W czasie wojny BMW wykorzystywało niewolniczą pracę więźniów

Po wybuchu II wojny światowej firma BMW do przymusowej pracy wykorzystywała więźniów obozu koncentracyjnego Dachau. Jeszcze pod koniec 1939 roku jako pierwsi w fabryce BMW w Eisenach zmuszeni do pracy byli polscy jeńcy wojenni – przyznał niemiecki koncern w swoim oficjalnym opracowaniu. 

2023-03-07, 05:45

W czasie wojny BMW wykorzystywało niewolniczą pracę więźniów
Fabryka BMW zajmująca się produkcją silników samolotowych. Propagandowa fotografia wykonana w styczniu 1943 roku. Foto: Forum

W latach 30. XX wieku BMW, podobnie jak inne niemieckie koncerny z branży motoryzacyjnej, przekształciło się z firmy produkującej pojazdy cywilne w firmę zbrojeniową. Po wybuchu wojny znacznie rozszerzono produkcję, dlatego w pobliżu zakładów BMW na terenie Bawarii powstały obozy koncentracyjne, przeznaczone dla robotników przymusowych.

"Już od końca 1939 roku w Eisenach do pracy wykorzystywano pierwszych polskich jeńców wojennych" – podkreśliło BMW na swojej stronie internetowej, opisując historię tej niemieckiej firmy w czasach narodowego socjalizmu.

Koncern BMW stanowił jeden z filarów niemieckiej gospodarki w czasach III Rzeszy, a największych udziałowców firmy, rodzinę Quandtów, łączyły bardzo bliskie relacje z nazistami. Głowa rodu, Gunter Quandt, był znajomym Adolfa Hitlera, a jego syn, Harald, pasierbem Josepha Goebbelsa. Przemysłowcy czerpali zyski m.in. z monopolu na produkcję baterii do okrętów podwodnych Kriegsmarine, a ich przedsiębiorstwa dostarczały niemieckiej armii amunicję, broń czy silniki lotnicze.

"Bez skrupułów moralnych"

Od lutego 1943 roku do końca kwietnia 1945 roku ponad 10 tys. więźniów zmuszanych do pracy w fabrykach BMW zostało umieszczonych w kompleksie obozów w rejonie Monachium. Ponad tysiąc z nich poniosło śmierć. Główny obóz BMW, zlokalizowany w Monachium-Allach, był największym z prawie 200 podobozów KL Dachau – podaje BMW w swoim opracowaniu.

REKLAMA

"W czasie wojny kierownictwo firmy wykorzystywało robotników przymusowych i więźniów obozów koncentracyjnych bez żadnych skrupułów moralnych, aby osiągnąć wymagane wskaźniki produkcyjne. Robotnicy musieli pracować w strasznych warunkach, wielu zmarło z głodu i wycieńczenia. BMW ponosi znamienną odpowiedzialność za te wydarzenia, ponosząc winę za te zbrodnie" – potwierdza BMW.

Niemiecka gospodarka w czasie narodowego socjalizmu była napędzana rządowymi zamówieniami zbrojeniowymi, już od połowy lat trzydziestych XX wieku w kraju dał się zauważyć "ogromny niedobór siły roboczej: - wyjaśnia firma w oficjalnym komunikacie. Rozpoczęcie wojny zaostrzyło tę sytuację, bowiem wielu pracowników zostało powołanych do Wehrmachtu. Aby móc dalej realizować rządowe zamówienia, BMW już od końca 1939 roku wykorzystywała więźniów obozów koncentracyjnych. Zakłady BMW, zlokalizowane w podmonachijskim Allach i Duerrerhof k. Eisenach, posiadały "własne" obozy koncentracyjne.

Polacy traktowani gorzej

Jak opisuje BMW, firma próbowała rekrutować pracowników z terytoriów okupowanych lub z krajów sojuszniczych – tutaj szczególnie preferowani byli pracownicy z krajów Europy Zachodniej, posiadający wiedzę techniczną. Ci tzw. "pracownicy zagraniczni" posiadali prawa porównywalne z robotnikami niemieckimi, byli m.in. uprawnieni do świadczeń socjalnych.

"Warunki pracy i życia różniły się znacznie w zależności od kraju pochodzenia. Robotnicy z Europy zachodniej i południowej byli zazwyczaj lepiej traktowani i wynagradzani, niż Polacy i inni robotnicy ze wschodu" – przyznaje BMW. Jednak pracownicy z innych krajów w miarę trwania wojny również stracili swoje prawa i przywileje, a ich przejście do pracy przymusowej następowało stopniowo.

REKLAMA

"Wszyscy robotnicy przymusowi cierpieli z powodu niedostatecznego wyżywienia i zakwaterowania, które drastycznie się pogorszyły w miarę postępu wojny" – przyznaje BMW.

Pod koniec 1944 roku dla BMW pracowało ok. 29 tys. robotników przymusowych, co stanowiło ponad połowę całej siły roboczej BMW. "Bez tego masowego wykorzystania robotników przymusowych produkcja nie byłaby możliwa" - przyznaje niemiecka firma. 

Więźniowie obozów musieli pracować w fabrykach nawet po 12 godzin dziennie, a "robotnicy ze wschodu" i więźniowie obozów koncentracyjnych "musieli liczyć się z szykanami i przemocą, a nawet śmiercią, także z powodu błahych incydentów" – opisuje BMW, przyznając, że śmiertelność wśród grupy "robotników wschodnich" i więźniów obozów była "znacząco wyższa", niż w przypadku innych grup.

Rozliczenie się z przeszłością


Po zakończeniu wojny większość ocalałych robotników przymusowych opuściła Niemcy, a "wraz z ich odejściem pamięć o przeżytych okropnościach oraz popełnianych zbrodniach w dużej mierze wyblakła". "Podobnie jak większość niemieckich firm, BMW od dawna tłumi swoją odpowiedzialność za tę część historii firmy" – podkreśla BMW.

W ostatnich latach podejście firmy do swojej przeszłości uległo zmianie. W 2016 roku koncern BMW oświadczył, że odczuwa "głęboki żal" z powodu "ogromnego cierpienia", jakie spowodowało wykorzystywanie niewolniczej siły roboczej.

"Obecnie BMW Group patrzy na swoją historię w sposób krytyczny - dlatego między innymi brała udział w wypłatach odszkodowań i badała tę mroczną część własnej historii w pracach naukowych" – podkreśla BMW, zaznaczając, z tego powodu w obecnych czasach "wspiera projekty, które mają na celu rozliczenie się z przeszłością i zapobieganie niesprawiedliwości w przyszłości".

PAP/th

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej