50 lat temu urodził się Paweł Zygmunt

Paweł Zygmunt, łyżwiarz szybki, czterokrotny olimpijczyk.

2022-07-15, 05:00

50 lat temu urodził się Paweł Zygmunt
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Przesiąknięci w rodzinie zamiłowaniem do konkretnych zachowań czy upodobań sami nieświadomie stajemy się uczestnikami tych działań. Później już całkowicie świadomie je kontynuujemy. Tak było, do pewnego momentu, z Pawłem Zygmuntem. Przyszedł na świat 15 lipca 1972 roku w Krośnie w Województwie Podkarpackim. Mimo, że mieszkał dlatego od Tatr to zajął się narciarskimi lotami. Wynikało to z tego, że jego tata wraz ze swoimi braćmi ukochali sobie właśnie tę dyscyplinę sportu. Już w wieku 3 lat Paweł otrzymał pierwsze deski. Dwa lata później odbył debiutancką próbę. Miało to miejsce na skoczni w pobliskim Iwoniczu Zdroju. Już jako kilkunastoletni młodzian poszybował ponad 40 metr. Jednak nagle musiał zrezygnować ze swojej pasji.

- Ojciec trenował kombinację norweską i był w kadrze olimpijskiej na Grenoble w 1968 roku, choć ostatecznie na igrzyska nie pojechał. Wujkowie skakali na Wielkiej Krokwi, brat wystąpił na mistrzostwach świata juniorów w Harrachovie. Ja też miałem być skoczkiem. Mój rekord wynosi 42 metry. Gdy miałem 15 lat, spadłem z drzewa. Przeleciałem z pięć metrów. Obeszło się tylko złamałem nadgarstka, ale kariera skoczka była skończona -wspominał Zygmunt.

Jednak ze sportu nie zrezygnował. Latać nie mógł ale został mu dryg do szybkiego szusowania. Właśnie wtedy na bieżniach narciarskich zaczął królować krok łyżwowy. Paweł wyśmienicie sobie z nim radził. Dostrzegli to szkoleniowcy jazdy szybkiej na lodzie. Zrobili wszystko aby przekabacić go na swoją stronę. Tak urodzony w Krośnie młodzieniec trafił do tego sportu.

Rozpoczął swoja olimpijską epopeję

Bardzo szybko stał się jednym z najlepszych panczenistów naszego kraju. Dość powiedzieć, że przez całą swoją karierę wywalczył 40 tytułów czempiona Polski na dystansach od 1000 do 10 000 metrów. Dołożył do tego także tytuły w wieloboju. W tamtych czasach nie było lepszego łyżwiarza. Jednak zanim rozpoczął drogę na krajowe szczyty miał okazję zdobywać doświadczenie na największych imprezach sportowych świata. 22 latek zadebiutował na XVII igrzyskach, które odbyły się w 1994 roku w norweskim Lillehammer. Wystartował na dystansach 1 500 m gdzie był 40 oraz na 5 000 m. Tam poszło mu zdecydowanie lepiej bo uplasował się na 18 pozycji. W Skandynawii zaskoczył dziennikarzy kiedy zdjął po zawodach obuwie sportowe.

REKLAMA

- Nikt na świecie nie jeździ w skarpetkach. But z nogą musi tworzyć całość, stać się jej częścią, a skarpetka eliminuje niezbędne czucie. Nogi trochę się odmrażają, często trzeba schodzić z lodu, żeby się zagrzać. Ale jakie to ma znaczenie, jeśli chce się osiągnąć sukces - zauważył Zygmunt.

Cztery lata później w japońskim Nagano poszło mu podobnie. 34 pozycja na 1 500 oraz znowu 18 miejsce na 5 000 m. Do trzech razy sztuka mówi przysłowie. Paweł postanowił zrobić wszystko aby na XIX zimowej olimpiadzie w dalekiej Ameryce osiągnąć w końcu oczekiwane wyniki. Przed wylotem do Stanów Zjednoczonych nasz panczenista wywalczył drugie miejsce na 10 000 m na czempionacie Europy w niemieckim Erfurcie. Pokonał go jedynie zawodnik gospodarzy Frank Dittrich. Polak miał dodatkowy handicap.

- Nie byłoby tych sukcesów bez Kasi. Dzięki żonie czuję się silny i myślę o dobrym wyniku w Salt Lake City - stwierdził urodzony w Krośnie panczenista.

Wyjechał z nadziejami na sukces. W historii swoich startów zajął najlepsze miejsca. Na 5 000 oraz 10 000 był 14. Do strefy medalowej niestety nie dotarł. Niemniej udał się w 2006 roku na swoje 4 igrzyska. Odbyły się one we włoskim Turynie. Ścigał się tylko na jednym dystansie. Na 5 kilometrów zajął 18 pozycję.

REKLAMA

- Łyżwy szybkie to nie jazda figurowa, gdzie po zjechaniu z lodu zawodnicy machają z uśmiechem do kamery i przesyłają całuski. To niewiarygodny wysiłek, prawdziwa masakra organizmu, ciężki i chamski sport. Trzy razy traciłem po zawodach przytomność - opisał Zygmunt ogrom wyrzeczeń jaki niosą za sobą panczeny.

Zaraz po zakończeniu udziału w swojej ostatniej olimpiadzie postanowił zakończyć karierę. Miał wtedy 34 lata.

Nie zaniedbał edukacji

Jeszcze będąc zawodnikiem łyżwiarz podjął studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie. Uzyskał tytuł magistra. Po zaprzestaniu startów podjął się pracy w roli nauczyciela WF. Mając rozliczne kontakty, a także wyjątkowy zmysł organizacyjny został także działaczem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Udzielał się także w komisji technicznej Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej. Jednak za najważniejsze swoje przesłanie uznał zorganizowanie, wspólnie z małżonką, akcji „Zostań Olimpijczykiem”.  

- Daj Boże zdrowie, żeby polskie dzieci jeździły rowerem lub biegały do szkoły. Teraz dzieci się zawozi do szkoły samochodami. Człowiek boi się, żeby dziecko przeszło przez pasy. Boi się, żeby dziecko przeszło 3 km. Oczywiście WF-y w klasach 1-3 prowadzi, za przeproszeniem, pani w szpilkach na korytarzu lub w klasie, podrzucając woreczkami... No nie może tak być – stwierdził kategorycznie Paweł Zygmunt.

REKLAMA

Oby udało mu się jak największą liczbę młodzieży przekonać do sportu i uczynić ich w przyszłości uczestnikami największej sportowej imprezy świata.

Źródła: sport.tvp.pl, przegladsportowy.pl, sport.onet.pl, cetniewo.cos.pl, sport.pl,

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej