Historyk Memoriału: Katyń to zbrodnia, ale wciąż nikt w Rosji nie nazywa Stalina i NKWD zbrodniarzami
- Choć wiele jest wciąż do ustalenia w sprawie Katynia, to od dawna bezsprzeczne jest, kim są sprawcy zbrodni i co zrobili. Jednak w Rosji nikt nie nazywa Józefa Stalina i NKWD zbrodniarzami. I tak samo jest w przypadku zbrodni i represji Wielkiego Terroru. Są zbrodnie – nie ma kary – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Nikita Pietrow, historyk nękanego przez władze Rosji Stowarzyszenia Memoriał.
2020-03-15, 16:00
Powiązany Artykuł
Poszukujemy nie tylko piątego cmentarza katyńskiego, ale szóstego, siódmego...
- Józef Stalin także w oczach obecnej prokuratury rosyjskiej jest symbolem i przywódcą państwa. Rosyjska prokuratura nie jest gotowa, by wskazać jako winne zbrodni władze państwowe – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Nikita Pietrow, historyk Memoriału, pytany o kwestię zbrodni katyńskiej.
Nikita Pietrow przyznał, że dostęp do archiwaliów w kwestii Katynia jest trudny, część dokumentów związanych z tym tematem jest niedostępna, nawet jeśli wiadomo, że istnieją. Chodzi tutaj, jak zaznaczył, m.in. o historię falsyfikowania zbrodni katyńskiej przez komisję Burdenki. Te dokumenty nie są dostępne dla badaczy, choć w archiwach się znajdują.
Czy na pewno zniszczono dokumenty?
- Nie wiemy też, czy wszystkie materiały, o których mówiono, że powinny zniszczone – naprawdę zostały zniszczone. Gdy w 1959 roku zalecano zniszczyć dokumenty, przyjęto decyzję, że same listy i decyzja Trojki NKWD powinny zostać zachowane. Jednak do tej pory nikt ich nie ujawnił. Zatem czy dokumenty są zniszczone, czy nie? To otwarte pytanie i jest to pytanie bardzo poważne – podkreślił historyk.
REKLAMA
Nikita Pietrow zaznaczył, że w Rosji do tej pory nie wypracowano tekże podejścia do zbrodni lat 1937-1938, do Wielkiego Terroru. - Oficjalnie mówi się: to było złe, to była zbrodnia, ale nikt nie nazywa przy tym Stalina zbrodniarzem. Jest w tym ambiwalentność. Przyznaje się, że NKWD wydawało zbrodnicze rozkazy. Jednak przy tym nikt nie nazywa NKWD zbrodniczą organizacją – podkreślił nasz rozmówca.
Nasz rozmówca zaznacza także, że w Rosji jest problem z pewną zmętniałą świadomością tego, co miało miejsce za ZSRR. Część osób nie jest w stanie uwierzyć, że państwo popełniło tak wielkie zbrodnie, jak Katyń. To podatny grunt dla fałszerzy historii, którym obecne rosyjskie państwo nie przeszkadza – zaznacza historyk.
Nikita Pietrow podkreślił, że w Rosji jest wiele osób poszukujących prawdy. I warto ich wspierać, choćby przekazując dalej ich ustalenia, tak by wyniki ich pracy mogło poznać jak najwięcej osób.
Zachęcamy do przeczytania rozmowy.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Pierwszy taki przewodnik: dla pielgrzymujących do Katynia i Smoleńska
***
PolskieRadio24.pl: Wielkie białe katyńskie plamy – to wciąż lista białoruska, piąty, a może i szósty, czy siódmy cmentarze katyńskie. Z pana perspektywy, historyka badającego sprawę Katynia przez wiele lat, jakie są jeszcze istotne problemy, które wiążą się z badaniem, czy z percepcją tej zbrodni?
Historyk Memoriału Nikita Pietrow: Oczywiście, w sprawie zbrodni katyńskiej są niewiadome, które trzeba zbadać.
Trzeba jednak podkreślić i inny aspekt – od dawna wiemy wystarczająco wiele o sprawcach i o tym, co zrobili, a wciąż brakuje wskazania winnych.
W kwestii winy wiemy już wszystko co trzeba, by wyciągnąć wnioski na poziomie wymiaru sądownictwa Federacji Rosyjskiej. Wszyscy znamy winnych. Rosyjska Prokuratura Wojskowa, która prowadziła śledztwo w sprawie Katynia, mogła bez problemu wyciągnąć właściwe wnioski w kwestii odpowiedzialnych za zbrodnię katyńską. Ale z pewnych powodów tego nie uczyniła.
REKLAMA
Prokuratura Federacji Rosyjskiej, decydując o umorzeniu śledztwa w 2004 roku, uznała za winnych tylko funkcjonariuszy NKWD. Nie wskazała jako winnych Józefa Stalina i jego otoczenia, tych osób, które 5 marca 1940 roku podejmowały decyzje.
Chodzi o decyzję z 5 marca 1940 roku - Józef Stalin i członkowie biura politycznego przywódcy Związku Sowieckiego postanowili, że należy rozstrzelać polskich oficerów.
Oświadczenie prokuratury wojskowej Federacji Rosyjskiej to swego rodzaju gest polityczny. Chodzi o to, że Józef Stalin nawet w oczach obecnej prokuratury rosyjskiej jest symbolem, przywódcą państwa. Rosyjska prokuratura nie jest gotowa, by wskazać jako winne zbrodni władze państwowe. W tym tkwi problem.
Problemem jest także dostęp do archiwów.
Choć znamy wiele szczegółów związanych ze zbrodnią katyńską, to i wielu nie znamy, ale są i takie, o których wiemy, ale możemy otrzymać poświadczeń tych kwestii w archiwach. Te dokumenty nie są dostępne.
REKLAMA
To dotyczy na przykład historii falsyfikacji komisji Nikołaja Burdenki, powołanej w styczniu 1944 roku przez Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików). Utajniono proces falsyfikacji, proces przygotowywania fałszywych, kłamliwych wniosków tej komisji. A tymczasem wiemy, że te dokumenty są w archiwach.
Warto przy tym zadać pytanie, czy te dokumenty mogą wpłynąć na nasze postrzeganie kwestii katyńskiej. Podkreślmy, jeśli chodzi o kwestię winy - w dużej mierze już nie. Wiemy już bowiem, kto popełnił zbrodnię, w jaki sposób. Znamy w tej kwestii bardzo wiele szczegółów. Niektóre poznaliśmy nie wprost, ale przez pośrednie świadectwa i dokumenty.
Sama opowieść o zbrodni katyńskiej do dziś nie jest pełna – wiele jest detali, które można jeszcze ustalić. Na razie jednak nie możemy ich poznać. Są one jednak bardziej istotne z punktu widzenia historyków. Społeczeństwo, śledczy zaś wiedzą już to, co najważniejsze, wnioski mogą być wyciągnięte.
Społeczeństwo rosyjskie nie wyciąga wniosków z tej sprawy?
W przypadku rosyjskiego społeczeństwa problem jest dość swoisty. Tu mamy problem zmętniałej świadomości.
REKLAMA
Są ludzie, którzy nie chcą wierzyć w to, że ZSRR był zdolny do takich zbrodni. Głęboko wierzą, że państwo nie mogło być zdolne do takich czynów. Dlatego przyjmują każdy argument, cokolwiek, co pozwoli im powiedzieć, że z pewnością to nie było NKWD.
Tego rodzaju spory są coraz głośniejsze w rosyjskim społeczeństwie. Coraz więcej ludzi nie wierzy w winę ZSRR. Póki co państwo oficjalnie nie twierdzi, że jest niewinne, ale stara się mówić o tej winie jak najmniej. To stwarza grunt dla różnego rodzaju spekulacji, które obecnie mają miejsce.
Tutaj można przywołać opublikowany przez RIA Novosti wywiad z pewnym tzw. historykiem, który podważa radzieckie sprawstwo zbrodni katyńskiej. Tym bardziej należy zajmować się w dalszym ciągu badaniem zbrodni katyńskiej.
My jako badacze historii – zdecydowanie będziemy się tym zajmować. Jednak nie mamy zbyt wielu możliwości. Jeśli dokumentów nie udostępnia się w archiwach – nasza chęć, by je odkryć i upublicznić nie wystarczy. Ważne jest, by państwo rosyjskie przestrzegało obowiązujących przepisów – ale to nie ma miejsca, a już zwłaszcza w zakresie archiwów.
Bo te dokumenty, które władze zamierzają ujawnić – ujawniają, a te które chcą schować – chowają.
REKLAMA
Niektóre utajniają na nowo.
Nie zamyka się wprawdzie całych archiwów, ale blokuje się dostęp do określonych dokumentów, czasem także do tych, które jeszcze niedawno wydawano badaczom. Zdarza się i tak. Pewne dokumenty niedawno jeszcze dostępne - stały się nagle niedostępne.
Lista białoruska jest wciąż jedną z niewiadomych.
Nie znamy tak zwanej listy białoruskiej. Nie ma dostępu do dokumentów. Nie możemy przeprowadzić obiektywnego badania - i nie wiemy, czy istnieje.
Białoruskie archiwa też nie są otwarte, strona białoruska nie odpowiada na pytania w tej sprawie od Polski i od historyków innych państw. Jesteśmy w martwym punkcie.
REKLAMA
Odtworzenie listy białoruskiej z pomocą materiałów rosyjskich także się nie udaje. Nie wiemy, czy wszystkie materiały, o których mówiono, że powinny zniszczone – naprawdę zostały zniszczone.
Gdy w 1959 roku zalecano niszczyć dokumenty, przyjęto decyzję, że same listy i decyzja Trojki NKWD powinny zostać zachowane. Jednak do tej pory nikt ich nie ujawnił. Zatem czy dokumenty są zniszczone, czy nie? To otwarte pytanie i jest to pytanie bardzo poważne.
Są i inne tego rodzaju pytania?
Pytań dopełniających w kwestii zbrodni katyńskiej jest bardzo dużo. Gdyby archiwa zostały otwarte, byłoby ich mniej. Wiedzielibyśmy bowiem od razu, czy dokumenty się zachowały, czy też nie.
We współczesnej Rosji, jak pan przypomniał, Józef Stalin nie uchodzi za kogoś, kto jest odpowiedzialny za tę zbrodnię i za wiele innych, także i innych, popełnianych przeciwko własnym obywatelom. Bo gdy patrzymy na historię Rosji, wydaje się, że Katyń, inne zbrodnie przeciwko Polsce, może i nie byłyby możliwe, gdyby wcześniej Stalin nie dopuszczał się zbrodni przeciwko obywatelom swojego własnego państwa. Choć kontekst Katynia jest inny, była to zbrodnia przeciwko Polakom, w czasie wojny, to ta straszna machina represji, zło, wprawiono w ruch wcześniej, przeciwko własnym obywatelom, represje pochłonęły wiele istnień w ZSRR.
Zamordowanie polskich obywateli – następuje jako niejako kolejna zbrodnia, kontynuacja łańcucha stalinowskich represji czasów Wielkiego Terroru lat 30. Logika tego likwidowania istnień ludzkich jest taka, jak za Stalina w latach 1937-1938.
REKLAMA
Jednak w Rosji i do tej pory nie wypracowano podejścia do tego, jak podchodzić do zbrodni lat 1937-1938, do Wielkiego Terroru. Oficjalnie mówią: to było złe, zbrodnia, ale nikt nie nazywa przy tym Stalina zbrodniarzem. Jest w tym ambiwalentność.
Przyznaje się, że NKWD wydawało zbrodnicze rozkazy. Jednak przy tym nikt nie nazywa NKWD zbrodniczą organizacją.
Stalin podpisywał zbrodnicze rozkazy? Podpisywał. Osobiście podpisywał dyrektywy, które oznaczały mordy na wielu ludziach. To wszystko miało miejsce. Jednak nikt nie jest gotowy, by nazwać go zbrodniarzem.
To znaczy: gdy tylko dochodzimy do punktu, za którym trzeba uczynić ten kolejny krok, wszyscy są zatrzymują, nasze państwo, opinia publiczna, która idzie ręka w rękę z państwem, nie są na to gotowe.
REKLAMA
I okazuje się, że jest zbrodnia, a nie ma realnie za nią odpowiedzialnych, może oprócz osób z niższych szczebli administracyjnych.
Wiemy kto wydał rozkaz, kto zgodził się na ten rozkaz, kto go wykonywał, jak podejmowano decyzje w konkretnych sprawach w 1940 roku, jak przewożono polskich jeńców wojskowych z obozów na miejsce rozstrzelania, kto brał udział w rozstrzeliwaniu, kto za to otrzymał nagrody, wiemy kim są te osoby i znamy ich nazwiska. To wszystko już jest wiadome.
W zestawieniu z tym, że na początku niczego nie wiedzieliśmy o tej zbrodni, teraz jest ono wyjaśniona. Znany jest przestępca, sposób jego działania i jego motyw.
Są jeszcze pewne rzeczy do wyjaśnienia, jednak one nie wpływają na całość obrazu, którym już dysponujemy. Dla historyka te kwestie są bardzo ważne. Jednak ustalenia poczynione do tej pory i fakty, które nie budzą wątpliwości, są dostateczne dla sądów, dla wymiarów sądownictwa. I są dostateczną podstawą także dla tego, by rehabilitować Polaków. Tego do tej pory nie uczyniono.
REKLAMA
Rosja nie chce jednak rehabilitować tych osób, Rosja nie chce, by zbrodnię katyńską rozpatrywano na płaszczyźnie winy państwa, winy ZSRR. Bo to uważa się za politycznie naganne.
Zły przykład historyczny by to dało współczesnej Rosji. I dlatego rosyjskie państwo stara się wszelkimi sposobami unikać rozmów o tym, co robić dalej ze sprawą katyńską.
Memoriał także zajmuje się badaniem represji stalinowskich na obszarze byłego ZSRR, w Rosji. I tu wiele jeszcze jest do ujawnienia. Państwo rosyjskie zapewne odnosi się do tych spraw zapewne podobnie – unika, udaje, że sprawy nie ma, nie sprzyja badaniu tych spraw, wiemy, że przeszkadza.
Problemy są podobne także w zakresie represji stalinowskich. Wiele ustalono, jest wiele znanych faktów. Jest wiele opublikowanych dokumentów. Ale winnych nie ukarano.
Z drugiej strony jest wiele do zbadania. I w tym zakresie niestety archiwa nie są całkowicie dostępne. To znaczy też, że w pewnym sensie historia badania sowieckiej przeszłości we współczesnej Rosji – została zatrzymana.
REKLAMA
Jest tak, że pewne kwestie można badać – a o innych sprawach trzeba myśleć w kategoriach zgadywania, domyślania się.
Widzimy zatem, że jest to punkt zatrzymania rozwoju rosyjskiej prawnego państwowego systemu.
Z drugiej strony, nie ma czemu się dziwić. Bo działania Rosji wewnątrz kraju też logicznie można wyprowadzić z naruszania norm i zasad międzynarodowych, w czym Rosja w ostatnim czasie, można rzec, celowała. To agresja przeciw Ukrainie, rozbudzanie w społeczeństwie nieprzyjaznych uczuć wobec innych państw. Rosja w tym zakresie jest państwem agresorem. Nie możemy przyjąć w poważny sposób, że państwo agresor zacznie przyznawać się do swoich błędów. To mało prawdopodobne.
To groźne także dla społeczeństwa Rosji. Ponieważ gdy nie ma ludzi, którzy odpowiadają za to, co miało miejsce, to można relatywizować, usprawiedliwiać, w końcu może i nie wiadomo, jak to się dokonało, czy się dokonało i co w ogóle się dokonało, każdy może opowiadać co innego?
Społeczeństwo Rosji po pierwsze zostało w dużej mierze zdemoralizowane, a po drugie duża część tego społeczeństwa – jest wychowana na kremlowskiej patriotycznej propagandzie. To często ludzie, którzy są w pewnym stopniu jaka ludność III Rzeszy – tak jak za Hitlera, w III Rzeszy byli ludzie, którzy nad niczym się nie zastanawiali, wspierali Fuhrera.
REKLAMA
Tak samo jest w Rosji. Jest masa ludzi, którzy starają się nie myśleć i starają się wspierać władze. Tak jest bardziej komfortowo, wygodnie. Inaczej – żyć strasznie.
Ludzie nie uczą się tego co trzeba w szkołach, słyszą propagandę w mediach …
To też kwestia czasu. Ponieważ w czasach sowieckich uczono w szkołach różnych rzeczy. A i tak wyrosło pokolenie ludzi, którzy nie przyjmują sowieckich wartości. Teraz jest to samo – w szkołach uczą jednego, a młodzież dorasta w swoim własnym przekonaniu tego, co dobre, co złe.
Ale są ludzie, którzy zajmują się poszukiwaniem prawdy.
Tacy ludzie są wszędzie, w każdym społeczeństwie. Nawet w bardzo totalitarnym społeczeństwie zawsze znajdowali się ludzie, że wszystko wyglądało inaczej, niż się mówi. Ci ludzie bardzo mocno ryzykowali, ich prześladowano. Wystarczy wspomnieć, jak wypędzono ze Związku Radzieckiego pisarza Aleksandra Sołżenicyna.
To wszystko już było w sowieckiej historii. Jednak pozostaną entuzjaści, ci którzy i tak walczą o prawdę. Inna rzecz, że ich nigdy nie może być dużo – bo to trudna droga, niebezpieczna. Ale oni zawsze będą.
REKLAMA
Jak można wesprzeć osoby poszukujące prawdy w tym, co one robią?
To może być moralne wsparcie, materialne wsparcie – jakiekolwiek. Trzeba szukać, ujawniać takie osoby, które walczą o prawdę. Trzeba im pomagać.
I robić tak, by to, co oni zrobili, nie było zrobione na darmo.
Żeby to, co oni zrobili, stało się znane, wiadome. Tak by wszyscy mogli powiedzieć – tak, wiemy, są tacy, którzy wkładają wiele wysiłku w ustalenie prawdy historycznej, i zajmują się tym ten, ten i ten. I w Rosji dzisiaj są historycy, którzy zajmują się ustalaniem prawdy historycznej. Jest im trudno, są poddawani presji ze strony prokremlowskich historyków. Tym niemniej siła moralna i prawość po ich stronie.
To też historycy Memoriału.
To jedni z wielu. Są jednak i inni historycy, którzy zajmują się szukaniem prawdy. Jest Wolne Towarzystwo Historyczne, które gromadzi historyków, którzy myślą nad tym, co się dzieje, którzy chcą naprawdę być historykami, a nie sługami reżimu.
Z Nikitą Pietrowem z Memoriału rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
Nikita Pietrow, rosyjski historyk i działacz na rzecz praw człowieka, członek organizacji Memoriał, autor opracowania ”Poczet katów katyńskich”, pokazującego mechanizmy represji sowieckich i działania służb bezpieczeństwa
REKLAMA
80 lat, w marcu 1940 roku, temu Biuro Polityczne Komitetu Centralnego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii zdecydowało o rozstrzelaniu 14,7 tysięcy przebywających w obozach dla jeńców wojennych w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz 11 tysięcy aresztowanych osadzonych w więzieniach na zachodzie Ukrainy i Białorusi
REKLAMA