75 lat temu urodził się koszykarz Edward Jurkiewicz
Edward Jurkiewicz wielokrotny mistrz Polski, uczestnik olimpiady w Meksyku.
2023-01-22, 05:00
Olbrzym znad Bałtyku
Pruszcz Gdański to kilkudziesięciotysięczna miejscowość leżąca na południowych obrzeżach Gdańska. W tym mieście 22 stycznia 1948 roku przyszedł na świat Edward Jurkiewicz. Już jako dziecko był bardzo wysoki. Jako dorosły mężczyzna mierzył 195 centymetrów wzrostu. Bardzo lubił sport. Jego gabaryty spowodowały, że w szkole podstawowej zaangażowano go do drużyny koszykówki. I tak już zostało. 16 latek zadebiutował w seniorskim baskecie w szeregach AZS Gdańsk. Mimo młodego wieku był jednym z filarów drużyny, która wywalczyła awans w 1967 roku do II ligi. Wtedy zgłosiła się po Jurkiewicza armia. Z początku grał w resortowej Zawiszy Bydgoszcz. Robił coraz większe postępy. W związku z tym po jednym sezonie został przesunięty do Centralnego Wojskowego Klubu Sportowego.
- Przyszedł do Legii jako przeciętny, prawie nieznany zawodnik. Mieszkał w baraku przy pływalni, gdzie kwaterowano wszystkich sportowców odbywających służbę zasadniczą. Grał dość kolektywnie. Jeszcze nie był gwiazdą. Potulny, spokojny i niezwykle pracowity. To że miał talent, to jedno, ale był przy tym tytanem pracy - zauważył kolega klubowy, wicemistrz Europy Stanisław Olejniczak.
Koszykarz z Pruszcza Gdańskiego wywalczył w szeregach Wojskowych swoje pierwsze trofeum. Zdobył Puchar Polski. W następnym sezonie stanął wraz z kolegami z drużyny na najwyższym stopniu podium mistrzostw naszego kraju. To ostatni w historii tryumf Legii w lidze. Jednak nie czuł się w stolicy zbyt dobrze. Tęsknił za rodzinnymi stronami.
Polskie morze
Postanowił wrócić do Trójmiasta.
REKLAMA
- Po sezonie odszedł od nas Jurkiewicz, którego Legia chciała zatrzymać, ale poszedł do Gdańska i bardzo wzmocnił Wybrzeże. Jurkiewicz wielkim graczem stał się właśnie w Legii. Jak przyszedł do nas, mając niespełna 20 lat, był przeciętniakiem. Ale to u nas dwa lata popracował tak, że nie schodził z sali, tylko rzucał non stop - wspominał Olejniczak.
W czasie 10 lat występów w Gdańsku dołożył do swojej kolekcji cztery tytuły czempiona kraju. Nie omieszkał także aż trzykrotnie podnieść do góry w geście tryumfu Puchar Polski. Gdy miał 31 wiosen postanowił wyemigrować do Francji. Tam grał jeszcze klika lat. We wszystkich swoich koszykarskich pojedynkach w karierze klubowej zdobył w sumie 36 478 punktów zanim zakończył karierę.
Kolekcjoner rekordów
W czasie swoich występów na krajowych parkietach osiągnął wyniki, których do dnia dzisiejszego nikt nie jest w stanie pobić. W sezonie 76/77 uzyskał najlepszy rezultat w historii pierwszej ligi gromadząc na swoim koncie 1717 punktów. To dało mu najwyższą w dziejach krajowego basketu średnią 38,2 oczka na mecz. W 1970 r. w pojedynku ligowym przeciwko Baildonowi Katowice zdobył 84 pkt. Tylko Mieczysław Młynarski w 1982 r. rzucił 90 oczek w meczu przeciwko Pogoni Szczecin będąc w tamtym czasie zawodnikiem Górnika Wałbrzych. Jurkiewicz 16 krotnie w swojej karierze karcił drużyny przeciwne rzucając im ponad 50 pkt. Ośmiokrotnie był liderem strzelców najwyższej klasy rozgrywkowej. Teraz takich koszykarzy już nie ma.
- Największe ręce ligi. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy są ręce. Ciężkie, olbrzymie jak dwa bochny. Doświadcza się dziwnego uczucia, kiedy przy powitaniu palce niemal obejmują twój łokieć. Trudno także nazwać przeciętnymi ramiona. Wyciągnięte, sięgają wyżej niż któregokolwiek z kolegów górujących wzrostem nad ich posiadaczem - donosili dziennikarze tygodnika „Sportowiec”
REKLAMA
Biało-Czerwoni
Zawodnik z takimi przymiotami musiał trafić do reprezentacji Polski. Zrobił to w najlepszym z możliwych momentów. Zasilił szeregi drużyny narodowej gdy miał 20 lat, tuż przed XIX letnimi igrzyskami, które miały się odbyć w mieście Meksyk.
- Debiutował w reprezentacji. Nigdy jednak nie miał tremy w obliczu sławnego przeciwnika. Wraz z jedenastoma kolegami wywalczył awans do zawodów meksykańskich, a później szóste miejsce. Odtąd należy do filarów drużyny narodowej - stwierdzili żurnaliści „Sportowca”.
W Ameryce Północnej nasi koszykarze pokonali w grupie Koreę Południową 77:67, Kubę 78:75, Maroko 85:48 oraz Bułgarię 69:67. Niestety ulegliśmy ZSRR 50:91, Brazylii 51:88 oraz gospodarzom turnieju 63:68. To spowodowało, że walczyliśmy o piątą lokatę. Tam znowu nie sprostaliśmy Meksykowi po porażce 65:75. Jurkiewicz uczestniczył w najbardziej pechowych mistrzostwach starego kontynentu. Rok po olimpiadzie udaliśmy się do Włoch. W grupie eliminacyjnej zajęliśmy drugie miejsce. To dawało nam przepustkę do walki o medale. W półfinale przegraliśmy jednym koszem z Jugosławią 74:76. Ale tego było jeszcze mało. W potyczce o brąz stanęliśmy naprzeciwko Czechosłowacji. I znowu jedno trafienie zadecydowało o naszej porażce. Pojedynek zakończył się rezultatem 75:77. Nie udało nam się wywalczyć drugiego w historii krążka czempionatu starego kontynentu. Urodzony w Pruszczu Gdańskim zawodnik występował w koszulce z orzełkiem na piersi do 1977 r. Rozegrał 203 mecze, w których zdobył 4 114 pkt.
Edward Jurkiewicz po zakończeniu kariery zajął się szkoleniem. Trenował francuskie zespoły. Do dnia dzisiejszego mieszka w kraju nad Loarą.
REKLAMA
Źródła: sport.pl, polskikosz.pl, legiakosz.com, lubsport.pl, dzieje.pl,
AK
REKLAMA