65 lat temu urodził się Marek Łbik
Marek Łbik, kanadyjkarz, brązowy medalista olimpijski z Seulu.
2023-01-30, 05:00
Igrzysk czar
Na XXII letnie igrzyska w sowieckiej stolicy Moskwie został wysłany młody obiecujący kanadyjkarz 22 letni Marek Łbik. Jechał po naukę. Niemniej pokazał się z dobrej strony. W konkurencji jedynek na 1 500 metrów udało mu się bezpośrednio, bez repesaży, dotrzeć do finału. Tam zajął niezłą 5 pozycję. Dzień później popłynął na 1 000 m. jednak w tej konkurencji nie przebrnął eliminacji. Mając już taki bagaż doświadczeń przygotowywał się do występu w Los Angeles. Niestety przez polityczną decyzję polskich komunistycznych władz zostały one zbojkotowane. Na szczęście już nikt nie zakłócał przygotowań do XXIV olimpiady mającej się odbyć w koreańskim Seulu. 30 latek rywalizował już wtedy w dwójkach. Jego partnerem był Marek Dopierała. Swój występ rozpoczęli zwycięstwem w drugim biegu eliminacyjnym. To dało im prawo udziału w półfinale. Tam zajęli 2 miejsce i awansowali do boju o medale. W finale dali z siebie wszystko, Niestety nie udało się im wyprzedzić rosyjskiego duetu. Finiszowali tuż za Sowietami. Stanęli na drugim stopniu podium.
- Najbardziej cenię srebrny medal olimpijski z Seulu w dwójce na 500 m. Dwa miesiące przed tymi igrzyskami leżałem przez trzy tygodnie ciężko chory z temperaturą 38-39 stopni. Żaden lekarz nie mógł znaleźć przyczyny. Straciłem kilka kilogramów wagi, więc jak przyjechaliśmy do Korei, to uczyłem się od nowa wiosłować - opisał Łbik problemy jakie dotknęły naszą osadę przed wyjazdem do Azji.
Następnego dnia udowodnili, że są jednymi z najlepszych na naszym globie. W wyścigu na dystansie 1 000 m. zdobyli trzecie miejsce. Są jedynymi polskimi zawodnikami rywalizującymi na kanadyjkach, którzy zdobyli srebro i brąz na jednej olimpiadzie.
Najlepiej we dwójkę
30 stycznia 1958 roku w stolicy Wielkopolski Poznaniu przyszedł na świat Marek Łbik. W jego rodzinnym mieście znajduje się tor wioślarski Malta. Od zawsze przyciągał on rzesze młodych ludzi chcących spróbować swoich sił w rywalizacji na wodzie. Jednym z nich był mały Marek. Zaczął przygodę z łódkami wstępując do Warty Poznań, w której notabene występował przez całą karierę. Zaczynał od rekreacyjnych kajaków. Jednak szybko złapał bakcyla i zamarzyła mu się kariera wyczynowa. Wtedy jego szkoleniowcy uznali, że ma zdecydowanie lepsze predyspozycje do czółna, którego onegdaj używali Indianie.
REKLAMA
- Próbowano mnie zachęcać do kanadyjki, a my na kanadyjkarzy mówiliśmy „koryciarze”, że na korytach pływają, a my, szlachta, na kajakach. Stanęło na tym, że 1 dzień w tygodniu mam pływać na kanadyjce, a resztę na kajaku. Tak ustaliliśmy z trenerem. Nawet nie zauważyłem, kiedy zmienił mi to na 2 dni w tygodniu, potem na trzy, aż wreszcie w ogóle nie chodziłem na kajak - wspominał Łbik.
Na pierwszy międzynarodowy sukces musiał poczekać do 1979 r. W niemieckim Duisburgu wywalczył trzecie miejsce w C-2 na dystansie 2 500 m.
- Byłem w dwójce z Tomkiem Pawłowskim, który wtedy był aktualnym mistrzem Polski na jedynce. Byłem gówniarz, młodszy od niego, a trafiłem do dwójki z mistrzem Polski - stwierdził wioślarz urodzony w stolicy Wielkopolski.
W 1984 r. zapadła brzemienna w skutkach decyzja o zmianie w zespole. Poznaniak stworzył osadę z Markiem Dopierałą.
REKLAMA
– Nie lubiliśmy się, to mało powiedziane. Nie znosiliśmy się! Jak się gdzieś spotykaliśmy, to udawaliśmy, że się nie znamy (…) Na początku powiedziałem Dopierale, jak będzie wyglądać współpraca: „Słuchasz i wykonujesz moje polecenia. jeśli chcesz coś powiedzieć, to jednym słowem. Nic więcej. Przez pierwszy rok odzywaliśmy się do siebie służbowo. Dotarliśmy się - zauważył Łbik.
A jak już zaczęli się dogadywać to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przyszły sukcesy. Pierwszy w dziejach polskich kanadyjkarzy złoty krążek czempionatu globu przywieźli w 1986 r. z dalekiej Ameryki Północnej.
- To tytuł mistrzów świata w dwójce na 10 km w Montrealu. Tuż przed startem przydusiłem wężyk od pompki, której zadaniem jest odprowadzanie wody z łódki. W efekcie im było bliżej mety, tym przybywało nam wody. Pompowaliśmy, a wody coraz więcej. Byliśmy na trzeciej pozycji za Duńczykami i Rumunami. Oni też pompowali, ale mieli sucho, a u nas pełno wody. Do mety zostało z pół kilometra, kiedy w tych warunkach zaczęliśmy finisz. Ostatecznie przegoniliśmy Duńczyków oraz Rumunów i zostaliśmy mistrzami świata. Mazurek, biało-czerwona na maszcie, żyć nie umierać! – wspominał Łbik.
Drugi medal z najcenniejszego kruszcu przywieźli z niemieckiego Duisburga rok później. W swojej kolekcji mają jeszcze 3 srebra i 1 brąz. Ostatnią zdobyczą zawodnika Warty było drugie miejsce na mistrzostwach świata na dystansie 2 500 m. w bułgarskim Płowdiw. Z tym, że wtedy tworzył duet z Tomaszem Goliaszem.
REKLAMA
Kibice ich docenili
Najważniejszym referendum pokazującym popularność naszych sportowców jest doroczny Plebiscyt Przeglądu Sportowego. W 1986 r. po zdobyciu czempionatu globu zameldowali się w nim na drugiej pozycji. Wyprzedził ich zapaśnik Andrzej Malina. Jednak rok później nie mieli sobie równych.
- Wydawało się, iż wylądujemy za Kukuczką (Jerzy, himalaista przyp. red.), którego przecież bardzo spopularyzowała telewizja. Tak właśnie oceniał nasze szanse nawet mój syn - stwierdził Łbik.
Wyprzedzili popularnego alpinistę o prawie 40 000 głosów. Trzeci był tenisista stołowy Andrzej Grubba. Rok później po występie na olimpiadzie w Seulu udało im się zająć w głosowaniu najniższy stopień podium.
Kiedyś musi przyjść ten dzień
Po wywalczeniu ostatniego medalu na mistrzostwach świata postanowił spasować. Zajął się biznesem paliwowym. Udzielał się także z powodzeniem w strukturze zarządzania Warty Poznań. Był nawet jej prezesem. Pracował także na rzecz Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz Polskiego Związku Kajakowego. Ale z rywalizacją na wodzie nie zerwał.
REKLAMA
- Do dzisiaj pływam zawodowo na łodziach smoczych. Jeździmy na mistrzostwa świata, Europy, ścigamy się na łódkach. Jeśli tylko czas pozwala, startuję w zawodach seniorów i masters - stwierdził podwójny medalista olimpijski Marek Łbik.
Smocze łodzie to drużynowy sport wodny. Wywodzi się z południowej Azji gdzie na tradycyjnych smoczych łodziach pływano od tysiącleci.
Źródła: olimpijski.pl, przegladsportowy.onet.pl, gdymilknaoklaski.pl, sport.se.pl, polskieradio.pl
AK
REKLAMA
REKLAMA