Czy Jolanta Lange wyjechała z Polski? Rzecznik IPN: nie mogę potwierdzić tej informacji

Piotr Woyciechowski przekonuje, że Jolanta Lange, agentka SB podejrzana o udział w zabójstwie księdza Franciszka Blachnickiego, wyjechała z Polski. W rozmowie z Polskim Radiem dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik IPN, oświadczył, że nie może potwierdzić informacji o jej wyjeździe.

2023-08-23, 14:28

Czy Jolanta Lange wyjechała z Polski? Rzecznik IPN: nie mogę potwierdzić tej informacji
Od 1995 r. prowadzony jest proces beatyfikacyjny w sprawie ks. Blachnickiego . Foto: Henryk Przondziono/Gość Niedzielny/Forum

Według informacji przekazanej przez Piotra Woyciechowskiego, Jolanta Lange (dawniej Gontarczyk), agentka SB podejrzana o udział w zabójstwie księdza Franciszka Blachnickiego, wyjechała z Polski i udała się do Nowej Zelandii. Jak napisał na Twitterze Woyciechowski, Lange przebywa obecnie w tym kraju. 

Zaznaczył, że miała opuścić Polskę kilka miesięcy po tym, jak prezes Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki przekazał informację o otruciu księdza Blachnickiego przez SB.

IPN nie potwierdza

Jolancie Lange oficjalnie nie postawiono zarzutów, więc mogła swobodnie przekraczać granice kraju.

- Nie komentujemy spraw związanych ze śledztwem dotyczącym księdza Blachnickiego, niezależnie czego dotyczą, bo to jest objęte tajemnicą - przekazał dr Rafał Leśkiewicz, rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej, w rozmowie z Polskim Radiem.

REKLAMA

Jak poinformował, nie posiada wiedzy, czy pani Jolanta Lange wyjechała z Polski, czy też nie.

- Ta informacja jest poza Instytutem Pamięci Narodowej, poza mną jako rzecznikiem. Jest prokuratura, która to prowadzi, to jest odrębny organ w ramach Instytutu - wyjaśnił Leśkiewicz.  

- Jeżeli prokuratorzy mają jakąkolwiek wiedzę dotyczącą pani Lange, to ja o tym nie wiem. Oni mi nie mogą o tym powiedzieć, bo to jest objęte tajemnicą śledztwa - poinformował. Rzecznik IPN oświadczył, że nie może potwierdzić informacji o wyjeździe Jolanty Lange, bo nie zna akt postępowania. Jak oświadczył, nie ma również dostępu do żadnych rejestrów, które potwierdzałyby to, że ona wyjechała z Polski czy też nie. 

Drugie śledztwo w sprawie zabójstwa księdza

W marcu 2023 roku minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przekazał nowe informacje dotyczące ks. Franciszka Blachnickiego. Poinformował, że prokurator IPN w Katowicach Michał Skwara, w drugim śledztwie badającym przyczyny śmierci księdza Blachnickiego, znalazł dowody na to, że duchowny został otruty w lutym 1987 roku w Carlsbergu w RFN. Zgromadzone podczas dochodzenia materiały wykazały, że w zabójstwo kapłana byli zamieszani agenci służb specjalnych PRL działający na terenie RFN.

REKLAMA

Śledztwo było prowadzone przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach. Zespół operacyjny prowadził działania na terenie Polski, Niemiec, Austrii i Węgier. Czynności procesowe wykazały, że śmierć ks. Franciszka Blachnickiego nastąpiła na skutek zabójstwa poprzez podanie ofierze śmiertelnych substancji toksycznych. 

– Dzięki prowadzonemu bardzo skrupulatnie śledztwu nie ulega dziś wątpliwości, że ksiądz Franciszek Blachnicki został zamordowany, został otruty - poinformował minister sprawiedliwości na konferencji prasowej w marcu 2023 roku. 

Jak przekazał Zbigniew Ziobro, wyniki śledztwa doprowadziły do punktu, w którym można stwierdzić, że "ksiądz Franciszek Blachnicki był kolejną ofiarą systemu komunistycznego, ofiarą, która padła dlatego, że prowadził piękną działalność duszpasterską" 

Charyzmatyczny kapłan

Kapłan dzięki swojej działalności duszpasterskiej potrafił dotrzeć do "tysięcy rzeszy młodych ludzi". Właśnie dlatego, jak mówił minister sprawiedliwości, był postrzegany jako wielkie zagrożenie dla systemu komunistycznego. Komuniści, starając się za wszelką cenę powstrzymać działalność księdza, podjęli decyzję o jego prześladowaniu i szykanowaniu.

REKLAMA

XI Departament I MSW uruchomił czynności operacyjne. Komunistyczny wywiad skierował do ks. Blachnickiego "dwójkę zdeterminowanych, perfidnych i doświadczonych agentów". Agentami bezpieki, którzy zostali wynajęci na potrzeby operacji zniszczenia kapłana byli Jolanta (dzisiaj nosi nazwisko Lange) i Andrzej Gontarczykowie.

- Później nastąpiła śmierć i zabójstwo księdza Franciszka Blachnickiego. Wiemy już dzisiaj, że było to zabójstwo - mówił w marcu dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej. 

"Mieli dobrą, uwiarygodniającą ich legendę"

Gontarczykowie pojawili się w RFN w 1984 roku. Zgodnie z planem bezpieki małżeństwo miało zbierać informacje wywiadowcze w środowisku chadeckiej międzynarodówki. Wkrótce poznali osobiście ks. Blachnickiego. Kapłan zaprosił ich do siebie do Carlsberga. Na miejscu szybko zdobyli jego zaufanie. Jak przypomniał w rozmowie z PAP historyk i dziennikarz dr Andrzej Grajewski, Jolanta i Andrzej Gontarczykowie "mieli dobrą, uwiarygodniającą ich legendę".

- Uchodzili za działaczy Solidarności. Istotny był również fakt, że opowiadali księdzu, że przeszli duchowe nawrócenie, to zapewne dodatkowo przekonało go do nich - mówił w wywiadzie dr Grajewski.

REKLAMA

Ksiądz Blachnicki zorganizował i uruchomił w Carlsbergu drukarnię. Miała ona drukować książki przeznaczone do podziemnego obiegu w Polsce i innych krajach komunistycznych. Kierownictwo Maximilianum (tak nazywała się drukarnia) ks. Blachnicki powierzył człowiekowi, któremu zaufał - Andrzejowi Gontarczykowi.

Na usługach SB

Wkrótce środowisko emigracyjne obiegła pierwsza informacja, że małżeństwo Gontarczyków jest na usługach bezpieki. Mieli oni zostać zwerbowani do służby już w latach 70. i rozpocząć współpracę z SB w Łodzi. W lutym 1987 roku poinformował o tym księdza Blachnickiego działacz Solidarności Walczącej w RFN, Andrzej Wirga. Początkowo duchowny nie dał wiary przekazanej przez opozycjonistę wiadomości. Jednak w tym czasie Gontarczykami interesował się już zachodnioniemiecki kontrwywiad, który podejrzewał ich o działalność szpiegowską.

Chwilę przed śmiercią ksiądz był już pewny, że Gontarczykowie są agentami. W jednej z ostatnich rozmów informował o tym bliskie mu osoby z ruchu oazowego. Powiedział wtedy, że Gontarczykowie "wykończyli Maximilianum".

Kilka godzin przed śmiercią kapłan rozmawiał z Jolantą i Andrzejem Gontarczykami. Rozmowa mogła dotyczyć tego, że małżeństwo pracuje dla komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Po spotkaniu z Gontarczykami ksiądz wrócił do domu.

REKLAMA

Zabójstwo kapłana

Spotkanie z ludźmi, których do tej pory uważał za bliskich współpracowników, a którzy ostatecznie zdradzili go, musiało wywołać wielkie emocje. Ksiądz Blachnicki zmarł, gdy położył się, żeby odpocząć po posiłku. Lekarz, który pojawił się w domu księdza, żeby przeprowadzić akcję ratunkową, stwierdził, że jest już za późno. Jak wtedy ustalono, zgon nastąpił w wyniku zatoru płuc. Dzisiaj wiadomo, że przyczyną nagłej śmierci księdza Franciszka Blachnickiego było otrucie.  

- Dziś, blisko po trzech latach prowadzonego postępowania - trudnego, żmudnego - można z satysfakcją powiedzieć, że osiągnęliśmy jeden z istotnych celów tego postępowania: w dotychczasowym prowadzonym postępowaniu ponad wszelką wątpliwość ustaliliśmy, że śmierć ks. Franciszka Blachnickiego, która miała miejsce 27 lutego 1987 r., nastąpiła na skutek zabójstwa, poprzez podanie śmiertelnych substancji toksycznych - wyjaśniał na marcowej konferencji prokurator Andrzej Pozorski, szef pionu śledczego IPN.

Czytaj również: 

Maciej Marcinek/IPN/PAP


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej