Liga Konferencji: Marek Papszun żałuje niewykorzystanych sytuacji. "Szkoda mi chłopaków"
Raków Częstochowa nie wywalczył awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji (2:3 w dwumeczu ze Slavią Praga). - To największy bóli, jaki przeżyłem jako trener. To był strzał w serce - podsumował trener "Medalików" Marek Papszun.
2022-08-26, 08:10
Bez bramek w pierwszej połowie
W 23. minucie przed znakomitą szansą stanął Ivi Lopez, który po dwójkowej akcji z Nowakiem znalazł się sam na sam z bramkarzem Slavii. Hiszpan uderzył jednak prosto w golkipera, a jego dobitka trafiła jedynie w słupek. Po chwili zza pola karnego potężnie huknął Gvilia, ale minimalnie przestrzelił.
Później do głosu doszli gospodarze, którzy „wgnietli” częstochowian we własne pole karne, ale nie potrafili znaleźć drogi do siatki „Medalików”. W pierwszej połowie nie oglądaliśmy goli, a Rakowowi pozostawało utrzymać korzystny wynik przez kolejne 45 minut, by awansować do Ligi Konferencji.
Niewykorzystane sytuacje lubią się mścić
W drugiej odsłonie Raków mógł szybko podwyższyć prowadzenie w dwumeczu, ale Wdowiak po minięciu bramkarza rywali z ostrego kąta trafił tylko w boczną siatkę. W 61. minucie wicemistrzowie Polski mieli sporo szczęścia, gdy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i „bilardzie” w ich polu bramkowym piłka wpadła wprost w ręce Kovacevicia.
REKLAMA
„Ostrzeżenie” nie poskutkowało – minutę później precyzyjnym strzałem w kierunku dalszego słupka po szybkim kontrataku na prowadzenie Slavię wyprowadził Usor. W 70. minucie skrzydłowy prażan miał szansę na drugiego gola, ale tym razem jego uderzenie odbił Kovacević.
Po stracie gola piłkarze Rakowa sprawiali wrażenie rozbitych i wyczerpanych. Slavia stworzyła sobie sporo okazji – najlepszą w 87. minucie miał Dorley, który strzałem głową po koźle omal nie pokonał Kovacevicia. Bośniak po raz kolejny jednak uratował częstochowian i pomógł im „dotrwać” do dogrywki.
W dodatkowych 30 minutach nadal dominowali Czesi. W 97. minucie groźnie uderzał Lingr, ale na wysokości zadania ponownie stanął golkiper Rakowa. Ostatecznie w jednej z ostatnich akcji meczu do zawieszonej wysoko piłki wyskoczył Schranz i precyzyjną główką zakończył marzenia „Medalików” o europejskich pucharach.
Marek Papszun: to był strzał w serce
- Chciałbym podziękować drużynie, sztabowi za te emcoje i przygodę pucharową, która niestety się dla nas skończyła. Zrobiliśmy bardzo dużo, aby wygrać tę rywalizację. Myślę, że godnie reprezentowaliśmy Częstochowę i Polskę. Nabraliśmy doświadczenia nie tylko jako drużyna, ale i jako klub. Zobaczyliśmy, jak to wygląda na dobrym poziomie. Można mieć nadzieję, że zostanie to wykorzystane w przyszłości - stwierdził po meczu Marek Papszun.
REKLAMA
Zwrócił także uwagę na skuteczność, która okazała się kluczowa w kontekście rewanżowego spotkania w Pradze.
- Boli mnie, że mieliśmy tak dużo sytuacji, a zdobyliśmy tylko dwie bramki w dwumeczu. Tak po ludzku szkoda mi chłopaków. Zabrakło nam szczęścia, bo dostaliśmy bramkę w ostatniej minucie dogrywki, gdy rywale już nawet nie próbowali atakować. Gdybyśmy zdobyli pierwsi bramkę, to ten mecz miałby inne oblicze. Przeciwnik był skuteczniejszy - dodał szkoleniowiec Rakowa.
Posłuchaj
REKLAMA
- Musimy teraz wrócić do zmagać ligowych. Dużo nas kosztowało, aby przeciwstawić się Slavii. To największy bóli, jaki przeżyłem jako trener. To był strzał w serce - podsumował.
REKLAMA