90 lat temu urodził się Ernest Pohl

Ernest Pohl, jeden z najlepszych polskich napastników w historii.

2022-11-03, 05:00

90 lat temu urodził się Ernest Pohl
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Nieoszlifowany diament

W górnośląskiej Rudzie 3 listopada 1932 roku przyszedł na świat Ernest Pohl. Urodził się w górniczej familii. Całą rodzina chciała aby pracował na kopalni, nie wyobrażali sobie innej możliwości. On jednak uznał, że inaczej poprowadzi swoje życie. Od dziecka uganiał się za piłką po okolicznych hałdach. Spośród rówieśników wyróżniał się atomowym jak na jego wiek uderzeniem. Nie bez kozery w czasie kiedy już grał w Górnik przylgnął do niego przydomek „Bombardier z Zabrza”. Ta wyjątkowa umiejętność spowodował, że młodzieńca z otwartymi rękami przyjęli w swoje szeregi szkoleniowcy Slavii Ruda Śląska. Ale nie zabawił tam zbyt długo. 7 lat po zakończeniu II wojny światowej wszedł w wiek poborowy. Natychmiast został przniesiony do wojskowego zespołu, ze stolicy polskiego włókiennictwa, KS Orzeł Łódź. I jak to w życiu bywa o jego dalszej karierze zadecydował przypadek. W 1953 roku odbył się resortowy pojedynek pomiędzy Orłem a stołeczną Legią.

- W ostatniej chwili okazało się, że Władysław Soporek jest kontuzjowany, więc zająłem jego miejsce. Skończyło się zwycięstwem Łodzi, a mnie udało się strzelić aż dwa gole. Po meczu pod naszą szatnią przypadkowo znalazł się warszawski napastnik Longin Janeczek. Chyba się zdziwił, bo zauważył, że w odróżnieniu od innych piłkarzy łódzkich chodzę w mundurze. Zgodnie z regulaminem oddałem mu honory wojskowe, a on spytał skąd jestem, spisał moje nazwisko, numer jednostki. Niedługo potem otrzymałem przeniesienie do Warszawy, do Legii - wspominał Pohl.

Brylant najczystszej próby

Tak trafił na Łazienkowską 3. Jego kariera nabrała rozpędu. Przez trzy sezony w barwach Wojskowych rozegrał 55 spotkań, w których udało mu się wbić futbolówkę do bramki przeciwników aż 43 razy. Dzięki jego talentowi Legia tryumfowała dwukrotnie tak w rozgrywkach ligowych jak i pucharowych. Władze klubowe złożyły Ernestowi bardzo intratną propozycję chcąc aby pozostał w ich szeregach. On jednak tęsknił za Górnym Śląskiem i odmówił. Przeniósł się do Górnika Zabrze. W nim występował przez 10 lat. To był okres prosperity zespołu z Roosevelta 81.

- Grałem z Deyną i Lubańskim, moje drużyny walczyły z Bońkiem (…) na pytanie "kto był najlepszym piłkarzem w historii Polski", odpowiadam zawsze tak samo: Ernest Pohl. On umiał wszystko - stwierdził jeden z najlepszych bramkarzy w naszych dziejach Hubert Kostka.

REKLAMA

Urodzony w Rudzie napastnik rządził i dzielił na polskich boiskach. W czasie pobytu w Górniku wywalczył 8 czempionatów Polski oraz jeden krajowy puchar. Rozegrał 209 pojedynków, w których strzelił 143 gole. Gdy miał 36 lat postanowił szukać wyzwań za oceanem. Przez trzy lata występował w Stanach Zjednoczonych. W 1970 roku zakończył karierę.

W czasach kiedy był zawodnikiem Legii został powołany do reprezentacji Polski. Z nią wywalczył awans na XVII letnie igrzyska, które odbyły się we włoskim Rzymie. W swoim olimpijskim debiucie przeciwko Tunezji strzelił 5 bramek. Po dzień dzisiejszy jest to rekord naszych zawodników na tej imprezie pod względem goli zdobytych w jednym meczu. Jednak dwie następne potyczki przegraliśmy i przedwcześnie wróciliśmy z Półwyspu Apenińskiego. Pohl zakończył występy w drużynie z orzełkiem na piersi w 1965 roku. Wystąpił w niej 46 razy. Zdobył w tym czasie 39 goli.

- Tego zawodnika szanowałem. Świetnie wpływał na młodych piłkarzy wchodzących do drużyny, na kolegów z zespołu - podkreślał Ryszard Koncewicz ówczesny selekcjoner biało czerwonych.

Bez Pohla nie ma gola

Goleador z Górnego Śląska w czasie 13 lat gry w polskiej lidze strzelił 186 goli. To liczba, której nikt do dnia dzisiejszego nie pobił. W dodatku w naszej Ekstraklasie nie ma aktualnie zawodnika, który mógłby mu zagrozić. A to oznacza, że rekord ten przetrwa jeszcze wiele lat, jeżeli w ogóle ktokolwiek go w przyszłości pokona. Drugim w tym zestawieniu jest ikona Wojskowych Lucjan Brychczy z 182 trafieniami a trzeci to Gerard Cieślik z 168.

REKLAMA

- Myślę, że Ernest jest na pewno w piątce najlepszych polskich piłkarzy w historii. Z pewnością zawodnik o takich umiejętnościach bardzo by nam się przydał w dzisiejszej drużynie Górnika - dodał Stanisław Oślizło były obrońca Zabrzan, strzelec jedynej bramki w historii polskiej piłki w finale europejskich pucharów.

Rysa 

Wychowany w bardzo surowych warunkach wybitnie utalentowany Pohl miał swoje przywary. Nie prowadził się tak jak przystało na sportowca. Problem polegał na tym, że jemu to zupełnie nie wadziło.

- Pił dużo i często, co nie przeszkadzało mu jednak być wielkiej klasy artystą piłki. Ćmił papierosy i twierdził stanowczo, iż to właśnie piwko i cigarety dają mu dobre samopoczucie, że gdy ma w sobie odpowiedni nabój alkoholu i dymu, staje się odporniejszy i wtedy niestraszny mu żaden przeciwnik - wspominał jeden z najlepszych polskich zawodników w naszych dziejach Włodzimierz Lubański.

Ikona

Po zakończeniu kariery przeniósł się do naszych zachodnich sąsiadów gdzie spędził resztę swojego życia. Odszedł od nas 12 września 1995 roku w niemieckim Hausach niedaleko Fryburga. Na jego cześć władze zabrskiego klubu postanowiły nazwać stadion, na którym rozgrywa swoje mecze Górnik.

REKLAMA

- Ernest był piłkarzem... po prostu doskonałym. Miał wszelkie walory techniczne niezbędne wybitnemu zawodnikowi. Ten talent potrafił wykorzystać na boisku. A rzadko bywało, żeby siedział na ławce rezerwowych, chyba że z powodu kontuzji - wspominał Oślizło.

Na jego grobie, co roku 1 listopada obok kwiatów i zniczy kibice ustawiają klubowy proporczyk zespołu z Zabrza.

Źródła: dzieje.pl, sportowefakty.pl, gornikzabrze.pl, przegladsportowy.onet.pl,

AK

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej