Przydacz o sytuacji na granicy z Białorusią: względy moralno-humanitarne nie mogą zawsze brać góry nad prawem
- Te osoby być może nie miały świadomości, w co się pakują, i trzeba im pomóc. Polska może im udzielić wsparcia legalnie, potrzebna jest tylko zgoda Mińska - powiedział o migrantach na granicy wiceszef MSZ Marcin Przydacz w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" .
2021-08-27, 08:25
Przydacz był również pytany o to, jak rząd zamierza rozwiązać kryzys na granicy z Białorusią. – Najpierw doprecyzujmy, jak wygląda sytuacja. Alaksander Łukaszenka od kilku tygodni celowo ściąga migrantów z Bliskiego Wschodu samolotami. Te osoby są następnie kierowane na granice Unii Europejskiej. Granica z Polską jest stosunkowo szczelna, dlatego w pierwszej kolejności migrantów wysłano na tę z Litwą. Zasadniczym celem Łukaszenki już wcześniej była chęć zdestabilizowania sytuacji na wschodniej fance UE. To element działania hybrydowego, na które musimy też spoglądać przez pryzmat ćwiczeń rosyjsko-białoruskich Zapad odbywających się u naszych granic. Przez dłuższy czas nie budziło to w Polsce zainteresowania – inaczej niż na Litwie, gdzie sprawa wywołała olbrzymią debatę. W związku z tym zmieniono scenariusz. Podjęto działania dezinformacyjne, by to zainteresowanie wywołać – tłumaczył wiceminister.
– Ale z punktu widzenia prawa ci ludzie wciąż znajdują się na Białorusi i to ona odpowiada za obecną sytuację. Nie może być naszej zgody na nielegalną migrację, a przede wszystkim łamanie prawa polskiego i europejskiego. Kodeks strefy Schengen mówi jasno: "Granicę zewnętrzną UE można przekraczać w miejscach do tego wyznaczonych, na przejściach granicznych, w godzinach ich otwarcia". Innej możliwości nie ma. A ponieważ pojawiły się doniesienia o trudnej sytuacji humanitarnej migrantów, zaproponowaliśmy konwój z pomocą. Swoją drogą mamy informacje, że te osoby są zaopatrywane przez stronę białoruską w żywność, picie, papierosy. Ale nasza ciężarówka czeka przed granicą, może dostarczyć jedzenie, wodę, koce, namioty, agregaty prądotwórcze, środki czystości. Strona białoruska nie wydała na to zgody, co pokazuje, jakie są jej prawdziwe cele – powiedział wiceszef MSZ.
Nikt nie został zawrócony
Powiązany Artykuł
Polska podniosła na posiedzeniu w Brukseli kwestię działań Białorusi dot. migrantów. Jest wsparcie KE
Przydacz zdementował też pogłoski, że niektóre osoby przekroczyły granicę i znalazły się po polskiej stronie, zostały jednak zatrzymane i zawrócone z powrotem na Białoruś. – Nie mam takich informacji. Straż Graniczna chroni granice Polski i nie pozwala na ich nielegalne przekraczanie ani w jedną, ani w drugą stronę. Tego samego oczekujemy od białoruskich funkcjonariuszy. A jeśli ktoś chce poprosić o ochronę międzynarodową, to prawo przewiduje konkretne procedury. Zainteresowana osoba może złożyć wniosek na naszym terytorium, ale też w dowolnej placówce dyplomatycznej. Polska ma konsulaty na Białorusi. Mamy też placówki w państwach na Bliskim Wschodzie. Jeśli tylko spełnione zostaną warunki udzielenia azylu – okaże się, że osoby, które o niego wnioskują, są prześladowane ze względów politycznych, rasowych, religijnych – to konsul będzie takie sprawy rozpatrywał – zapewnił.
– Jeśli są tam prześladowani, to mogą udać się do dowolnej placówki i poprosić o azyl. Każdej – nie tylko polskiej, ale europejskiej, amerykańskiej. To powinno się odbywać w drodze przewidzianej przez prawo, nie na zielonej granicy, nie tam, gdzie się teraz znajdują – dodał.
REKLAMA
- Konwój z pomocą dla imigrantów ciągle czeka przy granicy z Białorusią. Trwa oczekiwanie na zgodę Mińska
- "Ta wojna hybrydowa trwa już od jakiegoś czasu". Prof. Grochmalski o sytuacji na białoruskiej granicy
Sytuacja na granicy z Białorusią a kryzys w Afganistanie
Powiązany Artykuł
"Polska stoi u boku swoich sojuszników". Szef MSZ po zamachu w Kabulu
Na pytanie, czy wśród osób na granicy są osoby uchodzące z Afganistanu ze względu na zagrożenie, jakie pojawiło się wobec nich po przejęciu władzy w tym kraju przez Talibów, wiceszef zwrócił uwagę, że "to dwie różne sprawy".
– Zajęcie Kabulu to kwestia ostatnich dwóch tygodni. To, co dzisiaj się dzieje w Afganistanie, być może w przyszłości przyniesie falę uchodźców. Tym bardziej powinniśmy być w Polsce na to przygotowani. I nie mówię tu tylko o kwestiach infrastrukturalnych, takich jak płot na granicy, ale też o wymiarze politycznym, mentalnym. Chodzi o to, by względy moralno-humanitarne nie brały u nas zawsze góry nad kwestiami prawnymi i politycznymi – zaznaczył Przydacz.
– Natomiast napływ migrantów ze strony białoruskiej miał miejsce dużo wcześniej – i to nie byli jedynie Afgańczycy, lecz migranci celowo sprowadzani z Bliskiego Wschodu. Oferowana jest im konkretna usługa: "Przyjedziesz do Mińska, a my ci pomożemy nielegalnie przedostać się do UE". Nie zarzucam nic osobom, które się na to decydują, bo na pewno nie chcą być elementem politycznej gry. Zarzucam władzom w Mińsku to, że instrumentalnie traktują ludzi. Także Komisja Europejska powiedziała o tym we wtorkowym komunikacie. W Brukseli także nie ma zgody na podżeganie do nielegalnej migracji – podkreślił.
Minister powiedział również o ewakuowanych z Afganistanu do Polski. – Sprowadziliśmy 150 tłumaczy pracujących dla Litwy. Pomagaliśmy obywatelom Holandii, Niemiec, Estonii. Wyciągnęliśmy całą lokalną ekipę Międzynarodowego Funduszu Walutowego i ewakuowaliśmy ich w bezpieczne miejsce. Ale przede wszystkim okazaliśmy solidarność i wsparcie ludziom, którzy pracowali dla Polski. Pierwszym priorytetem było ściągnięcie wszystkich naszych obywateli, którzy tego chcieli. I to się udało. W drugiej kolejności ewakuowaliśmy pracowników polskiej ambasady, kiedy tam funkcjonowała. Kierowcy, tłumacze, sekretarze, sekretarki. Wszyscy, którzy chcieli, zostali sprowadzeni do Polski i są bezpieczni. To byli nasi ludzie, czuliśmy za nich odpowiedzialność. Trzecią grupą byli współpracownicy Polskiego Kontyngentu Wojskowego – podsumował.
- Marcin Horała: żądanie ujawnienia danych żołnierzy broniących granic to wypowiedzenie lojalności Polsce
- Wiceszef MON: nasi żołnierze są bezpieczni, poza Kabulem i w drodze do Polski
Wyjaśnił też, że "spłynęło też mnóstwo próśb od osób, które mają już luźny kontakt z naszym krajem". – Chciałoby się pomóc wszystkim, ale takiej możliwości nie ma – przyznał. – Będziemy się starali w jakiś inny sposób wesprzeć tych, którzy mają związki z Polską, a którym nie udało dotrzeć się na lotnisko do bramy. W tym nie mogliśmy pomóc – zapewnił mówiąc o zakończonej ewakuacji.
REKLAMA
Podsumowując bilans tej ewakuacji, wiceszef MSZ zapewnił, że "z Kabulu wywieźliśmy ponad tysiąc osób. 150-200 osób na potrzeby litewskie, kilkadziesiąt na potrzeby innych sojuszników. – Docelowo do Polski trafiło kilkaset osób, są w naszych ośrodkach, odbywają kwarantannę, ale wiemy też, że część będzie chciała wyjechać. Mają rodziny, krewnych w innych państwach. Ci, którzy chcą zostać, mogą liczyć na naszą pomoc – dodał Przydacz .
st
REKLAMA