Ekstraklasa: wielki hit i transferowa posucha. Podolski zbawcą ligi?

Do startującego dziś sezonu kluby Ekstraklasy przystępują silniejsze. Przynajmniej finansowo, bo ligę znów opuściło kilku ciekawych graczy, a na ich miejsce przyszli głównie zawodnicy z własną karta na ręku. W osobie niemieckiego mistrza świata pojawiła się za to nadzieja na marketingowy przełom.

2021-07-23, 17:36

Ekstraklasa: wielki hit i transferowa posucha. Podolski zbawcą ligi?
Łukasz Podolski w barwach Górnika Zabrze . Foto: Arkadiusz Lawrywianiec / Forum

Krok przed Europą?

„Sezon ogórkowy” był w tym roku wyjątkowo krótki. Reprezentacje, nie tylko te europejskie, rozgrywały kontynentalne mistrzostwa i to na nich głównie skupiła się uwaga kibiców. Na transfery jeszcze przyjdzie czas – okienko w najmocniejszych ligach Europy jest otwarte od 1 lipca do 31 sierpnia. Do tych standardów dostosowała się polska Ekstraklasa, z tą różnicą, że u nas sezon zaczyna się najwcześniej, bo już dzisiaj. Na polskich klubach wymogło to szybsze ruchy transferowe i dopinanie kadr. Przynajmniej teoretycznie powinny być one gotowe na start rozgrywek, a potem tylko ewentualnie nieznacznie korygowane.

Jak będzie w praktyce – przekonamy się – ale jednego możemy być pewni – większego hitu niż transfer do Ekstraklasy mistrza świata z 2014 r. już tego lata nie zobaczymy.

Powiązany Artykuł

kapustka 1200 f.jpg
Ekstraklasa: Legia poważnie osłabiona. Kapustka straci długie miesiące

Podolski szansą dla ligi

REKLAMA

Lukas Podolski urodził się 36 lat temu w Gliwicach. Do Niemiec przeprowadził się już w wieku dwóch lat, mimo to zachował silne związki z Polską. Trenerom naszej młodzieżówki polecał go Tomasz Kłos w czasach, gdy wspólnie grali w 1 FC Koeln.

Niestety, na talencie Łukasza szybciej poznali się nasi zachodni sąsiedzi i to w ich reprezentacji wystąpił 130 razy strzelając 49 goli. Dwa z nich wbił swojej drugiej ojczyźnie na EURO 2008. Już wtedy deklarował, że czuje się Polakiem i karierę chętnie zakończy w klubie, któremu kibicował w dzieciństwie – Górniku Zabrze. Teraz przyszła pora na spełnienie obietnicy.

Przyjście Podolskiego może być różnie postrzegane w kategorii przydatności sportowej – ma już 36 lat, a w poprzednim sezonie ligi tureckiej strzelił mniej goli niż np. nowy nabytek Lecha Poznań – Artur Sobiech. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że Lukas to wielka szansa marketingowa dla całej ligi. Media społecznościowe Górnika Zabrze od razu zanotowały znaczny wzrost ilości wejść nie tylko z Polski czy Niemiec ale nawet z Azji. Nie można zmarnować tej szansy na zwiększenie rozpoznawalności Ekstraklasy na świecie.

Mistrz świata z 2014 r. nie jest pierwszą gwiazdą, którą trafiła nad Wisłę. W przeszłości grali tu choćby znani z Juventusu Turyn Oliver Kapo i Milos Krasic, król strzelców mundialu 1994 Oleg Salenko, wielokrotny reprezentant Niemiec Ulrich Borowka czy serbski internacjonał Danijel Ljuboja. Dla większości z nich Polska stanowiła tylko przystanek, a dodatkowo chętnie oddawali się tu uciechom życia. Właściwie tylko Ljuboja, choć też od nich nie stronił, stał się gwiazdą polskiej ligi.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

Jakub Świerczok 1200 F.jpg
Ekstraklasa: Jakub Świerczok odchodzi z Piasta. Napastnik obrał zaskakujący kierunek

W przypadku Podolskiego nie powinniśmy chyba mieć takich obaw – silne związki z Polską i Śląskiem sprawiają, że gra w Górniku wydaje się być dla niego spełnieniem dziecięcych marzeń. Ryzyko, że będzie chciał zaszkodzić wizerunkowi ukochanego klubu jest niewielkie.

Powrót reprezentantów

Poza przyjściem Łukasza na rynku transferowym dało się zauważyć, znaną już z poprzednich lat, tendencję powrotną. Wyróżniający się kiedyś gracze Ekstraklasy, którzy w niej wybili się na zagraniczny transfer, w dużej liczbie znów zagrają w Polsce, choć często w innych klubach niż te, które opuszczali.

Bardzo dobrze wspominany w Legii Adam Hlousek zasilił szeregi beniaminka – Bruk-Bet Termalica Nieciecza. Inny były gracz mistrza Polski – Janusz Gol wzmocnił Górnika Łęczna.

REKLAMA

Do Jagiellonii wracają bohater EURO 2016 – Michał Pazdan, a także – po siedmiu latach – jej były lider – Dani Quintana. Dominik Furman uzupełnia stawkę byłych Legionistów, którzy wracają z zagranicznych wojaży do kraju – zagra w Wiśle Płock, gdzie występował już w latach 2016-2020.

Warto odnotować też, że kolegą klubowym Podolskiego w Zabrzu został Grzegorz Sandomierski, któremu kolejny raz nie udało się podbić zagranicznej ligi – tym razem rumuńskiej.

Oprócz Quintany wszyscy wyżej wymienieni to byli reprezentanci Polski, a Hlousek – Czech. Nadal mogą stanowić duże wzmocnienie swoich klubów, nie zapominajmy jednak, że opuszczali Polskę młodsi i zazwyczaj w lepszej dyspozycji.

Stulecie bez kibiców?

REKLAMA

Niezadowolenie z ruchów na rynku transferowym panuje w Poznaniu. Kibice Lecha nie mogą darować działaczom, że klub, który zarobił w ostatnich latach 40 mln. euro na transferach na wzmocnienia w tym czasie wydał tylko trzy. I grożą bojkotem:

- My kibole Lecha Poznań w przyszłym roku będziemy świętować setne urodziny klubu, pytanie czy sami czy z klubem – napisali Kibice Lecha Poznań na swoim profilu facebookowym profilu.

„Kolejorz” sprowadził latem wartościowych graczy – m.in. Artura Sobiecha, Barrego Douglasa czy Radosława Murawskiego. Przegrał jednak, ponoć na własne życzenie, walkę o Damiana Kądziora. To zdaniem poznańskich fanatyków ma zwiastować kolejny sezon bez ambicji i sukcesów sportowych.

W Warszawie nikt szat nie rozdziera, choć mistrz Polski – Legia – również nie szalała na rynku transferowym. Tylko za obrońcę Arisu Saloniki – Lindsay’a Rose’a trzeba było zapłacić – około 600 tys. euro. Pozostali trafili na Łazienkowską za darmo, a chociażby Mahir Emreli zdążył już w kwalifikacjach Ligi Mistrzów pokazać, że będzie dużym wzmocnieniem.

REKLAMA

Bilans na plus

Wspomniani Kądzior i Rose to najdrożej pozyskani przez polskie kluby zawodnicy tego lata. Osobny przypadek stanowi transfer Jakuba Świerczoka – jego Piast Gliwice najpierw wykupił z bułgarskiego Ludogorca by następnie z dwukrotnym przebiciem odsprzedać uczestnika EURO 2021 do japońskiej Nagoyi Grampus.

2 mln. euro uzyskane w ten sposób to trzecia wynik okienka transferowe. Więcej otrzymały – Raków za Kamila Piątkowskiego - 5 mln. i Lech za Tymoteusza Puchacza- 3,5 mln. euro.

Nie są to odosobnione przypadki – bilans transferowy klubów Ekstraklasy co roku finansowo wychodzi na znaczny plus. A to oznacza, przynajmniej w teorii, osłabienie poziomu ligi przez odejścia jej czołowych zawodników. I tak przed sezonem 2021/22 osiemnaście grających w niej zespołów wydało na wzmocnienia niecałe 5 mln. euro, a uzyskało w ten sposób prawie 40 mln. W tych realiach sprowadzenie przez Raków Częstochowa Valadana Kovacevicia z FK Sarajewo za pół miliona euro zdaje się być wręcz rozrzutnością.

REKLAMA

Boruc w Śląsku

Pod względem transferowych inwestycji wciąż jesteśmy zatem pod kreską. Nie wszystko da się naprawić wolnymi transferami. W tym roku jednak przynajmniej jeden z nich zwraca uwagę. Młody bramkarz występujący dotąd w West Bromwich Albion zagra w Śląsku Wrocław. Maksymilian Boruc, bo o nim mowa, jak sam mówi „jest spokrewniony z Arturem, ale nie ma z nim kontaktu”. Może uda się w nadchodzącym sezonie kiedy obaj panowie B staną naprzeciw siebie w ligowej rywalizacji?

Na rynku zwraca też uwagę niemal zupełny brak transferów gotówkowych między klubami Ekstraklasy. Brak ograniczeń dotyczących liczby zatrudnionych obcokrajowców sprawia, że wolimy szukać na Bałkanach niż na własnym podwórku. Liczba zatrudnionych „stranieri” to na dzisiaj 178 – prawie 10 na każdy zespół ligi. Stanowi to ok. 30 % wszystkich zgłoszonych graczy, a pamiętajmy, że byłaby zapewne większa, gdyby nie ograniczenia pandemiczne.

Sen o Lidze Mistrzów

REKLAMA

Łatwo dojść do smutnego wniosku, że większość polskich klubów nadal żyje wg dobrze znanego schematu „tanio kupić, drogo sprzedać”, a nawet niewielkie pieniądze wolą wydać za granicą niż na zdolnych Polaków. I trudno się spodziewać, by dalsza część okienka transferowego – nie jesteśmy przecież nawet w jego połowie – miała coś zmienić.

Nowy sezon zapewne wykreuje nowe gwiazdy, które za rok lub dwa zostaną sprzedane w bogatsze ręce. W takich realiach trudno się dziwić, że Liga Mistrzów coraz bardziej oddala się od Polski.

Czytaj także: 

MK


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej