LM siatkarzy. Europa dwóch prędkości, 9:0 dla nas. Polskie kluby nie miały godnych rywali

Wszystkie trzy polskie drużyny nie dały rywalom żadnych szans w meczach 1. kolejki Ligi Mistrzów siatkarzy. Różnicę między klubami z PlusLigi a tymi z Bułgarii, Austrii czy Belgii dobrze oddają słowa libero Jastrzębskiego Węgla Jakuba Popiwczaka.

2024-11-14, 11:00

LM siatkarzy. Europa dwóch prędkości, 9:0 dla nas. Polskie kluby nie miały godnych rywali
Zawodnicy Jastrzębskiego Węgla Łukasz Kaczmarek (C) i Norbert Huber (P) oraz Todor Skrimov (L) z Lewskiego Sofia podczas meczu 1. kolejki gr. E Ligi Mistrzów. Foto: PAP/Michał Meissner

Zmagania w europejskich pucharach siatkarzy ruszyły na dobre. Za nami mecze polskich drużyn w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów.

9:0. Imponujący start naszych klubów

Mecze, które nie miały wielkiej historii. Każdy z trzech naszych eksportowych zespołów gładko wygrał u siebie z dużo niżej notowanym rywalem bez straty seta. We wtorek PGE Projekt Warszawa nie dał szans belgijskiemu Greenyard Maaseik, zwyciężając w jednym z setów do... dziewięciu.

W środę w ślady warszawian poszli siatkarze Aluron CMC Warty Zawiercie, gładko ogrywając austriacki Hypo Tirol Innsbruck. Swojego rywala pewnie pokonał także mistrz Polski. Jastrzębski Węgiel nie pozwolił drużynie Lewskiego Sofia na zdobycie w którymś z setów choćby 20 punktów.

Różnice między poziomem polskich potentatów a drużynami ze słabszych siatkarskich lig idealnie pokazują słowa Jakuba Popiwczaka.

REKLAMA

- W czasie rozgrzewki śmialiśmy się z Benem Toniuttim, że gdy chłopaki z Lewskiego na nas patrzyli, robili wielkie oczy. Na pewno dla nich gra w hali mistrza Polski z zespołem, który dwa razy dotarł do finału Ligi Mistrzów mogła zrobić wrażenie. Z biegiem czasu widać było, że grają coraz lepiej, ale na nasz zespół to było za mało - mówił libero Jastrzębskiego Węgla.


 

Polskie kluby bez godnych rywali w grupach?

W grupie E jastrzębianie zagrają też z niemieckim Luneburgiem i francuskim Chaumont. Choć ci rywale na papierze wyglądają nieco lepiej od Lewskiego, mistrzowie Polski będą zdecydowanymi faworytami.

Niewiele trudniej powinien mieć PGE Projekt w grupie A. Warszawscy siatkarze, oprócz Greenyardu, wylosowali również Berlin Volleys i ACH Lublana. Na drużynę ze stolicy Niemiec należy zwrócić uwagę.

REKLAMA

Nie dość, że ma w kadrze kilku podstawowych siatkarzy reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów, która na igrzyskach w Paryżu dotarła do ćwierćfinału, to jeszcze w swojej hali może liczyć na ogłuszający doping kibiców. Wydaje się jednak, że Projekt i tak ma lepszy skład od berlińczyków.

Teoretycznie jednego godnego rywala w grupie C mają zawiercianie. W pierwszej kolejce włoski Allianz Milano męczył się jednak u siebie z Knack Roeselare, wygrywając dopiero po tie-breaku. Czyżby mistrzowie Belgii dali sygnał, że będą groźni dla faworytów?

Liga Mistrzów siatkarzy potrzebuje bowiem zaciętej rywalizacji. Patrząc na kadry zespołów, z polskimi ekipami mogą się równać jedynie włoskie, zwłaszcza Sir Sicoma Monini Perugia i Vint Vero Volley Monza. O poziomie rywalizacji w Italii niech świadczy fakt, że do Ligi Mistrzów nie zakwalifikował się obrońca trofeum itas Trentino, który w krajowych rozgrywkach zajął dopiero czwarte miejsce.

Polsko-włoska dominacja trwa

Problem w tym, że zarówno w PlusLidze, jak i w Serie A1 zespoły z dołu tabeli prezentują wyższy poziom niż spora część uczestników fazy grupowej Ligi Mistrzów. Podobne dysproporcje między zespołami w LM były od dawna, ale słuszne wykluczenie rosyjskich drużyn jeszcze zwiększyło różnice.

REKLAMA

Wyzwanie Polakom i Włochom rzucają bogate kluby tureckie, lecz na ten sezon ani Fenerbahce Medicana Stambuł ani Halkbank Ankara nie zbudowały imponujących składów. Zespół z Ankary, półfinalista poprzedniej edycji, nawet się osłabił, tracąc wielkie gwiazdy: Nimira Abdel-Aziza oraz Earvina N'Gapetha.

Jeśli do dużych różnic w poziomie zespołów, dodamy stosunkowo niskie nagrody wypłacane przez europejską federację CEV (500 tys. euro dla triumfatora to mniej niż dostaje zwycięzca LM piłkarzy ręcznych czy koszykarskiej Euroligi - przyp. red.), otrzymujemy obraz rozgrywek, które wymagają zmian, by zwiększyć atrakcyjność dla kibiców.

Obecna frekwencja na meczach nie powala. W pierwszej kolejce na większości obiektów zasiadało 2-3 tysiące widzów.

Superliga nie pomoże

W polskich i włoskich szeregach coraz głośniej słychać o chęci powołania niezależnej od CEV Superligi, wzorowanej na koszykarskiej Eurolidze. Takie rozgrywki miałyby przyciągnąć fanów i sponsorów do klubowej siatkówki.

REKLAMA

Problem w tym, że w Eurolidze grają obecnie kluby z Hiszpanii, Francji, Niemiec, Włoch, Grecji, Turcji, Izraela, Serbii i Litwy. W siatkówce znalezienie konkurencyjnych klubów z tylu państw wydaje się dziś nierealne.

Wydaje się więc, że na polsko-włoską walkę o europejski triumf jesteśmy skazani, niezależnie od nazwy i formatu rozgrywek. Dla nas takie rozwiązanie jest oczywiście bardzo korzystne, jednak na trochę więcej emocji i bardziej zacięte sety w poszczególnych meczach wielu kibiców zapewne by się nie pogniewało...

Wszak wtedy będzie łatwiej o sponsorów, co sprawiłoby, że nasze kluby nie musiałyby dokładać do udziału w europejskich pucharach...

Czytaj także:

/empe

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej