Zbigniew Kaczmarek - medalista IO po przejściach - skończył 75 lat
- Do dziś pamiętam, jak słuchałem Mazurka Dąbrowskiego ze złotym medalem na szyi - mówił. 21 lipca, 75 lat temu, urodził się Zbigniew Kaczmarek, brązowy medalista olimpijski z Monachium w podnoszeniu ciężarów. Okazało się, że ten z najcenniejszego kruszcu, zdobyty w Montrealu musiał zwrócić.
2021-07-21, 05:00
Tarnowskie Góry wychowały medalistę olimpijskiego
To śląskie miasto, znane było z bardzo dobrego szkolenia sportowców, zajmujących się podnoszeniem ciężarów. Tam, 21 lipca 1946 roku, na świat przyszedł Zbigniew Kaczmarek. Mały wzrostem, ale wieki duchem. Był wyjątkowo ambitnym młodym człowiekiem. Zawsze chciał być najlepszy. Jego wielkie zaangażowanie i niewątpliwy talem zwróciły uwagę lokalnego rywala Górnika Siemianowice. Przeszedł do niego w wieku 19 lat. Już jako dojrzały młodzieniec osiągnął ciężar ciała 67 kilogramów. To zdecydowało o tym, że całą swoją karierę rywalizował w wadze lekkiej, do 67,5 kg. Jego idolem był kolega z podestów, z tej samej kategorii, Waldemar Baszanowski. Pan Waldemar był dwukrotnym złotym medalistą igrzysk, w latach 1964 oraz 1968. Zauroczenie Kaczmarka, zdobywcą najwyższych laurów olimpijskich, przyjęło wyjątkową formę. Nie dość, że starał się ubierać tak samo jak jego idol, miał taką samą fryzurę, to zawsze zwracał się do niego słowami „Mistrzu”.
Pierwsze sukcesy przyszły, kiedy miał 23 lata
W 1969 wystartował w mistrzostwach świata w Warszawie. Za przeciwnika miał swojego idola pana Waldemara. Nie udało mu się go pokonać. Uległ jeszcze Węgrowi Janoszowi Bagocsowi. Zdobył pierwszy w karierze brązowy medal czempionatu globy. Od tego momentu rozpoczął pasmo sukcesów. Już w następnym roku, w amerykańskim Columbus i rok później w peruwiańskiej Limie był nie do pokonania. W obu tych turniejach wyprzedził, o jedno miejsce na podium, swojego mentora Baszanowskiego. Jednak nie najlepiej mu się wiodło na mistrzostwach starego kontynentu. Tutaj, do roku 1974, nie udało mu się zdobyć złotego medalu. Te zdobywał pan Waldemar.
Na XX igrzyska do Monachium jechał z wielkimi nadziejami
Faworytem był, dwukrotny mistrz olimpijski, Baszanowski. Niestety nabawił się kontuzji, która spowodowała, że w wieloboju zajął dopiero czwarte miejsce. O medale walczyli Kaczmarek oraz Rosjanin Mucharbij Kirżynow oraz Bułgar Mladen Kuczew. Rozpoczęło się wyciskanie. Reprezentant Bałkanów ustanowił rekord świata wynikiem 157,5. Kaczmarek był dopiero piąty z rezultatem 145. Drugą konkurencją był podrzut. Tutaj pokazał się reprezentant Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich osiągając 135, co było nowym najlepszym rezultatem olimpijskim. Polak znowu piąty, 125 kg. O medalach decydowało rwanie. Kirżynow poprawił najlepszy rezultat globu, podnosząc 177,5. Nasz reprezentant, w ostatnim boju, przysłowiowym, rzutem na taśmę, osiągnął 167,5. Dzięki temu wynikowi uplasował się za Rosjaninem i Bułgarem na trzecim miejscu. Uzyskał w wieloboju 437,5 kg. Było to o 2,5 kilograma więcej niż podniósł jego idol Baszanowski. Tak oto pan Zbigniew został brązowym medalistą igrzysk. Dla pana Waldemara był to ostatni występ na olimpiadzie.
Kaczmarek cztery lata później wywalczył złoto, ale musiał je oddać
Po zawodach w Niemczech, nastąpiła zmiana pokoleniowa. Odeszli najlepsi do tej pory ciężarowcy a ich miejsce zajęły „młode wilki”. Wśród nich znalazł się pan Zbigniew. Dwa czempionaty globu, które odbyły się po igrzyskach, przegrał z nową gwiazdą z ZSRR, Petro Korolem. Za wszelką cenę chciał mu się zrewanżować na zbliżającej się XXI olimpiadzie, w kanadyjskim Montrealu. Jak się później okazało nie do końca uczciwie. Na podeście osiągnął 139,5 w rwaniu oraz 168 w podrzucie. To dało 307,5 w wieloboju. O 2,5 więcej niż jego rywal Korol. Zdobył złoty medal. Został mistrzem igrzysk. Całą swoją karierę dążył do tego, aby osiągnąć rezultat, taki jak jego idol. I to w końcu mu się udało.
REKLAMA
- Najładniejszą olimpiadę przeżyłem w Montrealu. Najpierw było miło. Kiedy dowiedziałem się, że mój start wyznaczono na 21 lipca, odczułem dodatkowe emocje. Tego dnia obchodziłem bowiem 30 urodziny. Uznałem to za dobrą wróżbę. Tak mnie to zmobilizowało, że w rwaniu ustanowiłem rekord świata wynikiem 139,5 kilogramów. W efekcie wygrałem. Ponieważ konkurs zakończył się późnym wieczorem, dekoracja odbyła się dopiero następnego dnia. Do dziś pamiętam, jak słuchałem Mazurka Dąbrowskiego ze złotym medalem na szyi - wspominał Zbigniew Kaczmarek, dumę jaka mu towarzyszyła w tamtych chwilach, na łamach Rzeczpospolitej.
Radość trwała tylko trzy miesiące
Na posiedzeniu Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Barcelonie, po zakończeniu zawodów w Kanadzie, zapadła brzemienna w skutkach decyzja. Komitet Wykonawczy postanowił zdyskwalifikować Polaka za stosowanie dopingu. Sprawa była bardzo delikatna. Nigdy w naszej historii, ani przedtem, ani później, nie odebrano medalu olimpijskiego naszemu reprezentantowi.
- Trzy miesiące po igrzyskach i triumfalnym powrocie do kraju dowiedział się, że w jego organizmie wykryto sterydy. Medal musiał odesłać. Ale tego władze już nie nagłaśniały, wolały, by nikt się o tym nie dowiedział - stwierdzono na łamach kierunektokio.pl.
Nie bardzo wiedziano co z tym fantem zrobić? Próbowano w sposób dyplomatyczny interweniować w MKOl. Starania nic nie przyniosły.
REKLAMA
- Zakładamy, że wszyscy są niewinni, dopóki im tego nie udowodnimy - mówił Alexandre de Merode, ówczesny prezydent Komisji Medycznej MKOl, cytując za kierunektokio.pl.
W tym przypadku nie było wątpliwości. Jedynym pocieszeniem było to, że po tej decyzji, brązowym medalistą został nasz ciężarowiec Kazimierz Czarnecki.
Kaczmarek nadal walczył na najważniejszych zawodach
Po igrzyskach w Kanadzie, wystartował na mistrzostwach naszego globu. Zajął trzecie, a rok później drugie miejsce. Na czempionacie starego kontynentu także zdobywał medale. Reprezentował nasz kraj aż do roku 1981. Wtedy postanowił się przenieść do Republiki Federalnej Niemiec. Tam odnosił sukcesy w wadze lekkiej oraz także w średniej. Wywalczył kilka tytułów mistrza tego kraju.
W RFN został ponownie przyłapany na zażywaniu niedozwolonych środków
Na początku pobytu, u naszych zachodnich sąsiadów, stwierdzono, że zażywał substancje dopingowe.
REKLAMA
- Tym razem sam byłem sobie winny. Wspomagałem się medykamentami bez konsultacji z lekarzem. Jedno z lekarstw zawierało niedozwolony środek. Nie znałem jeszcze biegle języka niemieckiego i czytając skład tabletek, o tym nie wiedziałem. Dlatego test dał wynik pozytywny. Sędziowie zwrócili jednakże uwagę, że sam postanowiłem po zawodach dać się przebadać, co dowodziło, że doping przyjąłem nieświadomie. Dodam, że był to mój debiut ciężarowy w Niemczech - mówił Zbigniew Kaczmarek na łamach Rzeczypospolitej.
Polak nigdy nie przyznał się do zażywania dopingu w czasie zmagań na podestach olimpijskich w Montrealu. Zawsze twierdził, że nie przyjął świadomie niedozwolonych substancji przed zawodami w Kanadzie. Uważa, że został skrzywdzony.
AK
REKLAMA