Manifestacja w Moskwie: Putin do dymisji
Milicja zatrzymała 69 uczestników pikiety w obronie 31-go artykułu rosyjskiej konstytucji, który gwarantuje prawo do zgromadzeń.
2010-12-31, 13:00
Posłuchaj
Wśród zatrzymanych są organizatorzy demonstracji, były wicepremier Borys Niemcow i tacy opozycjoniści jak Ilja Jaszin. Siły bezpieczeństwa zapewniają, że zostaną oni uwolnieni przed Nowym Rokiem.
Rosyjska opozycja i obrońcy praw człowieka podobne manifestacje organizowali przez cały mijający rok, 31 dnia każdego miesiąca.
Zgromadzeni na placu Triumfalnym w Moskwie wznosili hasło "Putin do dymisji". Życzyli sobie szczęśliwego nowego roku, ale już bez Władimira Putina, rządzącego Rosją ostatnie dziesięciolecie.
Wybitna obrończyni praw człowieka Ludmiła Aleksiejewa powiedziała Polskiemu Radiu, że prawo do zgromadzeń to jedyne, co zostało społeczeństwu pod wieloletnimi rządami Putina. - Na naszą władzę nie możemy wpływać podczas wyborów, ponieważ prawdziwych wyborów nie ma. Jedyne, co możemy zrobić, to wyjść na ulice, dlatego zaczęliśmy to robić - powiedziała 83-letnia Aleksiejewa.
REKLAMA
Podobnego zdania jest dziennikarz i działacz opozycyjny Wiktor Szenderowicz. Jak podkreślił, Władimir Putin odebrał społeczeństwu demokratyczne wybory, wolną prasę, niezależne sądownictwo. - Ale w demokracji jest jeszcze taki dobrze znany Polakom instrument, wyjście na ulice, pokojowe akcje społeczne. Temu żadna władza nie jest w stanie się przeciwstawić, o czym Polacy doskonale wiedzą - powiedział Polskiemu Radiu.
Zdaniem rosyjskich demokratów, takie manifestacje mogą mieć kolosalne znaczenie dla państwa, ponieważ na Moskwę patrzy cała Rosja. Dziś było kilkaset osób, ale zdaniem Szenderowicza, gdyby na ulice wyszły miliony, mogłoby to zmienić historię Rosji. - Jest mi przykro, że odciągnęliśmy ludzi od świętowania Nowego Roku. Ale to tradycja. Musimy jej chronić - dodaje Lew Ponomariow, obrońca praw człowieka.
rk
REKLAMA