Jagiellonia vs Legia. Był taki mecz, jeden z najlepszych w historii
A jednak można grać piękną piłkę nożną - ta historia jest jak z bajki w mrocznych czasach naszego futbolu - 24 czerwca 1989 roku został rozegrany finał Pucharu Polski pomiędzy Legią Warszawa oraz Jagiellonią Białystok. Przez znawców piłki nożnej mecz uznany został za jeden z najpiękniejszych w naszej historii.
2020-06-24, 11:51
Spotkanie Finału Pucharu Polski zostało rozegrane w Olsztynie, trzy dni po zakończeniu sezonu ligowego, w którym legioniści zajęli 4., a Jagiellonia 8. miejsce. W lidze lepsza była Legia, która wygrała 2:0 w Warszawie i zremisowała 1:1 w Białymstoku. Trenerem Legii był Andrzej Strejlau, a Jagiellonii Krzysztof Buliński
Powiązany Artykuł
Niedziela cudów, czyli jak Legia Warszawa straciła tytuł przy zielonym stoliku
Droga do finału
Legia Warszawa w drodze do finału musiała się mierzyć z ŁKS-em, Górnikiem Zabrze – wówczas jeszcze ówczesnym mistrzem – oraz GKS Katowice. Bramki dla Legii zdobywali wówczas m.in. Stanisław Terlecki, Dariusz Dziekanowski, Leszek Pisz, Dariusz Kubicki, Tomasz Arceusz i Andrzej Łatka.
Jagiellonia miała generalnie słabszych przeciwników, choć w półfinale musiała pokonać Ruch Chorzów, który właśnie świętował zdobyte trzy dni wcześniej Mistrzostwo Polski. Wcześniej pokonała Chrobry Głogów, Stal Stalowa Wola i Bałtyk Gdynia. Gole dla Jagiellonii strzelali wówczas Jacek Bayer, Sławomir Głębocki, Jarosław Michalewicz, Mariusz Lisowski, Janusz Szugzda i Andrzej Szymanek.
A jednak można pięknie grać w piłkę
Powiązany Artykuł
Ten gol kosztował go życie. Tragedia po samobójczym trafieniu Escobara
Finał rozegrany został 24 czerwca, o godzinie 17., na stadionie OSiR Olsztyn. Sędzią głównym tego spotkania był Krzysztof Perek z Poznania.
REKLAMA
Mecz rozpoczął się od bardzo składnych akcji obu zespołów. Cios za cios. Było widać, że piłkarze w tym dniu byli dobrze dysponowani. Walka toczyła się na całym boisku. Na szczęście nie była brutalna. W całym spotkaniu arbiter pokazał tylko dwie żółte kartki.
Już w 8. minucie meczu padł pierwszy gol. Dariusz Wdowczyk dośrodkował bardzo dokładnie do Romana Koseckiego, który uderzył z pierwszej piłki. Po wyjątkowej urodzie woleju futbolówka wpadła do bramki Jagiellonii. W 20. minucie z dystansu uderzył Krzysztof Iwanicki z Legii. Bramkarz Jagiellonii, Mirosław Sowiński odbił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Dziekanowski i podwyższył na 2:0. W 28. minucie ponownie strzelał Iwanicki i znowu goalkeeper sparował piłkę. Tym razem pod nogi Koseckiego. A ten z zimną krwią wykorzystał sytuację. Drużyna z Warszawy prowadziła już 3:0. Jagiellonia jednak nie poddawała się. Prowadziła nadal otwartą, ofensywną grę. I to przyniosło efekt. Trzy minuty po bramce Koseckiego gola zdobył Jerzy Leszczyk z Białegostoku ustalając wynik do przerwy na 3:1.
Powiązany Artykuł
Sir Stirling Moss - dżentelmen, który oddał tytuł mistrza świata Formuły 1
Wszyscy obserwatorzy byli zaskoczeni tak wysokim poziomem gry prezentowanym przez oba zespoły.
Druga połowa także obfitowała w emocje i gole. W 53. minucie udało się zdobyć bramkę Iwanickiemu. Legia w tym momencie prowadziła 4:1. Jagiellonia nadal walczyła, atakowała, choć jak wiemy przy takim wyniku 99 procent drużyn w naszym kraju wówczas przestawało grać. Tymczasem już w 66. minucie drugą bramkę dla Jagiellonii strzelił Jacek Bayer. Zrobiło się już tylko 4:2 dla warszawian. To dodało skrzydeł zespołowi z Podlasia. Z drugiej strony mieli godnego przeciwnika. Legia grała bardzo rozsądnie, zdobywając bramki z pięknie konstruowanych i kończonych kontr. I tak też się stało w 80. minucie kiedy ostatniego gola spotkania na 5:2 strzelił Dziekanowski.
REKLAMA
Rzadko się zdarza, aby kibice drużyny przegranej wychodzili z meczu zadowoleni. Ale prawdziwi kibice piłki nożnej zawsze docenią zespół, jeżeli ten na murawie zostawi "serducho”. Tak było w przypadku fanów Jagiellonii Białystok.
Czytaj także:
- Argentyna 1978: przerwany sen o mistrzostwie świata. Serca krwawiły, Deyna nie strzelił karnego
- 2021 rokiem Kazimierza Górskiego? "Legendarny trener ma szczególne miejsce w sercach Polaków"
Na pomeczowej konferencji trener Jagiellonii, Krzysztof Buliński mówił: "Zbyt szybko straciliśmy bramki. Niestety mimo przedmeczowych uwag nie udało się moim piłkarzom upilnować Koseckiego i Dziekanowskiego. Przy drugim i trzecim golu błędy popełnił bramkarz. Po przerwie zespół grał lepiej, ale kontry Legii podcięły nam skrzydła. Zazdroszczę Andrzejowi (Andrzej Strejlau - przyp.red.) takich piłkarzy jak Roman Kosecki i Dariusz Dziekanowski. Życzę mu powodzenia w rozgrywkach europejskich. Ogólnie mecz był pasjonującym widowiskiem, jakie niezbyt często zdarza się oglądać na naszych boiskach. Wspaniała była też publiczność i organizacja meczu - mówił trener "Jagi".
"Jestem naprawdę szczęśliwy" – komentował z kolei Andrzej Strejlau, trener Legii. "Wcześniej wielokrotnie przegrywaliśmy w decydującym spotkaniu. Tak było między innymi w ubiegłym roku z Lechem Poznań. Wygraliśmy po dobrej grze, szczególnie w pierwszej połowie. Tym razem dysponowałem też pełnym składem, nie licząc kontuzji Stanisława Terleckiego. Do momentu zdobycia piątej bramki, mecz był zacięty i mógł się podobać. Rozumiem smutek trenera Bulińskiego - sam przeżywałem to rok temu" - podkreślał Andrzej Strejlau, który cztery dni po tym sukcesie został powołany na stanowisko selekcjonera Reprezentacji Polski.
W europejskich pucharach Legia już w pierwszej rundzie trafiła na FC Barcelonę. Mimo remisu 1:1 w stolicy Katalonii, przegrała u siebie ze słynną Barcą 0:1.
REKLAMA
AK
24 czerwca 2020 roku Legia i Jagiellonia znów się zmierzą, tym razem w meczu 32. kolejki Ekstraklasy. Początek spotkania o 20.30.
Czytaj także:
- Terminarz rundy finałowej - grupa mistrzowska i spadkowa
- Tabela Ekstraklasy
- Ekstraklasa: Legia jedzie do Białegostoku. Vuković: o sile Jagiellonii świadczą jej wyniki
REKLAMA
REKLAMA