Drogowcy kontra zima. Dlaczego łatanie dziur nawet w mroźne dni jest dziś standardem?

2024-01-29, 13:22

Drogowcy kontra zima. Dlaczego łatanie dziur nawet w mroźne dni jest dziś standardem?
Drogowcy kontra zima. Dlaczego łatanie dziur w środku zimy jest dzisiaj standardem?. Foto: Marc Bruxelle/shutterstock

Nie od dziś wiadomo, że okres zimowy nie służy nawierzchniom dróg. Ujemne temperatury w nocy i dodatnie w ciągu dnia powodują, że nawierzchnie ulic ulegają szybszej degradacji. Dla kierowców to koszmar. Drogowcy już nie czekają z łataniem dziur do wiosny, jak kilkanaście lat temu. Sprawdziliśmy, dlaczego ruszają do pracy nawet w czasie mrozów.

Niezależnie od tego, czy jesteśmy codziennymi użytkownikami dróg, czy osobami odpowiedzialnymi za ich utrzymanie, temat dziur w drogach dotyka nas wszystkich. Nie tylko szpecą, ale mają bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo, komfort jazdy oraz efektywność transportu.

Dziury w drogach powstają w zimie głównie w wyniku procesu zwanego "cyklem zamarzania i odmarzania". Na czym on polega? Woda z opadów deszczu lub topniejącego śniegu wnika w szczeliny i pęknięcia w asfalcie. Gdy temperatura spada poniżej zera, woda zamarza. Zamarznięta woda ma większą objętość niż woda w stanie ciekłym, co powoduje rozszerzenie się i nacisk na otaczający asfalt. Powtarzające się cykle zamarzania i odmarzania powodują, że asfalt stopniowo osłabia się i pęka. Małe pęknięcia z czasem rozszerzają się, tworząc większe dziury. Zjawisko potęguję też wysypywana przez drogowców na jezdnię sól drogowa.

Regularny ruch drogowy, zwłaszcza ciężkich pojazdów, przyczynia się do szybszego powiększania pęknięć. Ekstremalne warunki atmosferyczne, jak duże różnice temperatur, intensywne opady deszczu lub śniegu czy mróz, mogą dodatkowo przyspieszać proces degradacji nawierzchni drogowej.

Drogowcy w sprawie dziur nie zaspali

W ostatnich dniach na drogi wyjechały ekipy drogowców, które usuwają dziury w jezdni. Na przykład na zlecenie gdyńskiego Zarządu Dróg i Zieleni ubytki były zabezpieczane w kilkudziesięciu lokalizacjach.

- Prace są planowane na bieżąco w oparciu o objazdy dróg, ale i zgłoszenia, które do nas wpływają. Jeżeli mieszkańcy zauważą ubytek w jezdni, który zagraża bezpieczeństwu - mogą nam zgłosić taką sytuację, a my podejmiemy stosowne działania - mówi Michał Felon, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni.

Podobna sytuacja jest w Lublinie.

- Służby drogowe reagują na bieżąco w związku ze zgłoszeniami mieszkańców i Straży Miejskiej, stale monitorującej drogi w mieście. Nasi drogowcy starają się działać maksymalnie sprawnie - zapewnia Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina ds. inwestycji i rozwoju.

Drogowcy nie czekają na wiosnę

Wielu kierowców może być zaskoczonych tym, że drogowcy już teraz - nie czekając na wiosnę - usuwają dziury w jezdniach. Jeszcze większe wątpliwości może budzić widok drogowców naprawiających jezdnię w czasie, gdy temperatura na zewnątrz wynosi mniej niż 0 st. Celsjusza. Uspokajamy. Tak to się właśnie musi odbywać i nie jest to dosłowne wyrzucanie pieniędzy w... błoto.

- Przy obecnie trwającej odwilży prowadzone są głównie naprawy punktowe nawierzchni. Mają one zagwarantować kierowcom przede wszystkim bezpieczeństwo poruszania się. Dopiero na wiosnę, kiedy ustąpią przymrozki, przystąpimy do większych prac naprawczych, polegających na wymianie zużytej nawierzchni jezdni - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Magdalena Wojtkiewicz z Zarządu Dróg i Zieleni w Gdyni.

Podobnie postępuje zarządca dróg ekspresowych i autostrad w Polsce.

- Na naszych drogach, gdzie prędkości pojazdów są zdecydowanie większe niż na drogach w miastach, nie możemy czekać do zakończenia zimy czy na dogodne warunki pogodowe. Usuwanie dziur w nawierzchniach jest na bieżąco realizowane nawet pomimo ujemnych temperatur. Stosowana jest wtedy niejednokrotnie tzw. masa bitumiczna na zimno, która wiąże w niskich temperaturach. Ma to nie tylko zagwarantować komfort podróży, ale przede wszystkim zapewnić bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom ruchu - wyjaśnia portalowi PolskieRadio24.pl Kacper Michna z krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Łatanie dziur to rozwiązanie doraźne

Warto pamiętać o tym, że łatanie dziur w jezdni nie jest rozwiązaniem, które można stosować w nieskończoność. Z czasem materiał używany do łatania może nie trzymać się tak mocno, jak oryginalna nawierzchnia, co prowadzi do kolejnych uszkodzeń.

Nawierzchnia drogi składa się z kilku warstw, każda z nich pełni inną funkcję. Powtarzane łatanie może rozwiązywać problem tylko na powierzchni, nie pomoże na głębsze, strukturalne uszkodzenia. Co więcej, nawierzchnie drogowe z czasem się starzeją, co sprawia, że stają się bardziej podatne na uszkodzenia. Ciągłe łatanie starych nawierzchni nie odwraca tego naturalnego procesu.

Ponadto powtarzane łatanie dziur może być w dłuższej perspektywie mniej ekonomiczne niż zainwestowanie w kompleksową renowację lub wymianę nawierzchni.

Nierówna nawierzchnia, powstała w wyniku wielokrotnego łatania, może stanowić też ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa kierowców i pieszych. Ryzyko wypadków rośnie, szczególnie przy złych warunkach pogodowych. Na koniec pozostaje też kwestia estetyki, szczególnie w miastach. Łatanie może prowadzić do nierówności i niespójności w nawierzchni, co wpływa też na komfort jazdy.

Szkoda i jej likwidacja

Co, jeśli zarządca od lat nie dba o stan nawierzchni drogi? Warto jeździć tzw. wężykiem i omijać ubytki. Wjechanie w dziurę może sprawić, że po pierwsze nieunikniona może być naprawa lub wymiana felgi. Taka usługa to koszt od kilkuset do nawet kilku tysięcy złotych w zależności od rodzaju i marki felgi. Po drugie możemy uszkodzić zawieszenie. Koszty napraw wtedy mogą sięgać do kilkudziesięciu tysięcy złotych, w zależności od zakresu uszkodzeń i rodzaju pojazdu. Przy odrobinie szczęścia konieczna będzie "jedynie" wymiana opony. W zależności od jej rodzaju i marki koszt może wynosić od kilkuset do ponad tysiąca złotych.

Warto pamiętać, że drogi, tak jak samochody, są ubezpieczone w ramach polisy OC. Jeśli wpadniemy w dziurę i nasz pojazd ulegnie wypadkowi, możemy za pośrednictwem zarządcy drogi złożyć wniosek do ubezpieczyciela o wypłatę odszkodowania. Trzeba jednak pamiętać, że dowody, jakie dostarczamy z wnioskiem, muszą być niezbite. W takiej sytuacji na miejsce zdarzenia powinniśmy wezwać zarządcę drogi, jak i policję. Można też posiłkować się świadkami. 

Czytaj też:

GDDKIA/gdynia.pl/lublin.pl/mn/kor-wm

Polecane

Wróć do strony głównej