Wolfgang von Trips - niemiecki arystokrata, który szalał na bolidach Ferrari

- To może się zdarzyć jutro - mówił dzień przed wyścigiem. 10 września 1961 roku podczas GP Włoch zginął hrabia Wolfgang von Trips, niemiecki kierowca. Jego Ferrari wpadło w tłum kibiców. Na miejscu zmarło 11 osób, kolejnych trzech w szpitalu. 60 zostało rannych.

2021-09-10, 05:00

Wolfgang von Trips - niemiecki arystokrata, który szalał na bolidach Ferrari
Wyścig Formuły 1. Foto: screen/TT
  • Niemiecki arystokrata szalał na bolidach Ferrari. W dość krótkim czasie stał się jednym z najlepszych kierowców. Brawura sprawiła, że bardzo często uczestniczył w wypadkach
  • W 1961 hrabia uczestniczył w tragicznym wypadku w którym zginął on sam i grupa kibiców

Hrabia wypadek

Korzenie rodu von Trips sięgają XII wieku. Tradycje rycerskie były przechowywane z dziada pradziada.  Wolfgang był wychowany w duchu szlachetnej rywalizacji, ale także, a może przede wszystkim, w poczuciu godności i przynależności społecznej. Z dzieciństwa wyniósł przekonanie, że jest najlepszy i zawsze musi zwyciężać. Niestety rodzice nie przewidzieli, że zainteresuje się wyścigami samochodowymi. Ponieważ zabronili mu się ścigać postanowił przyjął pseudonim Axel Linther. Pod tym nazwiskiem startował w zawodach. Jeździł brawurowo. Cały czas szarżował, co powodowało, że w bardzo krótkim czasie przylgnęło do niego przezwisko „von Krash” (Hrabia wypadek).

Ekskluzywna marka samochodów zatrudniała wyjątkowych kierowców

Na brawurowo jeżdżącego Niemca bardzo szybko zwrócił uwagę zespól Ferrari. W najlepszych samochodach mogli startować tylko najlepsi kierowcy. Von Trip dostał zaproszenie do Italii na testy. 27-letni „von Krash” został zatrudniony. Zanim zadebiutował w F1 minął rok. Zaczął od startu na jednym z najniebezpieczniejszych torów, Monza. W debiucie zaliczył pierwszy poważny wypadek. Na najtrudniejszym zakręcie na torze - „Curva Grande” - pędząc z prędkością 190 km/h wypadł z trasy. Na szczęście nic poważnego mu się nie stało.

Do roku 1961 von Trip wystartował w 29 wyścigach, z których dwa wygrał, a sześciokrotnie stawał na podium. Dzięki tym sukcesom został pierwszym kierowcą teamu Ferrari.

Niebezpieczny tor Monza we Włoszech

Tor w Italii był jednym z najniebezpieczniejszych, na którym startowali kierowcy w cyklu Grand Prix. Tor nie miał takich zabezpieczeń jakie stosowane są obecnie. Stłoczeni kibice stali zaledwie kilka metrów od toru. Gromadzili się na wale niczym nie odgrodzonym od pędzących bolidów. W dodatku trasa była skomplikowana i bardzo trudna technicznie. Po długiej prostej, nagle zaczynał się bardzo ostry zakręt, co dla rozpędzonych kierowców stanowiło często poważny problem. Bardzo dużo wypadków właśnie tam się zdarzało. Dlatego w 1960 roku kierowcy kilku zespołów odmówili startu w tym wyścigu. Konsekwencją bojkotu było zmniejszenie pojemności silnika do 1,5 litra, co miało spowodować wolniejsze poruszanie się samochodów po torach i tym samym zapewnienie większego bezpieczeństwa uczestników zawodów.

REKLAMA

Przygotowania do GP Włoch w 1961

Rok wcześniej, kiedy jeszcze nie była zmniejszona pojemność silnika, von Trip nie ukończył wyścigu. Na pierwszym okrążeniu zderzył się z Amerykaninem Harrym Schellem. Zwycięzcą został jego kolego z teamu Ferrari, Brytyjczyk Graham Hill. W zawodach w 1961 roku, do kwalifikacji przystąpiło 37 samochodów. Pole position wywalczył „von Krash”. Drugie miejsce zajął kolega z tego samego teamu, Meksykanin Ricardo Rodriguez. Hill zajął dalszą pozycje. Wieczorem przed startem Niemiec spotkał się w kawiarni ze swoim przyjacielem, amerykańskim dziennikarzem Robertem Daleyem. W trakcie rozmowy padły słowa dotyczące wypadów oraz ich konsekwencji, z których najpoważniejszą jest śmierć.

- To może się zdarzyć jutro. O to właśnie chodzi w tym biznesie. Nigdy nie wiesz - miał powiedzieć Wolfgang von Trip cytowany przez Daleya w książce „The Cruel Sport” (Okrutny Sport).

Feralny wyścig 10 września 1961 roku

Samochody Ferrari wystartowały bardzo szybko. Zbudowały przewagę nad resztą stawki. Zawodnik Lotusa, Szkot Jim Clark zaczął pogoń. Za nim skoczyli inni kierowcy. W czołówce zrobił się ogromny ścisk. Już na pierwszym zakręcie „Curva Grande”, Brytyjczyk Garry Ashmor wypadł z trasy i uderzył w nasyp. Został ciężko ranny, ale jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Wyścig nie został przerwany. Na początku drugiego okrążenia, Clark postanowił zaatakować von Tripa na długiej prostej.

- Przygotowywałem się do wyprzedzenia go, a moje przednie koła były prawie na poziomie jego tylnego koła, gdy zaczął hamować. Nagle zaczął zjeżdżać w moją stronę i wpadł prosto na mnie. Szczerze, nie sądzę, żeby zdawał sobie sprawę, że tam byłem. Jestem pewien, że kiedy minął mnie wcześniej, uznał, że jego samochód jest szybszy i zostanę w tyle - opisywał Szkot cytowany przez racefans.net.

REKLAMA

Bolid Niemca wystrzelił w powietrze i wbił się w tłum kibiców. Von Krash wypadł z samochodu. Spadł na ziemię i poniósł śmierć na miejscu. Bolid, który poleciał w stronę widzów zabił 11 z nich. Trzech zmarło po przewiezieniu do szpitala. 60 innych osób doznało obrażenia. Zawodów nie przerwano.

- Dla tych na trybunach i w boksach oraz wokół reszty toru wyścig trwał. Szczegóły wypadku były nieznane i niezapowiedziane przez organizatorów - relacjonował wydarzenia na torze korespondent Motor Sport.

GP Włoch zakończyło się zwycięstwem Hilla, który do momentu zakończenia wyścigu nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji wypadku.

- W zespole Ferrari było niewiele radości ze zwycięstwa Hilla, ponieważ było ono skażone smutnymi wspomnieniami poważnej katastrofy, bardzo niefortunnej - stwierdzono na łamach motorsportmagazine.com.

REKLAMA

Był to jeden z najtragiczniejszych wypadków w historii Formuły 1. Dopiero po nim zaczęto zwracać uwagę na bezpieczeństwo kierowców, a także kibiców. A wcześniej było już kilka bardzo poważnych dramatów. W 1953 na GP Argentyny zginęło 13 osób. Najtragiczniejszy bilans w historii Formuły 1 miała tragedia jaka wydarzyła się we francuskim Le Mans. W tłum kibiców wjechał samochód, śmierć poniosły 84 osoby. Trzy lata później, podczas wyścigu na Kubie życie straciło siedem osób.

Spuścizna von Krasha

Wolfgang von Trips był zaangażowany w promocję kartingu w Niemczech. Niedługo przed śmiercią otworzył tor kartingowy w Kerpen. Później został on wydzierżawiony przez Rolfa Schumachera. Jego synowie Michael i Ralph stawiali tam pierwsze kroki w wyścigach samochodowych. Później Michael został najlepszym kierowcą F1 jeżdżąc w barwach Ferrari.

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej