marszu demokratycznego, aby ze względu na akty przemocy, do jakich dochodziło od rana w centrum miasta, przełożyli zaplanowaną na popołudnie demonstrację na inny termin, zmienili jej trasę lub pozostali w Parku Wiktorii. Wszystkie te sugestie zostały odrzucone – podały lokalne media.
Rano ze względu na deszcz i niepokoje społeczne oficjalna uroczystość z okazji rocznicy przyłączenia Hongkongu do Chin 1 lipca odbyła się po raz pierwszy wewnątrz budynku centrum kongresowo-wystawienniczego. Flaga została wciągnięta na maszt jak zwykle na nabrzeżu, ale miejscy urzędnicy z szefową lokalnej administracji Carrie Lam na czele obserwowali to na ekranach monitorów.
Policja znów użyła gazu pieprzowego
Przed uroczystością demonstranci starli się z policją, która użyła przeciwko nim gazu pieprzowego. Według komunikatu władz protestujący obrzucili funkcjonariuszy "przedmiotami z nieznanym płynem", w wyniku czego 13 z nich trafiło do szpitala. Dziennik "South China Morning Post" podał, że nieznana substancja to prawdopodobnie środki do udrożniania rur.
REKLAMA
Wśród postulatów dorocznego marszu demokratycznego jest w tym roku m.in. wycofanie popieranego przez Pekin projektu nowelizacji prawa ekstradycyjnego, który umożliwiłby m.in. przekazywanie podejrzanych Chinom kontynentalnym, a także wypuszczenie osób zatrzymanych za udział w demonstracjach oraz rezygnacja władz z używania słowa "zamieszki" dla określenia protestów i starć z policją z 12 czerwca.
Powiązany Artykuł
Protesty w Hongkongu. "Pekin sprawdza wytrzymałość mieszkańców"
Największa demonstracja od 1997 roku
Władze zawiesiły prace nad projektem w efekcie największych demonstracji w Hongkongu od jego przyłączenia do Chin w 1997 roku. Według organizatorów w marszu przeciw ekstradycji do Chin kontynentalnych 16 czerwca wzięło udział prawie 2 mln osób, czyli mniej więcej jeden na czterech Hongkończyków. W starciach z 12 czerwca policja użyła przeciwko protestującym gazu łzawiącego, gumowych kul i pałek; rannych zostało co najmniej 81 osób.
Zawieszony projekt zakłada umożliwienie ekstradycji osób podejrzanych o przestępstwa do krajów i regionów, z którymi Hongkong nie ma obecnie podpisanych umów ekstradycyjnych, w tym do Chin kontynentalnych. Przewiduje też możliwość zamrażania i konfiskaty aktywów na wniosek organów ścigania ChRL. Dotyczyłoby to zarówno mieszkańców Hongkongu, jak i przebywających w tym mieście obywateli Chin i obcokrajowców.
Rząd Hongkongu utrzymuje, że zmiana jest konieczna, by załatać luki prawne, umożliwiające zbiegłym kryminalistom ukrywanie się w regionie. Wielu sądzi jednak, że zagraża ona praworządności, na której opiera się pozycja Hongkongu jako międzynarodowego centrum finansowego.
kstar
REKLAMA
REKLAMA