Tymoszenko: odbiliśmy atak służby bezpieczeństwa na biuro Bloku
Była ukraińska premier napisała na Twitterze, że funkcjonariusze uciekli. SBU zaprzecza, że doszło do takiego ataku.
2011-02-18, 05:45
Posłuchaj
Według relacji Julii Tymoszenko do akcji Służby Bezpieczeństwa Ukrainy doszło w kijowskiej siedzibie opozycyjnego Bloku Julii Tymoszenko (BJuT).
Celem akcji SBU miało być przejęcie serwera opozycyjnego bloku.
Choć SBU zaprzeczyło tym informacjom, politycy z Bloku Julii Tymoszenko (BJuT) twierdzą, że mają świadków, którzy widzieli legitymacje służbowe funkcjonariuszy, którzy starali dostać się do ośrodka BJuT.
O najeździe SBU na siedzibę Tymoszenko PAP dowiedziała się od znajdującej się na miejscu współpracownicy byłej premier, Natalii Łysowej.
REKLAMA
- Zostaliśmy odcięci od internetu, nie działa poczta elektroniczna, ani telefony stacjonarne. Zabarykadowaliśmy się w środku i nie wpuszczamy ich do budynku - mówiła Łysowa, dzwoniąc do PAP z telefonu komórkowego w chwili, gdy rozgrywały się te wydarzenia.
Po kilkunastu minutach Tymoszenko podała na Twitterze, że atakujący jej siedzibę funkcjonariusze niespodziewanie się wycofali. - Pierwszy atak został odbity. Zadziałała fala informacyjna. (Funkcjonariusze SBU) dostali telefon i uciekli. SBU jeszcze nigdy tak szybko nie dementowała doniesień o swoich działaniach - czytamy we wpisie.
Centrum prasowe SBU podało w tym samym czasie, że żadnego ataku nie było. - Te oświadczenia nie odpowiadają rzeczywistości - poinformowano. - SBU może zaprzeczać, ale my mamy świadków i to nie jednego człowieka, lecz 20 osób, które widziały legitymacje (funkcjonariuszy) SBU - oświadczył dziennikarzom deputowany BJuT, Andrij Szkil.
Ukraińska opozycja oraz przedstawiciele instytucji międzynarodowych, w tym UE, krytykują w ostatnim czasie władze w Kijowie za odchodzenie od demokratycznych standardów. Zaniepokojenie stanem demokracji na Ukrainie wyrazili m.in. przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek, OBWE i amerykańska organizacja pozarządowa Freedom House.
REKLAMA
Krytyka pod adresem Kijowa wywołana jest m.in. śledztwami prokuratury wobec Tymoszenko, oraz aresztowaniami jej współpracowników, w tym byłego ministra spraw wewnętrznych, Jurija Łucenki.
PAP/agkm
REKLAMA