Andrzej Wyglenda i Jerzy Szczakiel - mistrzowska para

- Uważałem go za zawodnika nieobliczalnego na torze - wspominał swojego partnera Andrzej Wyglenda. 11 lipca, 50 lat temu wraz z Jerzym Szczakielem wygrali II mistrzostwa świata par na żużlu.

2021-07-11, 05:00

Andrzej Wyglenda i Jerzy Szczakiel - mistrzowska para
Żużel - zdjęcie ilustracyjne . Foto: Sergey Kuznecov/Shutterstock.com

MFM rozpoczęła, pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, poszukiwanie nowych, ciekawych form żużlowej rywalizacji. Chodziło o uatrakcyjnienie zawodów, a co za tym idzie także pozyskanie nowych sponsorów. Od 1936 roku toczyła się walka o tytuł indywidualnego czempiona globu. W 1960 wprowadzono zawody drużynowe. Uznano, że należy spróbować zorganizować także rywalizację par. W 1968 odbyły się nieoficjalne zawody w niemieckim Kempten. Wygrali w nich Szwedzi przed Brytyjczykami i Norwegami. Specjaliści uznali, że ten pomysł ma racje bytu. Postanowiono, że w roku 1970 przeprowadzone zostaną pierwsze oficjalne zawody o tytuł czempiona globu par żużlowych. Polacy zaznaczyli w nich swoja obecność. Para Marian Spychała oraz Paweł Mirowski wywalczyła w eliminacjach drugie miejsce i zdobyła prawo do występu w finałach. Na nie jednak nie pojechali.

- Można powiedzieć, że to komuna odebrała szansę na życiowy sukces obu dzielnym żużlowcom - stwierdzono na sportowefakty.wp.pl.

Z niewiadomych przyczyn, ówczesna władze żużla w Polsce, nie zaakceptowała tej formy rywalizacji. W związku z tym nie pozwoliła naszym reprezentantom pojechać na finał rozgrywany w Szwedzkim Malmo. Mimo, że w eliminacjach zdobyli awans.

Bardzo szybko zorientowano się, że był to duży błąd

Polski Związek Motorowy bardzo szybko zdał sobie sprawę z wielkiej gafy jaką popełnił. Rozpoczęto starania o jak najszybsze zatuszowanie, braku naszej reprezentacji na finałach I mistrzostw świata par. Władze wpadły na pomysł aby drugą edycję czempionatu zorganizować w Polsce. MFM wyraziła zgodę. Zapadła decyzja, że zawody odbędą się w Rybniku. Trzeba był jak najszybciej znaleźć parę naszych żużlowców, którzy mogliby wystąpić w zawodach. Mieli pokazać się z jak najlepszej strony. Nasz kraj, jako organizator miał zapewniony udział w finałach.

REKLAMA

Rozpoczęto poszukiwania pary, która spełniła by oczekiwania

Żużlowcem, od którego zaczęto budowanie zespołu, był Andrzej Wyglenda. Wielokrotny zdobywca medali mistrzostw świata, w jeździe drużynowej, spełniał wszystkie kryteria. Wspaniała praca zespołowa, doświadczony lider, zdobywca wielu trofeów. Dodatkowo pochodził z Rybnika. Znajomość miejscowego toru była dużą przewagą. Należało tylko dobrać do niego odpowiedniego partnera. Pierwszy wybór padł na Antoniego Worynę. Dwukrotny brązowy medalista indywidualnego czempionatu globu, pochodził także z miasta gdzie miały odbyć się finały. Jednak Woryna nieco spuścił z tonu. Powodem były rozliczne kontuzję oraz fakt, że zaczął jeździć zdecydowanie ostrożniej. Nie szarżował. Podchodził do wyścigów zdecydowanie spokojniej niż na początku swojej kariery.

- Nigdy nie jeździłem w Antkiem w parze. Byliśmy indywidualistami. Mimo że jeździliśmy w Rybniku w jednym klubie, gdyby postawiono na Antka, nie wiem czy osiągnęlibyśmy sukces - mówi Andrzej Wyglenda, podając za sportowefakty.wp.pl.

Zaczęto zastanawiać się czy do rutyniarza nie należało by dokooptować młodego, ambitnego zawodnika? Był taki dwudziestojednoletni żużlowiec. Nazywał się Jerzy Szczakiel.

- Opolanin odznacza się brawurą i dynamiką na torze, a przy tym jest odporny psychicznie - pisały media o młodym sportowcu.

REKLAMA

Jednak Wyglenda nie był do końca przekonany czy ten wybór jest słuszny. Miał bardzo niemiłe wspomnienia związane ze Szczakielem.

- On nie miał wtedy doświadczenia. Nie umiał utrzymać krawężnika. Uważałem go za zawodnika nieobliczalnego na torze. Jedyne z czego go pamiętałem, to z faktu, że parę lat wcześniej we Wrocławiu wsadził mnie w ogrodzenie i złamałem przez niego rękę - wspominał rutynowany żużlowiec na łamach Przeglądu Sportowego.

Zaproponował następujące rozwiązanie. On będzie startował z pierwszego bądź drugiego toru, jego młody partner z trzeciego i czwartego. Władze Polskiego Związku Motorowego przystały na taki pomysł.

11 lipca 1971 roku odbyły się finał II mistrzostw świata par żużlowych, w Rybniku

Za faworytów do ostatecznego zwycięstwa uznano zespoły Nowej Zelandii, Szwecji oraz Czech. Polacy także byli wymieniani w gronie pretendentów do medali, ze względu na atut własnego toru. Jednak nie tylko tor miał znaczenie.

REKLAMA

- Zaznaczała się przewaga zachodnich jeźdźców nad tymi zza wschodniej granicy. Dysponowali świetnym ogumieniem firmy Dunlop, o którym mogliśmy tylko pomarzyć - mówił Jerzy Szczakiel podając za sportowefakty.wp.pl.

Mało brakowało a nasz zespól spóźnił by się na rozpoczęcie finału

- Na zbiórkę przed zawodami przyjechałem pół godziny za późno, bo musiałem pomóc mamie przy przerzucaniu siana - mówił młody żużlowiec, na łamach sportoweopole.pl.

Rywalizacja rozpoczęła się pojedynkiem Polski z Czechami. Pierwszy linię mety przeciął pan Andrzej, tuż za nim finiszował pan Jerzy. Bez najmniejszych problemów wygraliśmy 5:1. W tym samym stosunku pokonaliśmy następne drużyny. Szwecję, Jugosławię i Szkocję. Do końca turnieju zostały nam dwa biegi. Decydujący o mistrzostwie miał się odbyć z reprezentacją Nowej Zelandii. Do tego wyścigu drużyna z Antypodów zajmowała drugie miejsce, o jeden punkt za Polakami.

REKLAMA

- Pamiętam jak w biegu z Nowozelandczykami Barrym Briggsem i Ivanem Maugerem zaryzykowałem i w pierwszym łuku, jadąc bardzo szeroko po zewnętrznej, oparłem tylne koło mojego motocykla o siatkę zabezpieczającą tor. Wszystko po to, by nabrać na wyjściu na prostą jak największą prędkość. Ta sztuka mi się udała. Dziś jak to sobie wspominam, to aż mi się nie chce wierzyć, że człowiek mógł tak pojechać. Widać dopisało nam też szczęście - wspominał Jerzy Szczakiel, swoją ułańską jazdę w tym pojedynku, cytując za sport.pl.

Pojedynek zakończył się naszym podwójnym zwycięstwem. Do złotego medalu brakowało nam pokonania Austriaków, którzy do tego wyścigu zajmowali ostatnie miejsce. Nasz zespół zwyciężył 5:1 i został mistrzem świata par w jeździe na żużlu.

- Turniej był dla nas niezwykle udany, bo Wyglenda znakomicie jeździł po wewnętrznej, a ja mogłem szaleć przy bandach. Dzięki temu nie straciliśmy nawet jednego punktu - stwierdził świeżo upieczony złoty medalista z Opola, na sportoweopole.pl.

Do dziś wielu kibiców uważa, iż był to najwspanialszy występ polskich żużlowców w historii. Nigdy później biało-czerwoni nie zostali mistrzami świata w jeździe parami.

REKLAMA

MFM postanowiła w 1993 roku zakończyć te rozgrywki.

Jerzy Szczakiel zmarł 1 września 2020 roku

- Nie wiedziałem, że chorował. Nie utrzymywaliśmy bliższych kontaktów, ani w czasie kariery, ani po niej. Jak go wspominam? Cichy, spokojny, trochę skryty. Mnie Jurek zawsze będzie się kojarzył z Opolem i z tym wywalczonym wspólnie złotem mistrzostw świata par w Rybniku. Szczerze? Nie wierzyłem, że ta współpraca może się udać - wspominał Andrzej Wyglenda na łamach Przeglądu Sportowego.

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej