70 lat temu urodził się Bronisław Malinowski
4 maja 1951 roku urodził się Bronisław Malinowski. Złoty medalista IO w biegu na 3000 metrów z przeszkodami, którego pogoń za rywalem na igrzyskach w Moskwie przeszła do historii polskiej lekkoatletyki.
2021-06-04, 05:00
Wielką karierę sportową rozpoczął od występu na XX igrzyskach w Monachium. Był to rok 1972. Miał zdobywać szlify na najważniejszych imprezach. Liczył sobie dopiero 21 lat. W biegu finałowym starał się walczyć o medal, ale ostatecznie zajął najbardziej nielubiane przez sportowców, czwarte miejsce. To go zmotywowało do jeszcze cięższej pracy. Cztery lata później był już drugi. Finisz biegu na 3000 metrów z przeszkodami był bardzo dramatyczny. Polak biegł na trzeciej pozycji. Na ostatniej przeszkodzie, skacząc przez rów z wodą, przewrócił się jeden z rywali. Malinowskiego całkowicie wybiło z rytmu. Nie dość, że musiał przeskoczyć, to jeszcze ominąć leżącego przeciwnika. Nie starczyło już sił na doścignięcie finiszującego z przodu Szweda Andersa Gaerderuda. Ale srebro igrzysk miało swój wyjątkowy smak. Okrasił go rekordem Polski - wynik 8:23,64 minuty jest wciąż najlepszym rezultatem.
Igrzyska w Moskwie
W Moskwie zrealizował swoje marzenie. W dodatku zrobił to w iście ułański sposób. Przed zawodami zwycięstwo zapowiedział Tanzańczyk Filbert Bayia. Nie widział nikogo, kto mógłby mu w tym przeszkodzić. I rzeczywiście rozpoczął wyjątkowo efektowni. Narzucił mocne tempo. Oderwał się od reszty stawki. Uzyskał ponad 100 metrów przewagi. Wydawało się, że nikt mu nie zagrozi. I wtedy szarżę rozpoczął Malinowski. Biegł swoim tempem i odrabiał dystans. Po dzwonku oznajmiającym ostatnie okrążenie, Tanzańczyk miał jeszcze 30 metrów przewagi. Polak przepuścił atak na 200 metrów przed metą. Uskrzydlony wpadł na metę. Zdobył upragniony złoty medal. Został mistrzem olimpijskim.
Niezapomniany Bohdan Tomaszewski nie mógł ukryć emocji, komentując ostatnie metry tego biegu w Polskim Radiu:
„Malinowski atakuje Filberta Bayi, będzie chyba pięknie, będzie pięknie, Wyszedł. Prowadzi, rów z wodą oby szczęśliwie, załamały się czarne nogi pod Bayi. Malinowski jest pierwszy. Ma osiem, dziewięć, piętnaście metrów przewagi. Tak jest złoty (…) jeszcze Polska tu na Łużnikach, obejrzał się, elegancko Bronek, Bronek Malinowski w Moskwie pierwszy złoty medal”.
REKLAMA
Tak zaczynał, późniejszy mistrz igrzysk
Urodził się w Nowem nad Wisłą, około 30 kilometrów od Grudziądza. Jego mama pochodziła ze Szkocji, a tata był bohaterem spod Monte Cassino. Wyniósł z domu najlepsze wzorce. Był człowiekiem pracowitym. Pod koniec lat sześćdziesiątych rozpoczął naukę w Grudziądzu. W 1968 roku zapisał się do klubu z tego miasta Olimpii. Był z nim związany przez całą swoją sportową karierę. Bardzo solidnie przygotowywał się do każdego sezonu. Cały plan rozpisany był w najdrobniejszych szczegółach.
"Bronka cechowała przede wszystkim wytrwałość i dyscyplina w realizacji postawionych przed sobą celów. Trzeba podkreślić, że w jego przygotowaniach nie było mowy o żadnej odskoczni w lewo czy prawo. Mam tu na myśli różne propozycje startów, które Bronek otrzymywał od menedżerów z Francji czy Anglii. Ponieważ nie miał wcześniej nic takiego zaplanowanego, odmawiał świadomie często rezygnując z dochodu, który wiązał się z dodatkowym startem" - wspominał Malinowskiego jego brat, były prezydent Grudziądza, Robert Malinowsk.
Z drugiej strony był człowiekiem bardzo pokornym. Umiał docenić poziom sportowy rywali z bieżni. Poleciał kiedyś na obóz przygotowawczy do Kenii. Tam spotkał miejscowych zawodników. Większość biegała ubrana w długie spodnie, bez butów. Wydawało mu się, że wygra bez problemu. Przegrał z kretesem, a po minięciu mety kilkanaście minut dochodził do siebie.
"Brat pojechał kiedyś do Kenii na obóz sportowy wraz z dwoma kolegami Ryszardem Kopijaszem i Janem Kowalem. Brali udział w zawodach miejscowych na bieżni z gliny (…) Nasi myśleli, że wygrają w cuglach. Nic bardziej mylnego, w połowie dystansu okazało się, że naszym po prostu brakowało już tlenu. Pamiętam jak Bronek opowiadał, że po minięciu mety przez kilkanaście minut musiał być cucony. To był właśnie jego najtrudniejszy bieg w życiu" - wspominał Robert Malinowski.
REKLAMA
Wypadek
27 września 1981 roku Bronisław Malinowski zginął w wypadku samochodowym do którego doszło na moście w Grudziądzu.
„Lekarz podszedł tylko do wraku, przez okno w aucie zmierzył jego puls i odszedł machając ręką. Ludzie mówili, żeby reanimować, że to przecież Bronek Malinowski, ale chyba nawet nie próbowano. Wszyscy byliśmy w szoku” - wspominali świadkowie wypadku.
Był u szczytu sławy. Rok po największym sukcesie na igrzyskach olimpijskich w Moskwie.
REKLAMA
Nigdy nie dowiemy się, jak potoczyła by się jego dalsza kariera. Jakie trofea padły by jego łupem.
„Bronek był perfekcjonistą i młodzież docenia sposób w jaki zdobył te medale. W Polsce jest 15 szkół imienia Bronka. To że był dobrym sportowcem i dobrym człowiekiem powoduje, że był osobą kompletną” - mówił brat Malinowskiego.
AK
REKLAMA