"Zwycięski” remis z ZSRR

40 lat temu osiągnęliśmy „zwycięski” remis 0:0 w meczu z ZSRR na mistrzostwach świata w Hiszpanii w 1982 roku.

2022-07-04, 05:00

"Zwycięski” remis z ZSRR
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Ciemne czasy stanu wojennego

15 listopada 1981 roku zakończyliśmy sukcesem eliminacje do mundialu, który miał się odbyć rok później w Hiszpanii. Wygraliśmy wszystkie cztery mecze z NRD oraz Maltą. Straciliśmy tylko dwie bramki a 12 zdobyliśmy. Cały kraj świętował ten olbrzymi sukces. Był to trzeci z rzędu awans na mistrzostwa świata. Wydawało się, że wszystko legło w gruzach, kiedy komunistyczna Rada Państwa ogłosiła w naszym kraju stan wojenny. Był on niezgodny z konstytucją, ale mimo to został wprowadzony. Stał się odpowiedzią władz socjalistycznych na początki ruchu demokratycznego w naszej ojczyźnie. Główną siłą, która domagała się zmian był NSZZ Solidarność. Na szczęście nikomu z rządzących nie przyszło do głowy aby rezygnować z występu na czempionacie globu.

Trudne początki

W związku z tym, że ogłoszono stan wojenny w Polsce żaden kraj nie chciał rozegrać z nami meczu kontrolnego przed mundialem. W tego powodu, już na miejscu w Hiszpanii, zorganizowano kilka potyczek z drużynami klubowymi. Pokonaliśmy Athletic Bilbao 4:1 oraz Celtę Vigo 5:1.

- Waliliśmy ich jak w kaczy kuper i nabieraliśmy pewności siebie - zauważył ówczesny selekcjoner biało czerwonych Antoni Piechniczek.

Nasz start wypadł dosyć niemrawo. 14 czerwca padł remis 0:0 z Włochami co nie było złym wynikiem, ale gra nie napawał optymizmem. Zdecydowanie gorzej było po drugim 0:0 z Kamerunem. Grupa pseudo działaczy a tak naprawdę pracowników służby bezpieczeństwa już pakowała walizki. I wtedy dopiero piłkarze się otworzyli. 5:1 z Peru dało nam pierwsze miejsce w rozgrywkach grupowych i awans do dalszych gier. W fazie ćwierćfinałowej trafiliśmy na Belgię i ZSRR. W pojedynku z reprezentantem Beneluksu swoją klasę pokazał Zbigniew Boniek strzelec wszystkich goli w tej potyczce. Wygraliśmy ją 3:0. W drugim meczu Sowieci także udowodnili swoją wyższość nad Belgią. Ale oni zwyciężyli tylko 1:0. A to oznaczało, że aby awansować do półfinału wystarczy nam remis.  

REKLAMA

Graliśmy nie tylko w futbol

Pojedynek przeciwko naszemu ciemiężycielowi od czasów II wojny światowej stał się dla nas i całego społeczeństwa kluczowy. Oczywiście chodziło o awans, ale także o udowodnienie przeciwnikowi, że nasz kraj ma prawo do samo stanowienia o własnym losie. Działacze NZSS Solidarność operujący na obczyźnie także postanowili przeprowadzić swoją akcję. Umieścili na stadionie za obydwiema bramkami duże transparenty gdzie na biało czerwonej fladze widniała nazwa związku. Na to przygotowały się polskie władze. Zarządziły odtworzenie meczu z delikatnym poślizgiem, tak aby mieć czas na wyeliminowanie niewygodnych fragmentów i zastąpienie ich przygotowanym wcześniej widokiem z trybun. Tak wiec w naszym kraju, w relacji telewizyjnej, mogliśmy oglądać w najmniej odpowiednich momentach kibiców włoskich lub brazylijskich rzekomo dopingujących oba występujące na boisku, zupełnie im obce drużyny. A cały świat, poza Polską dokładnie widział transparenty umieszczone przez działaczy Solidarności. Fani, którzy zebrali się na meczu na Camp Nou w Barcelonie w ilości 65 tys. skandowali przez cały czas „Polonia” oraz „Solidaritat”.

Tak rozpoczęła się nasza potyczka z Sowietami.

Niezapomniany mecz

4 lipca 1982 roku sędzia ze Szkocji Robert Valentine dał sygnał do rozpoczęcia pojedynku. Nasz zespół był nastawiony na wywiezienie z tej potyczki remisu. Selekcjoner ustawił biało czerwonych bardzo defensywnie. Ale o dziwo przeciwnicy z Kraju Rad nie kwapili się specjalnie do ataków. Wyglądało to dosyć komicznie. Pierwszym godnym odnotowania momentem w tej części gry było ukaranie przez arbitra żółtą kartką zawodnika gości Aleksandra Cziwadze w 38 minucie. Niestety drugą kilka chwil później dostał nasz piłkarz. Był nim Boniek. Otrzymał upomnienie bo według sędziego stanął w nieprzepisowy sposób w murze w czasie wykonywania przez ZSRR rzutu wolnego. Niestety miało to dla nas opłakane konsekwencje ponieważ nasz wybitny zawodnik nie mógł wystąpić w następnym meczu.

- Drużyna radziecka znów w tej środkowej linii uporczywie dążąca do przedostania się maksymalną ilością zawodników pod nasze pole karne. Mamy tam sześciu, siedmiu… Lato, piłka poza boiskiem, a atakujący tam z lewej strony Oganesjan (Choren przyp. red.) był prawdziwym popłochem dla… fotoreporterów - starał się stworzyć pozory wielkiego piłkarskiego widowiska nasz niezapomniany komentator telewizyjny Jan Ciszewski.

REKLAMA

Jednak nic nie dało się zrobić. Mecz ani na przez chwilę nie był porywającym spektaklem. Zupełnie inaczej miała się rzecz na trybunach. Przed wznowieniem pojedynku interweniowały nasze władze żądając ściągnięcia z trybun polskich flag z logo związku.

- Dziesięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy zjawił się kapitan z Guardii Civil (hiszpańska formacja paramilitarna przyp. red.) z żądaniem usunięcia transparentu. Podniosłem ręce i krzyknąłem: Katalończycy, pomóżcie! Nagle 60 tys. ludzi zaczęło skandować: Solidaritat! Polonia!" - wspominał działacz związku rezydujący we Francji Pascal Rossi-Grzeskowiak.

A z boiska wiało nudą. Publiczność rozbawił dopiero Włodzimierz Smolarek, który zapędzał się do narożnika i tam przez długie momenty bawił się z futbolistami przeciwnika. W końcu arbiter dał sygnał do zakończenia tej potyczki.

- Koniec! Polska medalistą Espana 82. Nie chciałem tego wypowiadać. Ani razu nie powiedziałem, proszę państwa, że ten remis jest dla nas zwycięstwem. Nie chciałem, nie chciałem zapeszyć. A teraz mogę powiedzieć, że, proszę państwa, znów jesteśmy na ustach całego piłkarskiego świata - stwierdził Ciszewski.

REKLAMA

Zaskoczenie po meczu

Cały nasz kraj wpadł w euforię. Przypieczętowaliśmy awans do półfinału. Jednak wszyscy dziennikarze byli mocno zaskoczeni postawą selekcjonera Sowietów. Na pomeczowej konferencji tryskał humorem. Dopiero później wyszło na jaw, że ustawił zespół tak aby nie przegrać z Polską. Porażka z naszym wojowniczym krajem na pewno skończyła by się natychmiastowym zwolnieniem szkoleniowca. Tak się stało po mundialu, ale rozstanie odbyło się w przyjacielskiej atmosferze nie mającej znamion politycznego skandalu. Nasz trener przemówił po Konstantinie Bieskowie. Był bardzo szczęśliwy. Padło pytanie z sali, z kim chciałby zagrać w półfinale?

- Z Brazylią - odpowiedział Piechniczek.

Jednak trafiliśmy na Italię.

A następnego dnia całą światową prasę, poza naszą i sowiecką oczywiście, obiegło zdjęcie z trybun. Widniał na nim transparent z napisem:

REKLAMA

- Polska-Rosja 0:0, Solidarność-ZSRR 1:0 -.

Źródła: sport.tvp.pl, laczynaspilka.pl, dzieje.pl, polskieradio.pl,

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej