Cesarskie cięcie. Gdy paraliżuje strach przed porodem
- Cesarskie cięcie przy porodzie często wynika z tego, że chcą tego same kobiety, bo boją się bólu i mają obawy, czy w tym trudnym momencie będzie dostępny w szpitalu lekarz anestezjolog - mówiła prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska, ginekolog położnik w Polskim Radiu 24.
2024-08-22, 21:00
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia 48 procent porodów w naszym kraju kończy się cesarskim cięciem, co jest wysokim procentem na tle reszty Europy. Tylko na Cyprze sięga on 50 procent, choć w innych regionach świata, np. w Ameryce Południowej, są kraje, w których statystyka ta sięga poziomu 80-90 procent.
Tokofobia
- Z własnej praktyki lekarskiej mogę powiedzieć, że wiele kobiet uprzedza jeszcze przed porodem, że chcą rodzić w ten sposób. Są do tego także wskazania bezwzględne, takie jak zaświadczenie od psychologa o występowaniu tzw. tokofobii. Problemem jest to, że często pacjentki tylko raz zgłaszają się do psychologa i od razu dostają takie zaświadczenie, które my lekarze musimy potem uwzględniać podczas porodu - mówiła prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska.
Posłuchaj
W jej opinii tak wysoki odsetek porodów przez cesarskie cięcie w Ameryce Południowej ma swoje korzenie kulturowe. Rodziny chcą w ten sposób zaplanować konkretny termin narodzin dziecka. A czasami nawet chcą przyspieszyć sam poród, dla lepszego wyglądu. Ale według danych UE liderami "cesarki" są w kolejności: Cypr, Rumunia i Polska. Dla porównania w Finlandii to tylko 16 procent porodów.
REKLAMA
Dostęp do znieczulenia przy porodzie
- Ten niższy wskaźnik w krajach skandynawskich może wynikać z większej dostępności do różnego typu znieczuleń, ale też z bardziej proekologicznego podejścia do życia. Także z samej organizacji służby zdrowia. W Holandii porody domowe są czymś naturalnym, w takich sytuacjach "cesarka" jest rzadkością. W Islandii, gdzie pracowałam, są tylko trzy izby porodowe. W tym kraju prowadzenie ciąży i sam poród biorą na siebie położne, a konsultacje z lekarzem są tylko w przypadku powikłań. Widać z tych danych, że polskie sale porodowe wciąż nie spełniają oczekiwań matek pomimo takich akcji jak "Rodzić po ludzku". Dla przyszłych matek bardzo ważny jest dostęp do znieczulenia, a z tym w wielu małych szpitalach mogą być problemy. Polska słabo wygląda pod tym względem. Istnieje wiele formalnych procedur, za mało jest też anestezjologów - tłumaczyła prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska.
* *
Audycja: Samo zdrowie
Prowadzący: Małgorzata Telmińska
Gość: prof. Katarzyna Kosińska-Kaczyńska (ginekolog położnik)
Data emisji: 22.08.2024
Godzina emisji: 19.33
REKLAMA
PR24/sw/wmkor
REKLAMA