Dr. Biskup: opozycja celowo podgrzewa temat aborcji, aby zbić na nim kapitał polityczny

W Sejmie odbyło się dziś I czytanie projektu ustawy zaostrzającej prawo aborcyjne. Opozycja straszy nim Polaków i próbuje powiązać go z PiS. Fakty są jednak takie, że projekt został przygotowany przez obywateli, a jedynymi posłami, którzy dążą do zmiany kompromisu aborcyjnego są politycy PO i Lewicy.

2020-04-15, 16:50

Dr. Biskup: opozycja celowo podgrzewa temat aborcji, aby zbić na nim kapitał polityczny

Od kilku dni politycy opozycji, a zwłaszcza Platformy Obywatelskiej próbują podgrzewać emocje wśród obywateli, a zwłaszcza Polek, w związku z pojawieniem się w porządku 10. posiedzenia Sejmu obywatelskiego projektu nowelizacji ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności. Wspomniany projekt uchyla dopuszczalność aborcji eugenicznej. Co to oznacza w praktyce?

Obecne przepisy pozwalają na przerwanie ciąży w trzech przypadkach. Określa je wspomniana ustawa, która została uchwalona w 1993 roku, a która potocznie jest określana "kompromisem aborcyjnym". Po pierwsze jest to możliwe, kiedy istnieje uzasadnione podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego, np. gwałtu. W tej sytuacji można dokonać aborcji do 12 tygodnia życia płodu. Ciążę można przerwać również, kiedy stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia ciężarnej kobiety. Po trzecie prawo zezwala na aborcję także w sytuacji, kiedy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. W tym ostatnim wypadku przerwanie ciąży jest możliwe do czasu osiągnięcia przez płód wieku umożliwiającego przeżycie poza organizmem matki. 

Projekt nowelizacji ustawy, którym zajmują się dziś posłowie, przewiduje likwidację ostatniej ze wspomnianych przesłanek. Do Sejmu trafił jeszcze w poprzedniej kadencji, dlatego marszałek Sejmu miała obowiązek skierować go pod obrady właśnie w tym terminie. Ustawa o procedowaniu projektów obywatelskich przewiduje, że muszą być one procedowane najpóźniej sześć miesięcy od pierwszego zwołania posiedzenia Sejmu. - Patrząc na harmonogram obrad, jest to ostatni moment, kiedy możemy to zrobić - mówiła dziś na konferencji prasowej w Sejmie marszałek izby Elżbieta Witek.

Powiązany Artykuł

stachowiak 1200.jpg
"To projekt obywatelski, którym musimy się zająć". Poseł PiS o zmianie prawa antyaborcyjnego

"Wypełnianie zapisów ustawy o procedowaniu projektów obywatelskich"

Koalicja Obywatelska i Lewica oraz sympatyzujące z nimi środowiska i celebryci od kilku dni nakręcają emocje wokół tego projektu, pomijając w swojej narracji fakt, że procedowanie nad nim jest wymuszone wspomnianym terminem, a projekt został przygotowany przez obywateli. Przykład? Kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska zaapelowała do władz, aby zajęły się walką z wirusem, a nie zmianami w prawie aborcyjnym.

REKLAMA

- Władzo, zajmij się walką z wirusem, a nie walką z kobietami - zaapelowała w nagraniu internetowym kandydatka KO na prezydenta. Z treści jej wypowiedzi wynika, jakby to PiS forsował projekt i jednocześnie nie zajmował się sprawami dotyczącymi koronawirusa. Tymczasem rząd popierany przez PiS koncentruje się obecnie przede wszystkim na walce z negatywnymi skutkami pandemii koronawirusa. Stąd szereg projektów, których celem jest pomoc przedsiębiorcom czy ochrona miejsc pracy i wsparcie pracowników, którzy np. zostali zwolnieni. Sejm pracował nad nimi w ostatnich tygodniach. Na te fakty kandydatka KO wydaje się być głucha. 

- To nie czas na ograniczanie demokracji. To nie czas na odbieranie kobietom ich praw - mówiła na dzisiejszym brifingu w Sejmie, przekonując, że nie pozwoli ograniczać praw kobiet. - To, że nie możemy teraz wyjść na ulice, to nie znaczy, że będziemy milczeć. Będziemy głośno mówić o tym, że łamane są prawa kobiet, ale także ograniczane są prawa obywateli. Czas pandemii, czas na walkę z wirusem, a nie czas na walczenie z kobietami - mówił Kidawa-Błońska. 

Z identycznym apelem zwrócił się kandydat Lewicy na prezydenta Robert Biedroń, który dodatkowo przedstawił projekt ustawy liberalizującej prawo aborcyjne. Proponowane przez niego przepisy umożliwiają przerywanie ciąży do 12 tygodnia jej trwania. Natomiast Szymon Hołownia uważa, że pojawienie się projektu nie jest przypadkiem. - W ciągu ostatnich miesięcy, kiedy oni wyciągają Kaję Godek, projekt obywatelski, żeby przykryć jakieś trudne dla siebie sprawy - wyjaśnia.

Szymon Hołownia wykazuje się nierozumieniem procedur sejmowych i obowiązującego prawa, które obliguje Sejm do podjęcia tego projektu ustawy. - To nie jest nic innego poza wypełnieniem zapisów ustawy o procedowaniu projektów obywatelskich - tłumaczy marszałek Sejmu Elżbieta Witek. - To jest ostatni termin. Oczywiście, mogłam zwołać dodatkowe posiedzenie i zająć się tymi pięcioma ustawami, ale to by niczego nie zmieniło. Termin się kończy wraz z końcem kwietnia albo na początku maja i musiałabym złamać ustawę, a tego nie będę robić - dodaje. 

REKLAMA

PiS bez dyscypliny klubowej

Prawo i Sprawiedliwość nie przygotowało wspomnianego projektu, ani nie zajmuje w jego sprawie jednoznacznego stanowiska. W głosowaniu nad nim w klubie PiS nie będzie obowiązywać dyscyplina klubowa, o czym poinformował zastępca rzecznika prasowego partii Radosław Fogiel. Z tego powodu losy projektu po pierwszym czytaniu mogą potoczyć się różnie. Z kierownictwa PiS wysyłane są jednak pewne sygnały świadczące o tym, że partia rządząca nie dopuści do zaostrzania przepisów aborcyjnych, o czym świadczy wypowiedź wspomnianego Fogiela, bliskiego zresztą współpracownika prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Powiązany Artykuł

Jacek Sasin 1200.jpg
Jacek Sasin: stan wyjątkowy niebezpiecznym precedensem. To śmierć dla demokracji

- Jestem zwolennikiem niewzbudzania ideologicznych wojen i tych rozwiązań, które funkcjonują dzisiaj. Oczywiście z uwzględnieniem takiego lub innego w przyszłości werdyktu TK - powiedział Fogiel na antenie TVN24. - Moje głosowanie dzisiaj będzie takie, żeby prawdopodobnie odesłać ten projekt do komisji. Kiedy trafi już na III czytanie, na ostateczne głosowanie, wtedy będę podejmował decyzje, aczkolwiek tak, jak mówię, jestem zwolennikiem rozwiązania funkcjonującego dzisiaj, ponieważ uważam że majstrowanie, że powiem kolokwialnie, przy tych tematach jest pierwszym sposobem na to, żeby wahadło odbiło się później w drugą stronę - dodaje Fogiel. 

W PiS nie brakuje oczywiście zwolenników zaostrzenia prawa aborcyjnego. Wśród nich jest m.in. posłanka Anna Siarkowska. Nie jest to jednak grupa stanowiąca większość. Z klubu płyną głosy, że partia poprze skierowanie projektu do dalszych prac w komisji sejmowej. Politycy PiS przypominają, że jest to zgodne z deklaracją z wyborców w 2015 roku dotyczącą tego, aby z szacunku dla wyborców nie odrzucać projektów obywatelskich po pierwszym czytaniu, w czym specjalizowała się rządząca większość w czasach koalicji PO-PSL. Nasze źródła w PiS informują, że nie należy spodziewać się, aby w najbliższych miesiącach został on rozpatrzony i skierowany do II czytania, bo, o czym wspominał już Radosław Fogiel, nie ma potrzeby wszczynania wojen światopoglądowych, które mogą skutkować "odbiciem się wahadła na druga stronę". Dlaczego w takim razie opozycja i Małgorzata Kidawa-Błońska próbują przypisać wspomniany projekt władzy?

REKLAMA

Ekspert: burza w szklance wody 

W ocenie politologa dr Bartłomieja Biskupa z Uniwersytetu Warszawskiego opozycja celowo podgrzewa na ten temat, aby zbić na nim kapitał polityczny. - Jest to spowodowane chęcią powrotu do emocji, które towarzyszyły próbom zmiany tej ustawy w przeszłości. Wtedy nie podobało się to części społeczeństwa. Opozycja chce o tym przypomnieć, aby spowodować jakieś straty wizerunkowe dla obozu rządzącego - tłumaczy rozmówca portalu PolskieRadio24.pl. Dr Biskup sytuację wokół projektu uważa za "burzę w szklance wody".

- Można wywnioskować, że ten projekt zostanie zamrożony jak poprzednie projekty. Wszyscy rozsądni ludzie zdają sobie sprawę z tego, że manipulowanie wokół prawa aborcyjnego jest niebezpieczne, ponieważ wiąże się z dużymi emocjami i tym samym dużymi stratami wizerunkowymi przekładającymi się na notowania polityczne. Dlatego nikt o zdrowych zmysłach nie będzie teraz takich projektów forsował - tłumaczy politolog UW. W jego ocenie argumentacja marszałek Witek dotycząca prawnych terminów zobowiązujących do zajęcia się ustawą jest dla niego bardziej wiarygodna niż argumenty opozycji, która, mówiąc w skrócie, przekonuje, że PiS korzystając z pandemii, chce zaostrzyć prawo aborcyjne. 

- Opozycji zależy na tym, żeby zbić kapitał polityczny i wpłynąć jakoś na notowania partii politycznych, dla niektórych dzisiaj bardzo słabe - dodaje dr Biskup. O, ile postawa większości polityków PiS w sprawie zachowania obecnego kompromisu aborcyjnego jest jednoznaczna, o tyle można mieć wątpliwości co do intencji w tej sprawie polityków opozycji. 

Opozycja chce zniszczyć kompromis?

Robert Biedroń i Lewica przy okazji wspomnianego projektu jednoznacznie odkryli karty, składając dziś własny projekt, zmierzający w odwrotnym kierunku, czyli liberalizacji przepisów, pozwalających na przerywanie ciąży do 12 tygodnia, co jest poważnym naruszeniem "kompromisu aborcyjnego". Niewiadomą jest natomiast postawa Koalicji Obywatelskiej pod rządami Borysa Budki. Małgorzata Kidawa-Błońska z jednej strony deklaruje sprzeciw wobec zaostrzenia przepisów aborcyjnych, a z drugiej dopuszcza możliwość ich liberalizacji. 

REKLAMA

- Zastanowiłabym się, bo uważam, że sprawy związane z bezpieczeństwem i życiem kobiet są bardzo ważne i to nie jest tylko kwestia aborcji - tak kandydatka KO odpowiadała kilka miesięcy temu na pytanie o to, czy podpisałaby ustawę liberalizującą przepisy aborcyjne. Jeszcze dalej w deklaracjach dotyczących prawa aborcyjnego idą jej klubowe koleżanki.

- Sama jestem za zliberalizowaniem prawa. Kompromis aborcyjny, o którym tyle się dziś mówi, nie działa. Kobietom odmawia się aborcji. Działa podziemie, gdzie wykonywane są takie zabiegi - mówiła na początku 2018 roku Joanna Mucha, jednocześnie przepraszając za postawę kolegów, którzy przyczynili się do odrzucenia projektu liberalizującego prawo aborcyjne. 

Liberalne poglądy na tę kwestię głosi również jej partyjna koleżanka z Gdańska Agnieszka Pomaska, do czego przyznała się w wywiadzie dla OKO.Press z lipca ubiegłego roku. - Uważam, że powinniśmy zaufać kobietom, parom, chociaż to przede wszystkim dotyka kobiet, one zostają z takim dylematem, one powinny móc podejmować decyzję - tłumaczy Pomaska, która w tym samym wywiadzie opowiedziała się również za dostępem do pigułki "dzień po" bez recepty, co jest kolejnym postulatem środowisk lewicowych, podnoszonym między innymi podczas tzw. "czarnych protestów", na których zresztą w ostatnich latach pojawiały się posłanki PO. 

Obok wspomnianej już Joanny Muchy, w marszach kobiet uczestniczyła również m.in. Joanna Augustynowska (posłanka Sejmu VIII kadencji, w ostatnich wyborach kandydowała list PO, ale nie uzyskała mandatu). - Chcę mocno podkreślić, że jestem zwolenniczką edukacji seksualnej, oraz liberalizacji prawa aborcyjnego. Uważam, że podczas dwóch lat rządów obecnej większości sejmowej, prawa kobiet nie są respektowane z należytym szacunkiem - napisała Augustynowska w mediach społecznościowych. W "czarnym proteście" uczestniczyli również, m.in. kandydatka PO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska czy parlamentarzyści Michał Szczerba i Monika Wielichowska. 

REKLAMA

MF, PolskieRadio24.pl 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej