Tylko aplauz i zaakceptowanie. Felieton Miłosza Manasterskiego

"Jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć" - pisał George Orwell. Politycy Platformy Obywatelskiej - Borys Budka i Rafał Trzaskowski już nie mają ochoty wysłuchiwać krytyki pod swoim adresem.

2021-02-25, 15:10

Tylko aplauz i zaakceptowanie. Felieton Miłosza Manasterskiego
Rafał Trzaskowski i Borys Budka. Foto: Twitter/Platforma Obywatelska

"Każdy może, prawda, krytykować, a mam wrażenie, że dopuszczanie do krytyki panie to nikomu… Mmmm… Tak, nie… Nie podoba się. Więc dlatego z punktu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być, tak musimy zrobić, żeby tej krytyki nie było. Tylko aplauz i zaakceptowanie. Tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy" - mówi bohater kultowego filmu "Rejs". PO też chce, żeby krytyki nie było, tylko "aplauz i zaakceptowanie", "tych naszych, prawda, punktów, które stworzymy". Aplauz zapewniają już dzisiaj media z kapitałem zagranicznym. Pozostałe więc, gdzie "dopuszczanie do krytyki" jest ciągle możliwe, mają iść do likwidacji. Na pierwszy ogień (ale wcale nie ostatni) – TVP. Info. Okazuje się jednak, że ta idea nie znajduje szerokiego poparcia ani w innych ugrupowaniach opozycji, ani w samej PO.

Powiązany Artykuł

mikrofon tvp info 1200.jpg
Polityk PO grozi czystkami w TVP. "Postuluję zaoranie do dna z kamerzystami włącznie"

Media rzeczywiście potrafią polityków wykreować, ale i zniszczyć. Kariera Richarda Nixon załamała się po aferze "Watergate", którą ujawnili dziennikarze "Washington Post" Bob Woodward i Carl Bernstein. W wyniku afery Nixon ustąpił ze stanowiska prezydenta USA, a władzę w Białym Domu przejęli Demokraci. Czy wówczas Partia Republikańska domagała się publicznie by zamknąć "Washington Post" albo ukarać Woodward'a i Bernstein'a? Było to niezgodne z duchem amerykańskiej konstytucji, ale przede wszystkim źle widziane przez wyborców, dla których wolność słowa ma znaczenie. Innymi słowy, byłby to jeszcze większy skandal.

Przypadków ujawnienia przez dziennikarzy faktów rujnujących kariery polityków i całych partii jest mnóstwo. Nie musimy ich szukać za oceanem. Tzw. "afera Rywina" to przecież efekt opisania przez "Gazetę Wyborczą" spotkania producenta filmowego Lwa Rywina z redaktorem naczelnym pisma Adamem Michnikiem. Skutki tego były katastrofalne dla Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który nie tylko utracił władzę, ale znalazł się nawet poza parlamentem. A jednak żaden z jego polityków nie żądał zamknięcia "Gazety Wyborczej", głowy Michnika czy likwidacji koncernu Agora. Nawet byli komuniści wówczas rozumieli, że za swoje własne błędy nie należy obwiniać tych, którzy je ujawnili.

Debata publiczna, możliwość oceny działań polityków i ich stronnictw to sama esencja demokracji, której dopełnieniem staje się akt głosowania – będący wyrazem osobistej opinii wyborcy. Na jakiej podstawie ów wyborca ma sobie tę opinię zbudować, jeśli na co dzień nie będzie możliwości prowadzenia rozmowy o polityce? Jak bezkarna i zdemoralizowana staje się władza, której nikt nie może publicznie powiedzieć, że popełniła błąd?

REKLAMA

Powiązany Artykuł

shutterstock_1622434081-12.jpg
"Absurdalny i nieuzasadniony". Jolanta Hajdasz o pomyśle PO dot. likwidacji TVP Info

Platforma Obywatelska popełniła mnóstwo kosztownych błędów jako opozycja i w czasie, kiedy była u władzy. Z tych błędów nie chce się dzisiaj ani tłumaczyć, ani rozliczać. Korzysta z ogromnej przychylności mediów z zagranicznym kapitałem. Mediów, które nie tylko ją rozgrzeszają, ale i zaciekle krytykują obecną władzę, dzieląc włos na czworo i przypisując najgorsze intencje najbardziej pozytywnym działaniom. Mając zapewniony "aplauz i zaakceptowanie" liderzy PO biorą się za zwalczanie tych, którzy ośmielają się inaczej oceniać ich działania. Początkowo pogróżki kierowali wobec pojedynczych dziennikarzy, również kierując pozwy do sądów. Teraz jednak postanowili sięgnąć po metodę zwolnień grupowych. Proponowana przez PO likwidacja TVP.Info to nic innego, jak zwolnienie za jednym zamachem wszystkich pracowników telewizji publicznej, którzy potrafią przypominać o aferach z czasów rządów Platformy i krytykować obecne działania jej polityków.

Dziennikarze, którzy nie boją się ujawniać prawdy o politykach w wielu krajach giną, albo trafiają do więzień. Bloger Aleksy Nawalny trafił do rosyjskiego łagru, bo ujawniał korupcję w putinowskiej Rosji. Czy tak samo ma wyglądać Polska pod rządami Trzaskowskiego i Budki? Partia, która chce likwidować media, które bywają wobec niej krytyczne, nie zatrzyma się na jednym kanale informacyjnym. Dzień, w którym PO zamknęłaby TVP.Info byłby końcem wolności słowa w Polsce. Media prywatne chcąc dalej istnieć i zarabiać pieniądze (bo to jest przecież ich głównym celem) dokonałyby głębokiej autocenzury. Ani złego słowa o PO, Rafale Trzaskowskim i Borysie Budce. Tak to wygląda na Białorusi, tak to wygląda w Rosji, gdzie w mediach dla rządzących jest tylko "aplauz i zaakceptowanie". Bartłomiej Sienkiewicz, bohater afery podsłuchowej i były minister spraw wewnętrznych w rządzie PO-PSL nie ukrywa, że planowana czystka w całej telewizji publicznej (nie tylko w TVP.Info!) ma mieć "właściwości pedagogiczne": "Dlatego moja partia postuluje zaoranie TVP do dna i posypanie solą (…) a jej rozwiązanie musi być przestrogą dla potencjalnych naśladowców. Każdego szczebla, z kamerzystami włącznie" – napisał na Twitterze Sienkiewicz. Zwróćmy uwagę: potencjalnymi naśladowcami mogą być inne, prywatne media czy niezależni dziennikarz, który zechcieliby krytykować rządzących polityków PO. Kara za to spotka nawet operatora kamery, który zechce to nakręcić. Jeśli odważą się walczyć o wolność słowa – czeka ich "zaoranie do dna".

Powiązany Artykuł

czerwińska 1200 forum.jpg
"Politycy PO mają zapędy autorytarne". Rzecznik PiS o pomyśle likwidacji TVP Info

Dzisiaj likwidacja TVP Info jest niemożliwa a sam projekt nie może liczyć też na poparcie innych ugrupowań opozycyjnych, które się od niego dystansują. Pomysł zbierania podpisów pod tzw. „obywatelskim” projektem uchwały w tej sprawie nie cieszy się poparciem nawet w samej Platformie. Członkowie PO zaś stosują swoisty "strajk włoski". Potrafili błyskawicznie zebrać podpisy pod poparciem dla Rafała Trzaskowskiego, kiedy potrzebował ich by zmienić w wyborach prezydenckich Małgorzatę Kidawę-Błońską. Dzisiaj tej mobilizacji nie ma i chętnych by zebrać 100 tys. podpisów brakuje. A podobno tysiące osób jest niezadowolonych z tego, co dzieje się w mediach publicznych… Może nawet najbardziej niechętni mediom publicznym rozumieją, jak wielkim zagrożeniem dla wolności byłaby ich likwidacja.

Miłosz Manasterski

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej