Cenzorzy z opozycji krzyczą o wolności słowa. Felieton Miłosza Manasterskiego

Wiele lat po upadku bloku sowieckiego znów musimy myśleć nad tym, jak zabezpieczyć naszą wolność wypowiedzi. Nie jest ona dana raz na zawsze, a do czynników stanowiących dla niej zagrożenie należy zaliczyć media społecznościowe, obce mocarstwa i polityków opozycji.

2021-07-09, 12:10

Cenzorzy z opozycji krzyczą o wolności słowa. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Shutterstock/Yuri Snegur

Od kiedy dostęp do internetu stał się powszechny, wiele osób widziało w nim narzędzie do nieskrępowanych wypowiedzi. Dzisiaj wiemy, że była to wiara naiwna. Owszem, internet - jak papier - cierpliwie przyjmie każdą opinię. Ale to, czy ktokolwiek będzie miał do niej dostęp zależy od czynników, na które autor nie będzie mieć żadnego wpływu – np. pozycji w wyszukiwarce albo dostępności dla innych użytków sieci. Globalne media społecznościowe pokazały swoją siłę i arogancję, blokując najważniejszego polityka wolnego świata – prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeśli sam Donald Trump przegrał starcie z amerykańskimi firmami, to jakie szanse mają zwykli obywatele trzecich krajów, takich jak Polska?

Powiązany Artykuł

shutterstock tvn telewizja 1200.jpg
"Wprowadzi standardy unijne". Sebastian Kaleta o projekcie noweli ustawy o radiofonii i telewizji

Przypadków cenzury w internecie mamy już tysiące. Są to głównie efekty działania zaprogramowanej sztucznej inteligencji. Ta patroluje cyberprzestrzeń szybciej i skutecznej niż mogłyby pomarzyć połączone siły Milicji Obywatelskiej, Służby Bezpieczeństwa i Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Wolniej, ale podstępniej działa ludzka inteligencja, która podpowiada politykom opozycji, że do idei cenzury warto przekonywać społeczeństwo. Temu służy bowiem celebrowane od lutego br. zbieranie podpisów pod projektem ustawy o likwidacji stacji informacyjnej TVP Info i wszystkich programów informacyjnych telewizji publicznej. Jest z góry wiadome, że w Sejmie taka ustawa nie ma żadnych szans na poparcie większości. Chodzi więc nie o realne działania polityczne, ale o zaszczepienie Polakom myśli, że w Polsce nie powinno być polskiej, państwowej telewizji.

Właśnie to słyszymy teraz ze strony opozycji, kiedy grupa posłów wniosła do Sejmu projekt zmiany ustawy o radiofonii i telewizji. W tle majaczy sprawa koncesji dla koncernu TVN. - Te przepisy mają zapobiec przejmowaniu podmiotów w Polsce i wpływaniu na opinię publiczną przez zewnętrzne podmioty, zwłaszcza spoza UE – powiedział na konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki, wyrażając zdumienie, że do tej pory nie "załataliśmy" jeszcze tej luki prawnej. Ci sami politycy, którzy działają na rzecz pozbawienia telewizji publicznej programów informacyjnych, walczą także o to, by w Polsce nie było żadnych regulacji dotyczących przejmowania mediów prywatnych. Dla nich "wolne media" to takie, które znajdują się całkowicie poza kontrolą państwa polskiego, które mogą swobodne realizować cele polityczne innych krajów i wpływać na opinię publiczną.

Powiązany Artykuł

tusk 1200 (3).jpg
"Pani będzie moralnie odpowiedzialna". Tusk atakuje dziennikarkę TVP Info po pytaniu o Amber Gold

Żaden kraj UE nie opiera swojej strategii medialnej na "wolnej ręce rynku". Tylko Polska pozwala na swobodne transakcje w tym obszarze. Doskonałym przykładem jest właśnie koncern TVN przechodzący z rąk do rąk. Jak to wpływa na pracę dziennikarzy, pisano już wielokrotnie, padają tu bardzo poważne zarzuty. Dzisiaj kolejnym kupcem TVN jest firma amerykańska, ale jaką mamy gwarancję, że za chwilę jej akcji nie nabędzie rosyjski oligarcha?

REKLAMA

O takiej sytuacji mówił premier Mateusz Morawiecki: – Wyobraźmy sobie, że jakieś medium w Polsce – bardzo duży portal czy telewizja, radio lub gazeta – miałoby zostać kupione przez podmiot rosyjski, chiński albo z krajów arabskich. Czy chcielibyśmy wtedy jako obywatele mieć prawo powiedzieć "nie"? – pytał szef rządu. - Polski rynek medialny po 1989 r. to przypadek niespotykany w Europie. Francja, Hiszpania, Niemcy mają bardzo precyzyjne regulacje dotyczące zarówno koncentracji kapitału, jeśli mowa o koncesjach, jak i koncentracji krzyżowej w różnych obszarach mediów – mówił w TVP.Info wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta.

Czy dzisiaj da się przerobić TVN24 na polską Al-Jazzeerę, Russia Today albo China Global? Tak, wystarczy tylko dysponować odpowiednimi środkami. Wolny rynek ma to do siebie, że wszystko da się kupić, jeśli zaoferuje się korzystną cenę. Korzyści, jakie odniosłaby Rosja lub inne obce mocarstwo z posiadania popularnych mediów w Polsce są aż nazbyt oczywiste. Byłoby to potężne narzędzie wpływu nie tylko na opinię publiczną w Polsce, ale i całej Unii Europejskiej. Ostatnie ataki hakerskie w Polsce, USA i Niemczech powinny przebudzić z uśpienia tych, którzy wciąż uważają, że historia już się skończyła.

Powiązany Artykuł

tusk free shutterstock_1230635641 1200.jpg
"Hejt i nienawiść". Kubiak o atakach na TVP po powrocie Tuska

Inna sprawa, że proponowane przepisy nie idą daleko, jeśli chodzi o zabezpieczenie wolności słowa w Polsce. Nowelizacja ustawy o KRRiT mówi o tym, że właściciel może być spoza UE, nawet spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego, w tym przypadku może posiadać nawet do 49 proc. udziałów. Są to więc regulacje raczej ostrożne niż radykalne. Sebastian Kaleta w programie TVP Info tłumaczył: - Wydaje mi się, że panika, która jest wokół tego rozsiewana, jest kompletnie sprzeczna z proponowanymi przepisami. A kilka dni temu te same osoby nie widziały nic zdrożnego w tym, że zbierają podpisy pod likwidacją konkretnej stacji informacyjnej, bo nie podoba im się to, co jest w tej stacji prezentowane. (…) To jest pokaz hipokryzji: ma być tak jak za Donalda Tuska – w mediach publicznych ma się tylko bić brawo i w mediach prywatnych również – podsumował wiceminister Kaleta.

Histeryczną reakcję na jakiekolwiek zmiany w świecie mediów poznaliśmy już zimą. 10 lutego media z kapitałem zagranicznym przerwały nadawanie programu w proteście przed rzekomym ograniczeniem wolności słowa. Wtedy chodziło o dyskutowany dopiero podatek od reklam, jednakowy dla wszystkich podmiotów niezależnie od kraju pochodzenia ich właścicieli. Jednak w przypadku koncernu działającego poprzez spółkę w Holandii (powszechnie znanej jako europejski raj podatkowy), to było to szczególnie irytujące.

REKLAMA

Wtedy dowiedzieliśmy się, że zagraniczne media nie chcą płacić w Polsce podatków. Dzisiaj wiemy, że wspierane przez polityków opozycji, są gotowe zrobić wszystko, by zachować całkowitą niezależność od państwa polskiego. Nic nie może ograniczać ich działań ani przychodów z reklam docierających do polskich konsumentów. Można zrozumieć, że myślą tak chciwi biznesmeni, ale trudno wybaczyć, że popierają ich polscy politycy w dodatku powołujący się na prawa człowieka. Te akurat w starciu z potęgami biznesu i obcymi mocarstwami nie mają żadnych szans, jeśli pozbawimy państwo polskie możliwości reagowania na gruncie prawnym i odbierając mu media publiczne.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej