80 lat temu urodził się Marian Szeja, rezerwowy bramkarz mistrzów olimpijskich

- To Marian Szeja, a nie ja powinien grać w meczach eliminacji do mistrzostw świata z Walią i Anglią - mówił Jan Tomaszewski. 20 sierpnia, 80 lat temu, urodził się Marian Szeja, rezerwowy bramkarz reprezentacji olimpijskiej w 1972 roku.

2021-08-20, 05:00

80 lat temu urodził się Marian Szeja, rezerwowy bramkarz mistrzów olimpijskich
Marian Szeja w bramce podczas meczu RFN-Polska w 1971 roku . Foto: Forum/imago sport/Horstmüller
  • Wychował się na Górnym Śląsku, gdzie młodzi ludzie zostawali górnikami albo piłkarzami. Swoją futbolową karierę związał z dolnośląskim Wałbrzychem
  • Dzięki swojej postawie na boisku zyskał uznanie w oczach selekcjonera Reprezentacji Polski, Ryszarda Koncewicza
  • Pojechał na XX igrzyska, do Republiki Federalnej Niemiec, w roli rezerwowego bramkarza. Zastąpił Jana Gomolę, który uległ kontuzji
  • Karierę kontynuował w klubach francuskich

Marian Szeja przyszedł na świat w Siemianowicach Śląskich, 20 sierpnia 1941 roku. To był okropny czas II wojny światowej. Nie miał pięknego, kolorowego dzieciństwa.

Zaraz po okrutnym czasie niemieckiej okupacji, zainteresował się piłką nożną. To była jedyna odskocznia od szarego, codziennego dnia na Górnym Śląsku. Był postawnym młodzieńcem. Koledzy zaczęli ustawiać go na bramce. I tak zostało. Już w wieku czternastu lat zadebiutował w Unii Kędzierzyn.

- Najpierw z Unii Kędzierzyn poszedłem do Concordii Knurów. Był tam działacz, który przede mną wyjechał do Wałbrzycha. Kiedy Concordia spadła z II ligi, przyjechał, ugadał się z dyrektorem mojego hotelu i wspólnie zaproponowali, bym w ramach służby wojskowej pojechał do Wałbrzycha. No i pojechałem - wspominał Marian Szeja, na łamach gazetawrocławska.pl.

W 1960 zadebiutował, w występującym w tamtym czasie na trzecim poziomie rozgrywkowym Górniku Thorezie. Trzy lata później wywalczył, wraz z kolegami z zespołu, awans do II ligi.

REKLAMA

Otrzymał powołanie do polskiej reprezentacji młodzieżowej

O młodym golkiperze zaczęło robić się coraz głośniej. Zwrócił na niego uwagę sztab szkoleniowy, drużyny narodowej U23. Szeja, 26 września 1965 roku, w Lublinie, zadebiutował w meczu z Turcją. Wypadł całkiem dobrze. Bramki nie puścił. Mecz nie zachwycił, ale zakończył się naszym zwycięstwem 2:0.

- Szkoda, że reprezentanci, którzy w swoich klubach grają często wyśmienicie, tu nie wykazywali wielkiej ochoty do pokazania dobrego futbolu - podsumowała występ, naszych młodych orłów, lokalna prasa, podając za kronikasportu.lublin.eu.

Po tym spotkaniu, dostąpił zaszczytu występu w seniorskiej drużynie biało czerwonych. Powołał go Ryszard Koncewicz, który szykował skład na eliminacje mistrzostw Europy w 1968. Szeja wystąpił, 24 października 1965, w spotkaniu z Finlandią, wygranym przez Polskę 7:0. Zebrał bardzo dobre recenzję. Później zagrał najlepszy mecz w koszulce z białym orłem. 5 stycznia 1966 Polska zmierzyła się, po raz pierwszy w historii, w towarzyskim meczu, z Anglią. Dzięki wybitnej postawie naszego golkipera wywieźliśmy cenny remis 1:1.

REKLAMA

- To Marian Szeja, a nie ja powinien grać w meczach eliminacji do mistrzostw świata z Walią i Anglią. Był wówczas najlepszym polskim bramkarzem na mecze z Wyspiarzami. Udowodnił to w meczu z Anglią, który Polska zremisowała w Liverpoolu 1:1 - stwierdził jeden z najlepszych piłkarzy w naszej historii, występujących z numerem 1 na koszulce, Jan Tomaszewski, na łamach walbrzych.naszemiasto.pl.

Mimo bardzo dobrej postawy, golkiper z Wałbrzycha nie otrzymał szansy wystąpienia w spotkaniach eliminacyjnych. Wtedy podstawowymi zawodnikami, strzegącymi naszej bramki, byli Hubert Kosta oraz Jan Gomola z Górnika Zabrze.

XX igrzyska, w Republice Federalnej Niemiec, w 1972 roku

REKLAMA

W eliminacjach rola pierwszego bramkarza przypadła Kostce. On wystąpił w większości spotkań kwalifikacyjnych. U Gomoli lekarze stwierdzili uszkodzenie jednego z kręgów szyjnych. W związku z tym musiał pauzować kilka miesięcy, co wykluczyło go z udziału w igrzyskach. W jego miejsce wskoczył Szeja.

Wystąpił w meczu przeciwko Hiszpanii w Gijon, zakończonym zwycięstwem Polski 2:0. Jednak w żadnym pojedynku na olimpiadzie nie udało mu się zagrać. Biało-Czerwoni wywalczyli złote krążki, pokonując w finale zespół Węgier 2:1. Niemieccy organizatorzy nie przewidzieli w swoich planach, że w zespołach piłkarskich jest więcej niż jedenastu graczy. W związku z tym rezerwowi nie otrzymali medali olimpijskich.

- Wprawdzie od triumfu mojej drużyny minęło wtedy 35 lat, ale krążek odebrałem z wielką radością, dumą i satysfakcją, dzięki staraniom PZPN i dziennikarzy. Uznano, że choć byłem na igrzyskach bramkarzem rezerwowym, to wcześniej miałem spory udział w nasz awans na igrzyska. Podkreślano szczególnie mój decydujący wkład w zwycięstwo 2:0 nad Hiszpanią w Gijon, w którym to meczu wielokrotnie skutecznie interweniowałem, mimo bolesnej kontuzji nogi - wspominał Marian Szeja w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

REKLAMA

W reprezentacji występował przez osiem lat, ale zbyt dużo okazji do gry nie miał. Jednak w każdym pojedynku, w jakim się pokazał, zbierał bardzo dobre recenzje.

- Piętnaście oficjalnych mi naliczono. Ale bywało tak, że już naprawdę nikogo nie było, a ja oddawałem się do dyspozycji. Grałem z Brazylią na Maracanie, z RFN-em, z Anglią dwukrotnie - stwierdził polski golkiper na łamach gazetaworcławska.pl.

Kontynuował karierę za granicami naszego kraju

REKLAMA

Do roku 1973 bronił barw klubu z Wałbrzycha. Jednak pomału, za sprawą wyjazdu Gomoli do Meksyku, otwierały się granice dla naszych piłkarzy. Panu Marianowi udało się wyjechać do Francji, do FC Metz. Później przez sześć lat reprezentował AJ Auxerre.

- Przecierałem też dróżkę innym Polakom, bo trafili tam po mnie Szarmach z Janasem. Przed nimi był też Wieczorek, lecz nie za długo, bo kontuzji łąkotki się nabawił. Grałem tam m.in. z Józefem Klosem z Odry Opole, ojcem Mirka, którego matka w pieluszkach wtedy do Francji przywiozła. A później cała ich rodzina dostała się do Niemiec - mówił Marian Szeja, cytując za wałbrzyszanin.gazetaworcławska.pl.

Po zakończeniu kariery wrócił do Wałbrzycha. Jednak kontaktu z Francją nie stracił. Co roku wyjeżdżał do Auxerre na kilku miesięczne kontrakty, w trakcie których, szkolił miejscowych bramkarzy. Odszedł od nas 25 lutego 2015 roku.

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej