O. Marek Blaza: katechizm pięknie się studiuje w czasach pokoju. Ukraińcy mają czekać aż ktoś zabije ich rodziny?

- Prawdy katechizmowe się pięknie studiuje w czasach pokoju. A tutaj co? Mam czekać, aż zabiją moją rodzinę? Aż zniszczą mój kraj? Więc nie mam obiekcji, gdy ktoś idzie na front. Idzie bronić swojej ojczyzny, swoich braci i sióstr. To samoobrona. Nikt nie myśli o tym, że głównym celem jest zabijanie. Św. Ignacy Loyola mówi - miłość zasadza się raczej na czynach, nie na słowach. Ukraiński patriotyzm nie jest teoretyczny - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl o. prof. Marek Blaza, jezuita, duszpasterz akademicki warszawskich studentów greckokatolickich.

2022-03-13, 18:12

O. Marek Blaza: katechizm pięknie się studiuje w czasach pokoju. Ukraińcy mają czekać aż ktoś zabije ich rodziny?

Ewa Zarzycka, portal PolskieRadio24.pl: Kiedy mówimy w Polsce o wojnie i o Kościele, to nasuwa nam się obraz jednego Kościoła, jedna zdecydowanie największa grupa wiernych i jedno stanowisko tego Kościoła wobec wojny. W Ukrainie to chyba nie jest takie proste, chociażby dlatego, że jest tam wiele Kościołów.

O. Marek Blaza: Są dwa Kościoły prawosławne - Ukraiński Kościół Prawosławny, który podlega patriarchatowi moskiewskiemu i Kościół Prawosławny na Ukrainie, autokefaliczny, czyli niezależny. Ta struktura nie jest uznawana przez patriarchat moskiewski. Oprócz tego jest Kościół greckokatolicki i Kościół rzymskokatolicki, zdecydowanie mniejszościowy.  

Nie do końca jednoznaczne stanowisko wobec wojny zajmuje tylko Kościół prawosławny podlegający patriarchatowi moskiewskiemu. Zwierzchnik tego Kościoła, metropolita Onufry, wprawdzie nazwał rzecz po imieniu, określił grzechem kainowym to, co się dzieje i Rosję nazwał agresorem. Ale nie zakazał wspominania patriarchy moskiewskiego i całej Rusi, Cyryla, w liturgii.

A Cyryl oskarża Zachód o wywołanie tej wojny i twierdzi, że Rosja broni w niej podstawowych wartości.

Dlatego część diecezji ukraińskiego prawosławia podległego Moskwie, nie czekając na Onufrego, zabroniła wspominania Cyryla. Część księży nawet uroczyście, publicznie oświadczyła, że nie będą tego robić, bo Cyryl miał być dla nich, jako patriarcha, ojcem i głową, a okazał się być gorszy niż najgorszy ojczym. Ale w tym samym Kościele są księża, którzy wprost uprawiają dywersję.

Czyli?

Współpracują na różne sposoby z władzami rosyjskimi, a nawet wspierają dywersantów - materialnie, duchowo, niekiedy nawet jawnie. Dlatego na zachodniej Ukrainie niektóre samorządy delegalizowały Ukraiński Kościół Prawosławny podległy Moskwie. Bo jak jest wojna, to się podejmuje szybkie decyzje.

REKLAMA

"New York Times napisał", że wojna w Ukrainie ma też charakter religijny. Można na nią tak patrzeć?

To może dotyczyć braku jedności w ukraińskim kościele prawosławnym podległym Moskwie, czyli tego, o czym mówiliśmy. To może skoczyć się jeszcze większym chaosem w prawosławiu ukraińskim, bo może w nim powstać trzecia struktura.

Jak w tym mogą czuć się wierni? Oni mają wojnę, straszliwe zniszczenia, śmierć. Co ich obchodzą tarcia wewnętrzne hierarchii? Chcą pewnie, by ich kapłani byli z nimi. Nie wywierają na nich nacisku?

Sądzę, że to zależy od regionu Ukrainy. Tam, gdzie nie ma bezpośrednio wojny, panuje pewnie jeszcze stare myślenie. Ważna jest jurysdykcja, przynależność administracyjna. Natomiast w parafii greckokatolickiej w Polsce mamy taką zasadę: jeśli prawosławni chcą skorzystać z sakramentów, to, jeśli są odpowiednio przygotowani, są im one udzielane. Nie pytamy, czy on jest z tego Kościoła prawosławnego czy innego. I w naszej parafii jest dużo prawosławnych, najczęściej z ukraińskiego kościoła autokefalicznego. Przychodzą do nas, bo Polski Autokefaliczny Kościół Prawosławny owego Kościoła nie uznaje, a wiernych traktuje jak schizmatyków. Ale mamy też prawosławnych patriarchatu moskiewskiego.

Kiedyś przyszła do cerkwi pewna pani i mówi do mnie tak - proszę Ojca, bardzo mi się u was podoba w parafii. Śpiewacie jak u mnie na wsi, kazanie jest po ukraińsku, a wasz pracodawca mnie nie obchodzi. Czy to papież rzymski, czy patriarcha - czy ja ich kiedyś widziałam? Nie widziałam. A Ojca widzę.

Jest Ojciec duszpasterzem warszawskich studentów greckokatolickich. Wyobraźmy sobie taką sytuację - przychodzi do Ojca młody człowiek, mówi, że idzie na front i prosi o błogosławieństwo. A Kościół głosi - nie zabijaj. To będzie dla Ojca dylemat?

Prawdy katechizmowe się pięknie studiuje w czasach pokoju. A tutaj co? Mam czekać, aż zabiją moją rodzinę? Aż zniszczą mój kraj? Więc nie mam obiekcji, gdy ktoś idzie na front. Idzie bronić swojej ojczyzny, swoich braci i sióstr. To samoobrona. Nikt nie myśli o tym, że głównym celem jest zabijanie. Św. Ignacy Loyola mówi - miłość zasadza się raczej na czynach, nie na słowach. Ukraiński patriotyzm nie jest teoretyczny.

REKLAMA

Mamy w cerkwi dużo matek, których synowie czy córki są na froncie. I to jest wyzwanie. Byłem na wojnie w Chorwacji w 1992 roku, pomagałem w obozie dla uchodźców, ale to była zupełnie inna sytuacja.

I co Ojciec mówi tym kobietom?

Nieraz jest trudno cokolwiek powiedzieć. Staram się je napełnić nadzieją. Ale widać też, że one decyzję dzieci rozumieją, chociaż te decyzje ich bolą.  Rozumieją, że obrona kraju to święty obowiązek, bo jak nie my, to kto?

Czy Ojciec nie zauważył wśród swoich parafian zwątpienia? Bo mogą się zastanawiać, dlaczego Bóg dopuścił, że niewinnie cierpią. Czy jest odwrotnie i sprawdza się powiedzenie "Jak trwoga to do Boga?"

O tak, sprawdza się. W ostatnią niedzielę np. mieliśmy w cerkwi prawie dwa razy tyle ludzi na liturgiach. Część to były nowe osoby, przede wszystkim chyba krewni i znajomi tych, którzy od dawna są naszymi parafianami, ale przyszli też Ukraińcy, którzy już długo mieszkają w Polsce, a do kościoła było im nie po drodze. Nagle pojawili się w cerkwi i ustawili w kolejce do spowiedzi. Wojna przyczyniła się do tego, iż ci ludzie zaczęli myśleć, że w życiu nie chodzi tylko o to, by jak najwięcej zarobić. I uświadamiają sobie: co z tego, że będę miał więcej pieniędzy? Gdzie teraz z nimi wrócę? To nowe zjawisko.

Wykłada Ojciec we Lwowie, zna tamtejsze społeczeństwo. Czy nadal jest tam przekonanie, że Rosja nie wyciągnie łapy po zachodnią Ukrainę?

Myślę, że tego nie zrobi - Putin wie doskonale, że tam na pewno nikt na niego nie czeka. Na zachodniej Ukrainie ludzie od lat są nastawieni, by bronić swojego kraju. Zresztą oni narzekali na tych ze wschodu, że tamci jeszcze wciąż z utęsknieniem zerkają na Rosję. Nieraz to można było słyszeć. Poza tym ani od strony gospodarczej, ani militarnej, rejon nie ma większego znaczenia. Podobnie jak Ruś Zakarpacka. Tam, do granicy z Słowacją i Węgrami  stosunkowo mało Ukraińców ucieka.

REKLAMA

A do Rumunii?

Rumuńskie media podają, że jest w tym kraju niespełna 100 tys. uchodźców, tylko co piąty z nich zamierza zostać w Rumunii. To kraj biedniejszy niż Polska a też położony blisko konfliktu zbrojnego. O słynną Wyspę Węży Rumunia upominała się przez lata. Dopiero kilka lat temu przegrała spór przed arbitrażem międzynarodowym. Tuż za wyspą zaczynają się wody terytorialne Rumunii, czyli NATO i Unii Europejskiej.

Tymczasem 11 marca nasz parafialny cerkiewnik, czyli kościelny ogłosił, że od 24 lutego tylko do Warszawy przyjechało 230 tys. Ukraińców.

I część ich trafi lub trafiło do Ojca parafii.

To też duszpasterskie wyzwanie. Musimy w pewnym sensie stworzyć parafię od zera. Ci ludzie są w pewien sposób wykorzenieni, wyrwani z życia swych wspólnot religijnych, obyczajów. Są na nieswojej ziemi i nawet jeśli tu zostaną,  tak będzie. Bo nie wszyscy chcieli przecież tu przybyć.

Czytaj także:

REKLAMA

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej