Kryzys na granicy. Polska poinformowała kraje UE o działaniach białoruskich służb oraz zagrożeniu bezpieczeństwa
Polska poinformowała unijne kraje o prowokacyjnych działaniach białoruskich służb na granicy i o zagrożeniu dla bezpieczeństwa ze strony grupy zatrzymanych nielegalnych migrantów.
2021-09-29, 12:51
Z informacji otrzymanych przez brukselską korespondentkę Polskiego Radia Beatą Płomecką wynika, że ambasador Polski przy Unii Andrzej Sadoś przedstawił swoim odpowiednikom z państw członkowskich sytuację na granicy z Białorusią, która jest zewnętrzną granicą Wspólnoty. Jak relacjonują unijni dyplomaci, poparcia udzieliły Polsce Komisja Europejska, Litwa, Holandia i Grecja.
Powiązany Artykuł
"Sytuacja jest bardzo poważna". Wiceszef MON uzasadnia złożenie wniosku o przedłużenie stanu wyjątkowego
Szantaż polityczny
Polski ambasador mówił na spotkaniu o zagrożeniu dla bezpieczeństwa i szantażu politycznym wobec całej Unii ze strony reżimu Aleksandra Łukaszenki. Powiedział, że obecna sytuacja to wynik turystyki migracyjnej i "przemysłu" stworzonego przez białoruskie władze, które pobierają opłaty za usługi przemytnicze. Przekazał dane wywiadu, że taka usługa kosztuje od 4 tysięcy do 10 tysięcy dolarów.
Andrzej Sadoś poinformował, że migranci są gromadzeni w wieżach wartowniczych po stronie Białorusi, a następnie rozprowadzani wzdłuż granicy. Powiedział też, że białoruskie służby wykorzystują drony, naruszając granicę Polski, by monitorować obecność polskich funkcjonariuszy Straży Granicznej i wojska, i że we wrześniu odnotowano 248 takich przypadków.
- Wiceszef MSWiA: musimy postawić tamę na granicach i zmusić Łukaszenkę, by poszedł po rozum do głowy
- Nielegalna migracja na wschodniej granicy. Premier: wszystkim staramy się pomagać
- Straż Graniczna ujawniła zdjęcia z telefonów imigrantów. "Na Białoruś wyjeżdżają turystycznie"
Prowokacje
Unijni ambasadorowie otrzymali też informacje o niebezpiecznych, agresywnych i prowokacyjnych zachowaniach białoruskich służb na granicy. Chodzi o oddawanie strzałów na ślepo do polskich funkcjonariuszy, o petardach rzucanych w kierunku polskich żołnierzy czy niezidentyfikowanych paczkach na granicy.
Ambasador Polski przy Unii mówił również o dowodach na to, że jedna czwarta z zatrzymanych nielegalnych migrantów może stanowić zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa wewnętrznego. Badanie urządzeń, które mieli przy sobie, wskazało na ich kryminalną przeszłość, powiązania z organizacjami turystycznymi, przemyt migrantów, handel ludźmi oraz przeszkolenie dotyczące posługiwaniem się bronią. Jeden z obywateli Iraku miał dane kontaktowe do osoby powiązanej z tak zwanym Państwem Islamskim.
Przez Rosję
Ponadto z relacji ambasadora Andrzeja Sadosia wynika, że trasa do nielegalnego przekraczania granicy z Polską coraz częściej prowadzi przez Federację Rosyjską. Jednym z dowodów ma być znaleziony bilet na mecz Polska-Słowacja podczas EURO2020, który odbył się w Petersburgu, a drugim - mapa Moskwy z urządzenia należącego do osoby, która była w Rosji co najmniej rok. Polski ambasador przestrzegał, że szlak migracyjny stworzony przez Białoruś i Rosję może zostać wykorzystany do niekontrolowanego przemieszczania się ludzi na terytorium Unii Europejskiej, co może stanowić realne zagrożenie.
Wcześniejsze prezentacje
To druga prezentacja polskiego ambasadora na spotkaniu z przedstawicielami państw członkowskich. Przed tygodniem Andrzej Sadoś informował, że Polska zmaga się ze zwiększoną presją migracyjną. W tym roku było ponad 8 tysięcy prób nielegalnego przekroczenia granicy, w sierpniu prawie 3,5 tysiąca a we wrześniu 4 tysiące. Byli to głównie obywatele Iraku, Afganistanu, Syrii, Rosji i Somalii. Ponad 1500 osób nielegalnie przekroczyło granicę. Ambasador podkreślał, że Polska zapewnia odpowiednią i właściwą ochronę na granicy z Białorusią, która jest zewnętrzną granicą Wspólnoty. Przestrzegał też, że otwarcie nowych szlaków migracyjnych do Unii Europejskiej może doprowadzić do ogromnego kryzysu.
REKLAMA
nj
REKLAMA