Tomasz Sikora - jedyny polski lider biathlonowego Pucharu Świata
10 stycznia 2009 roku polski biathlonista Tomasz Sikora został liderem Pucharu Świata. Miał wtedy 35 lat. Trzy lata wcześniej zdobył srebrny medal olimpijski.
2021-01-10, 05:00
- Tomasz Sikora dwukrotnie w sezonie 2008/2009 obejmował prowadzenie w PŚ biathlonistów. Niestety nie udało mu się utrzymać pozycji lidera. Ostatecznie sezon zakończył na drugim miejscu
- Srebrny medalista olimpijski z Turynu rywalizował przez 24 lata.
- Medal igrzysk przekazał na licytację na rzecz młodego biathlonisty, który uległ nieszczęśliwemu wypadkowi
Wyjątkowy dla Polski sezon 2008/2009
Cały cykl Pucharu Świata rozpoczął się zawodami w szwedzkim Ostersund. Odbyły się one w dniach 3 – 7 grudnia 2008. Klasą błysną Sikora zajmując drugie miejsce w sprincie oraz wygrywając kończący cykl wyścig na dochodzenie. Niestety w pierwszej konkurencji, biegu indywidulanym, uplasował się na dwunastej pozycji. Wszystkie te wyniki pozwoliły na zajęcie drugiego miejsce w klasyfikacji generalnej. Prowadził, z przewagą 13 punktów nad Polakiem, Norweg Emil Svendsen. Następne zawody miały miejsce w austriackim Hochfilzen. Polakowi udało się zająć trzecie miejsce w biegu na dochodzenie. W sprincie był czwarty. Niestety przewaga lidera nad Sikorą urosła do 42 punktów. W następnych biegach, w tej samej miejscowości, Svendsen wypadł bardzo źle. Sikora natomiast zawsze był w czołówce. Nadrobił dużo punktów do Norwega. Różnica zmniejszyła się do 10 oczek.
10 stycznia 2009 roku - historyczny dzień dla polskiego biathlonu
Zawody odbywały się w niemieckim Obersdorfie. Pierwszy wyścig, sprint, był wyjątkowo emocjonujący. Sikora zaczął nie najlepiej. W pierwszym strzelaniu, leżąc, miał jedno pudło. Na szczęście w tym dniu był wyjątkowo dobrze dysponowany biegowo. Miał jeden z najlepszych czasów. I to pozwoliło na zajęcie trzeciego miejsca w biegu. Bardzo źle w tych samych zawodach wypadł Svendsen. Miał aż trzy pudła. Zajął dopiero 25. miejsce. To był historyczny moment. Tomasz Sikora został pierwszym w historii biathlonu liderem Pucharu Świata.
„Będzie ciężko utrzymać tę koszulkę. Ale łatwo się nie poddam” - zadeklarował Sikora w "Przeglądzie Sportowym".
REKLAMA
Uzyskał 6 punktów przewagi nad Norwegiem.
Nie udało się utrzymać lidera do końca sezonu
Późniejsze zawody nie były już tak łaskawe dla Polaka. Stracił pierwszą pozycję. Nagła zmiana sytuacji nastąpiła dopiero w Koreańskim Pjongjangu. Tam Svendsen całkowicie zawiódł. Wykorzystał to Sikora i znowu objął prowadzenie. W azjatyckich biegach pierwsze skrzypce grał natomiast drugi z Norwegów Ole Bjorndalen. Wysunął się na drugie miejsce. Tracił do Polaka 23 punkty. Jeszcze po zawodach w kanadyjskim Vancouver Sikora prowadził. Ale przewaga stopniała do 2 oczek. Ostatecznie cały cykl zakończył się zwycięstwem Bjorndalena. Uzyskał na koniec sezonu 1080 punktów. Wyprzedził naszego reprezentanta o 310. Tak zakończył się ten wyjątkowy sezon. To było największe osiągnięcie polskiego sportowca w historii Pucharu Świata w biathlonie.
Przyjemna niespodzianka
Co roku, trenerzy występujących w Pucharze Świata drużyn narodowych, dokonują wyboru najlepszych zawodników tej dyscypliny. „Biathlonistą Roku 2009” został wybrany Tomasz Sikora.
„Nie spodziewałem się takiego wyróżnienia. Trenerzy docenili chyba moją równą formę” - mówił Sikora.
REKLAMA
Wcześniej w Turynie zdobył srebrny medal olimpijski
„Przez dwa tygodnie zmagałem się z bólem zatok. Spałem po trzy, cztery godziny. Ciągle szukałem sposobu na ból. Przed samym biegiem wydawało mi się, że jestem wyczerpany, ale emocje z nim związane dodały mi energii i mogłem powalczyć o medal” - wspominał Sikora przedstartowe napięcie na eurosport.pl.
A dramaturgia tego biegu była ogromna. Takiego scenariusza nie powstydziłby się sam Alfred Hitchcock. Do biegu masowego wystartowało 30 zawodników. Z numerem "12" Tomasz Sikora. Jedyny Polak w tej stawce. Pierwsze z czterech strzelań miał bezbłędne. Zajmował 10. miejsce. Drugie także bez pudła. Był już na drugiej pozycji. Prowadził Bjorndalen mając aż 20,3 sekundy przewagi. W trzecim pudło zaliczył lider. Polak był znowu bezbłędny. Dystans skrócił się do 1,6 sekundy.
W ostatnim, czwartym, całą przewagę zaprzepaścił Norweg. Dwa strzały niecelne. Sikora, widząc wynik przeciwnika, starał się zachować spokój. Niestety jeden strzał był nietrafiony. Mimo rundy karnej, na finiszową trasę wybiegł jako pierwszy. Miał 3,3 sekundy przewagi nad Niemcem Michaelem Greisem. Dał się rywalowi dogonić i wyprzedzić.
„Do dziś nie wiem, czy podjąłem słuszną decyzję. Bałem się, że jak będę walczył do końca, to 'wyłączą mi prąd' i zostanę z niczym. Około 200 metrów przed metą obejrzałem się i zobaczyłem, że Bjorndalen jest 50 metrów za mną” - wspominał, już ze spokojem, zdobycie olimpijskiego srebra. Po dziś dzień jest to jedyny Polski medal w tej dyscyplinie sportu.
REKLAMA
Wszystko zaczęło się pod koniec lat osiemdziesiątych
Wychowywał się w czasach, kiedy dzieci cały swój wolny czas spędzały na podwórku. Jego pierwszą dyscypliną, którą trenował już w szkole podstawowej były biegi narciarskie. Jeden z nauczycieli uznał, że w tej dyscyplinie Sikora osiągnie wyniki. I nie pomylił się.
„Narciarstwo było zimą metodą na spędzanie wolnego czasu. Nie traktowałem tego jako obowiązek a jako przyjemność. Natomiast latem były inne sporty, które nie sposób zliczyć. Ja w ogóle bardzo lubię sport” - opisał swoje początki w rozmowie z Tomaszem Sokołowskim na maluchy.pl.
Biathlonem zainteresował się na poważnie w wieku 15 lat. Karierę zakończył mając 39. Jest nie tylko wybitnym sportowcem, ale i dobrym człowiekiem. Swój medal olimpijski przekazał na aukcję. Wylicytowana kwota była przeznaczona na rzecz młodego zawodnika biathlonu, który uległ wypadkowi w czasie zawodów. Srebrny krążek został sprzedany za 55 500 złotych.
AK
REKLAMA
REKLAMA