10 lat temu zmarł Leszek Drogosz, "Czarodziej ringu”

2022-09-07, 05:00

10 lat temu zmarł Leszek Drogosz, "Czarodziej ringu”
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Magiczna trójka

W roku 1953 odbyły się X mistrzostwa Europy w boksie. Po raz pierwszy rozgrywane były w naszej ojczyźnie. Gospodarzem zmagań była Warszawa. Dwa lata wcześniej we włoskim Mediolanie wywalczyliśmy złoto i brąz. Liczyliśmy, że w naszym kraju dorobek medalowy będzie zdecydowanie większy. Wyniki przeszły najśmielsze oczekiwania. Zdobyliśmy 5 krążków z najcenniejszego kruszcu oraz po 2 srebra i brązy. Od tego momentu staliśmy się światową potęgą pięściarstwa. Jednym z naszych reprezentantów, którzy stanął na najwyższym stopniu podium był bokser wagi do 63,5 kilograma Leszek Drogosz. W pierwszym pojedynku sprawił olbrzymią niespodziankę pokonując zdecydowanego faworyta, wicemistrza olimpijskiego z 1952 roku Rosjanina Wiktora Miednowa. Później nie było na niego silnych. Kolejno odprawił z kwitkiem Belga Marcela van der Keere oraz Rumuna Ferencza Ambrusa. W finale nie miał żadnego problemu z tryumfem nad Irlandczykiem Terrym Milliganem. Tym samym został czempionem starego kontynentu.

- Z hukiem i sykiem pary wjechał na dworzec wąż wagonów. Orkiestra gra marsza. W jednym z okien poznajemy znajomą twarz - to Leszek. Najbliżsi przyjaciele podbiegają do drzwi wagonu, skąd na ich ramionach wędruje Drogosz do gmachu dworca. Mistrz niesiony był również na ramionach w triumfalnym marszu ulicą Sienkiewicza, a następnie do Wojewódzkiego Domu Kultury. Tam otrzymał w nagrodę od władz motocykl SHL-125 - relacjonowało powrót Drogosza do rodzinnych Kielc "Słowo Ludu".

Poszedł za ciosem na następnych mistrzostwach. W Berlinie Zachodnim ponownie stanął na najwyższym stopniu podium pokonując w walce o pierwsze miejsce Węgra Pala Budaiego. Na kolejny tryumf musiał poczekać cztery lata. XIII czempionat został rozegrany w szwajcarskiej Lucernie. Tam w pojedynku o najwyższy laur potykał się z Włochem Carmelo Bossim. Polak bez żadnego problemu rozprawił się z reprezentantem kraju z Półwyspu Apenińskiego. Tym samym został trzykrotnym czempionem starego kontynentu.

Do trzech razy sztuka

Na igrzyskach nie szło mu tak dobrze jak w Europie. Zadebiutował na XV olimpiadzie, która odbyła się w Helsinkach. Występował wtedy w wadze do 57 kilogramów. W eliminacjach pokonał kolejno po 3:0 Birmańczyka Kyar Ba Nyein oraz Brazylijczyka Pedro Galasso. Niestety w ćwierćfinale musiał uznać wyższość późniejszego srebrnego medalisty Włocha Sergio Caprari. Cztery lata później w australijskim Melbourne opuściło go szczęście. Boksował w kategorii lekkiej do 63,5 kg. Już w pierwszej potyczce musiał skrzyżować rękawice z późniejszym mistrzem olimpijskim reprezentantem Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich Władimirem Jangibaryanem. Niestety po tym pojedynku musiał wracać do kraju. Nie załamał się tą porażką. Na XVII igrzyska do Rzymu jechał z nadzieją na medal. W międzyczasie przeszedł do wagi poniżej 67 kg. Przez eliminacje przeszedł jak burza. Duńczyk Benny Nielsen, następnie Irańczyk Amir Yavari i w końcu reprezentant Republiki Południowej Afryki Henry Loubscher zostali rozgromieni w stosunku 5:0. Tym samym Polak zameldował się w strefie medalowej. I wtedy trafił na pięściarza z ZSRR.

REKLAMA

- Jechałem z szansami na medal i dobrze walczyłem, również w tym pojedynku z Jurijem Radoniakiem. Myślałem, że wygrałem, technicznie byłem dużo lepszy. Nawet Feliks Stamm w swoich pamiętnikach napisał, że był przekonany, że zwyciężyłem dwoma, trzema punktami. Ale tak to jest w sportach niewymiernych. Dwóch sędziów z Europy punktowało moje zwycięstwo 60:58 i 60:57. Trzej pozostali punktowali 59:59 i 59:59, ale ze wskazaniem Radoniaka, i 59:58 dla boksera ze Związku Radzieckiego. I przegrałem...Skończyły się marzenia o złocie... Zresztą to był okres przechodzenia z boksu technicznego do takiego bardziej agresywnego, który teraz bryluje. A moim atutem zawsze była technika - stwierdził Drogosz.

Tym samym wywalczył swój jedyny medal olimpijski. Był on wykonany z brązu.

Czarodziej ringu

Nikt na całym globie nie powinien spędzać swoich dziecięcych lat w czasie wojny. Napaść Niemiec na nasz kraj pozbawiła miliony polskich maluchów normalnego dorastania. Niestety w takiej sytuacji znalazł się Leszek Drogosz. Przyszedł na świat 6 stycznia 1933 roku w Kielcach. Gdy miał 6 lat rozpoczęła się gehenna naszego narodu.

- Podczas wojny często nie miałem co jeść. Byłem mały i bardzo wychudzony. Dopiero później dzięki boksowi przytyłem i nabrałem mięśni - wspominał późniejszy medalista olimpijski.

REKLAMA

Jednak pierwsze podejście do pięściarstwa nie było udane. Gdy miał 13 lat chciał zapisać się do klubu bokserskiego. Ważył wtedy zaledwie 32 kilogramy. Nikt nie chciał go przyjąć do sekcji. Kazano mu zmykać z sali sportowej. Jednak on był bardzo uparty. Dzięki temu w końcu zaczął trenować swój ukochany sport. Udało mu się rozpocząć szkolenie w wieku 15 lat. Nie miał pięściarskiej postury. Swoje fizyczne braki musiał nadrabiać sprytem i techniką. Zauważył to ojciec polskiej szkoły boksu Feliks Stamm. Postanowił wysłać go na międzynarodowe zawody. Drugi garnitur biało czerwonych zmierzył się w nich z reprezentacją naszych bratanków. Zupełnie niespodziewanie pan Leszek pokonał znacznie od siebie wyżej notowanego przeciwnika.

- To jest prawdziwy Czarodziej ringu! Czeka go wielka przyszłość - zachwycał się jeden z dziennikarzy węgierskiego „Nepsport".

I tak przydomek ten przylgnął do Drogosza.

W swojej karierze był 8 krotnie czempionem Polski. Stoczył 377 walk, z których wygrał 363 a przegrał zaledwie 14.

REKLAMA

Tryumf po 35 latach

Za wywalczenie złota na czempionacie starego kontynentu w 1953 roku Leszek Drogosz został wybrany najlepszym sportowcem naszego kraju w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” w… 1988 roku.

- To był przecież rok oficjalnej żałoby. Zmarł Józef Stalin i nie można było organizować żadnych imprez, a co dopiero Balu Mistrzów Sportu. Nigdy by na to nie pozwolono - zauważył brązowy medalista olimpijski.

Dopiero po 35 latach przeprowadzono „zaległe” wybory.

Tragiczna wiadomość

W 1966 r. nasz wybitny czempion wystąpił w filmie pod tytułem „Bokser”. Jego reżyserem był Julian Dziedzina. Pan Leszek wcielił się w postać pięściarza Jarka Walczaka. Zebrał bardzo dobre recenzje. Niestety był to koniec jego sportowej kariery. W tamtych czasach jeżeli zawodnik zarobił pieniądze grając w filmie musiał liczyć się z utratą statusu amatora. Tym samym musiał zakończyć starty. Ale to zupełnie nie przeszkadzało Drogoszowi. Rzucił się w wir życia kulturalnego. Swoją olbrzymią wiedzę przekazywał także w roli szkoleniowca. 10 września 2012 roku wszystkich nas zaskoczyła tragiczna informacja. Tego dnia odszedł od nas „Czarodziej Ringu”.

REKLAMA

- Był doskonałym aktorem, nie tylko grał boksera. Bardzo wielu reżyserów chciało z nim pracować. Był czarującym, wspaniałym człowiekiem - wspominał go jego przyjaciel aktor Daniel Olbrychski.

Jednej z kieleckich ulic nadano imię trzykrotnego mistrza Europy Leszka Drogosza.

Źródła: przegladsportowy.onet.pl, dzieje.pl, sportowefakty.wp.pl, polskieradio.pl,

AK

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej