45 lat temu urodził się Artur Ślusarczyk

Artur Ślusarczyk, hokeista, aktualnie działacz.

2022-11-03, 05:00

45 lat temu urodził się Artur Ślusarczyk
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Pasja ojca bardzo często przechodzi na jego dzieci. Nie inaczej było w przypadku Artura Ślusarczyka. Przyszedł na świat 3 listopada 1977 roku w stolicy Górnego Śląska Katowicach. Jego tata Krzysztof był jednym z najlepszych hokeistów swojego pokolenia. Grał na pozycji napastnika. Zabierał malucha na wszystkie treningi i mecze Zagłębia Sosnowiec. Tak Artur już jako kilkulatek przesiąkł na wskroś tą dyscypliną sportu. Można powiedzieć, że miał ją we krwi. Nic więc dziwnego, że pierwsze kroki stawiał w szkole mistrzostwa sportowego Polskiego Związku Hokeja na Lodzie w mieście gdzie grał jego tata. Mimo, że ojciec był jego pierwszym trenerem i mentorem to nie on stał się idolem młodego hokeisty.

- Wzorowałem się na polskich zawodnikach. Na Jarku Morawieckim na przykład. Pamiętam, jak sosnowieccy kibice skandowali: "Morawiecki, polski Gretzky (Wayne najlepszy zawodnik wszechczasów przyp. red.)!". Starałem się nie opuścić żadnego meczu Zagłębia - wspominał Ślusarczyk.

W barwach tego klubu zadebiutował w seniorskich rozgrywkach.

Popisy strzeleckie

Jego dryg do zdobywania dużej ilości goli ściągnął na niego uwagę włodarzy innych polskich klubów. Mając 20 lat przeszedł do KTH Krynica, w barwach którego w 2001 roku został najskuteczniejszym zawodnikiem fazy play-off. Mimo takiego indywidualnego sukcesu nie udało się stanąć jego drużynie na podium czempionatu kraju. Po zakończeniu sezonu przeszedł do GKS Tychy, które w tamtym czasie zaczynało pukać do polskiej czołówki. Na przestrzeni następnych trzech lat dwukrotnie wywalczył wraz z kolegami trzecie miejsce w lidze. Okrasił jedno z nich tytułem najlepszego strzelca całych rozgrywek. Jednak największy tryumf w jego karierze przyszedł dopiero w 2005 r. GKS Tychy po raz pierwszy w swojej historii został Mistrzem Polski. Dodatkowo on sam znowu był najskuteczniejszy na krajowych lodowiskach.

REKLAMA

- Cieszę się podwójnie, bo w tym sezonie mamy naprawdę bardzo dobry zespół (…) liczy się przede wszystkim sukces drużyny. Co z tego, że skończę sezon z największą ilością punktów, skoro zespół nie zdobędzie medalu. Wszystko trzeba podporządkować drużynie - zauważył Ślusarczyk.

Dwa lata po swoim największym sukcesie podczas zawodniczej kariery powrócił na stare śmieci. Z przerwami na występy w Naprzodzie Janów oraz Warsaw Capitals, gdzie pełnił rolę grającego trenera, rywalizował na krajowych lodowiskach aż do 2017 roku.

Z racji bardzo dobrej postawy na ligowych arenach został powołany do reprezentacji. Niestety żadnych spektakularnych sukcesów nie odniosła ona w czasie kiedy Ślusarczyk w niej występował. Mimo to miał okazję aż 114 razy pojawić się w koszulce z orzełkiem na piersi i 40 razy wbić krążek do bramki przeciwników.

Działał nie tylko na lodzie

Jeszcze kiedy grał w szeregach klubu z Sosnowca przyjął na siebie dodatkowe obowiązki. W 2012 roku został członkiem zarządu Zagłębia. Wyjątkowo dobrze radził sobie w tej roli co spowodowało, że rok później został czasowo jego prezesem.

REKLAMA

- Zawsze można oczekiwać więcej, stawiać sobie wysokie cele. Mam nadzieję, że sukcesy sportowe jeszcze przede mną - zawyrokował Ślusarczyk.

Okazało się, że jego życzenie mogło szybko obrócić się w rzeczywistość. Rok po zawieszeniu łyżew na kołku otrzymał propozycję objęcia w roli asystenta reprezentacji Polski do lat 18. Po dwóch latach prowadził ją jako samodzielny selekcjoner. Rok później był już trenerem drużyny narodowej U20, a także wraz z Tomaszem Demkowiczem  zostali współpracownikami szkoleniowca seniorskiej ekipy biało czerwonych Słowaka Roberta Kalabera.

W zeszłym roku wraz z prowadzonym przez siebie U20 wziął udział w mistrzostwach świata Dywizji IB. Niestety występ zakończył się spadkiem do niższej ligi.

- Oddawaliśmy sporo strzałów, ale nie potrafiliśmy wykorzystać nadarzających się okazji. Szczególnie widoczne było to meczu z Estonią, który okazał się najważniejszym w całym turnieju. Mieliśmy też problem z zasłanianiem bramki i wchodzeniem na agresywną dobitkę. Ciężko cokolwiek zrobić, jeśli w pięciu meczach na Mistrzostwach Świata zdobywa się raptem dziewięć bramek, z czego dwie strzelili obrońcy, a cztery zawodnicy z rocznika młodszego 2003 - próbował wytłumaczyć przyczyny porażki Mistrz Polski z 2005 r.

REKLAMA

Teraz nie pozostaje nic innego jak odbić się od dna i zrealizować zapowiedzi o sukcesach sportowych. Wszyscy trzymamy kciuki aby nasz hokej powrócił do lat świetności. Oby Artur Ślusarczyk był jednym z ojców sukcesu.

Źródła: tychy.naszemiasto.pl, sport.pl, hokej.net, przegladsportowy.onet.pl,

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej