LM siatkarzy. Europa dwóch prędkości, 9:0 dla nas. Polskie kluby nie miały godnych rywali
Wszystkie trzy polskie drużyny nie dały rywalom żadnych szans w meczach 1. kolejki Ligi Mistrzów siatkarzy. Różnicę między klubami z PlusLigi a tymi z Bułgarii, Austrii czy Belgii dobrze oddają słowa libero Jastrzębskiego Węgla Jakuba Popiwczaka.
2024-11-14, 11:00
Zmagania w europejskich pucharach siatkarzy ruszyły na dobre. Za nami mecze polskich drużyn w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów.
9:0. Imponujący start naszych klubów
Mecze, które nie miały wielkiej historii. Każdy z trzech naszych eksportowych zespołów gładko wygrał u siebie z dużo niżej notowanym rywalem bez straty seta. We wtorek PGE Projekt Warszawa nie dał szans belgijskiemu Greenyard Maaseik, zwyciężając w jednym z setów do... dziewięciu.
W środę w ślady warszawian poszli siatkarze Aluron CMC Warty Zawiercie, gładko ogrywając austriacki Hypo Tirol Innsbruck. Swojego rywala pewnie pokonał także mistrz Polski. Jastrzębski Węgiel nie pozwolił drużynie Lewskiego Sofia na zdobycie w którymś z setów choćby 20 punktów.
Różnice między poziomem polskich potentatów a drużynami ze słabszych siatkarskich lig idealnie pokazują słowa Jakuba Popiwczaka.
REKLAMA
- W czasie rozgrzewki śmialiśmy się z Benem Toniuttim, że gdy chłopaki z Lewskiego na nas patrzyli, robili wielkie oczy. Na pewno dla nich gra w hali mistrza Polski z zespołem, który dwa razy dotarł do finału Ligi Mistrzów mogła zrobić wrażenie. Z biegiem czasu widać było, że grają coraz lepiej, ale na nasz zespół to było za mało - mówił libero Jastrzębskiego Węgla.
Polskie kluby bez godnych rywali w grupach?
W grupie E jastrzębianie zagrają też z niemieckim Luneburgiem i francuskim Chaumont. Choć ci rywale na papierze wyglądają nieco lepiej od Lewskiego, mistrzowie Polski będą zdecydowanymi faworytami.
Niewiele trudniej powinien mieć PGE Projekt w grupie A. Warszawscy siatkarze, oprócz Greenyardu, wylosowali również Berlin Volleys i ACH Lublana. Na drużynę ze stolicy Niemiec należy zwrócić uwagę.
REKLAMA
Nie dość, że ma w kadrze kilku podstawowych siatkarzy reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów, która na igrzyskach w Paryżu dotarła do ćwierćfinału, to jeszcze w swojej hali może liczyć na ogłuszający doping kibiców. Wydaje się jednak, że Projekt i tak ma lepszy skład od berlińczyków.
Teoretycznie jednego godnego rywala w grupie C mają zawiercianie. W pierwszej kolejce włoski Allianz Milano męczył się jednak u siebie z Knack Roeselare, wygrywając dopiero po tie-breaku. Czyżby mistrzowie Belgii dali sygnał, że będą groźni dla faworytów?
Liga Mistrzów siatkarzy potrzebuje bowiem zaciętej rywalizacji. Patrząc na kadry zespołów, z polskimi ekipami mogą się równać jedynie włoskie, zwłaszcza Sir Sicoma Monini Perugia i Vint Vero Volley Monza. O poziomie rywalizacji w Italii niech świadczy fakt, że do Ligi Mistrzów nie zakwalifikował się obrońca trofeum itas Trentino, który w krajowych rozgrywkach zajął dopiero czwarte miejsce.
Polsko-włoska dominacja trwa
Problem w tym, że zarówno w PlusLidze, jak i w Serie A1 zespoły z dołu tabeli prezentują wyższy poziom niż spora część uczestników fazy grupowej Ligi Mistrzów. Podobne dysproporcje między zespołami w LM były od dawna, ale słuszne wykluczenie rosyjskich drużyn jeszcze zwiększyło różnice.
REKLAMA
Wyzwanie Polakom i Włochom rzucają bogate kluby tureckie, lecz na ten sezon ani Fenerbahce Medicana Stambuł ani Halkbank Ankara nie zbudowały imponujących składów. Zespół z Ankary, półfinalista poprzedniej edycji, nawet się osłabił, tracąc wielkie gwiazdy: Nimira Abdel-Aziza oraz Earvina N'Gapetha.
Jeśli do dużych różnic w poziomie zespołów, dodamy stosunkowo niskie nagrody wypłacane przez europejską federację CEV (500 tys. euro dla triumfatora to mniej niż dostaje zwycięzca LM piłkarzy ręcznych czy koszykarskiej Euroligi - przyp. red.), otrzymujemy obraz rozgrywek, które wymagają zmian, by zwiększyć atrakcyjność dla kibiców.
Obecna frekwencja na meczach nie powala. W pierwszej kolejce na większości obiektów zasiadało 2-3 tysiące widzów.
Superliga nie pomoże
W polskich i włoskich szeregach coraz głośniej słychać o chęci powołania niezależnej od CEV Superligi, wzorowanej na koszykarskiej Eurolidze. Takie rozgrywki miałyby przyciągnąć fanów i sponsorów do klubowej siatkówki.
REKLAMA
Problem w tym, że w Eurolidze grają obecnie kluby z Hiszpanii, Francji, Niemiec, Włoch, Grecji, Turcji, Izraela, Serbii i Litwy. W siatkówce znalezienie konkurencyjnych klubów z tylu państw wydaje się dziś nierealne.
Wydaje się więc, że na polsko-włoską walkę o europejski triumf jesteśmy skazani, niezależnie od nazwy i formatu rozgrywek. Dla nas takie rozwiązanie jest oczywiście bardzo korzystne, jednak na trochę więcej emocji i bardziej zacięte sety w poszczególnych meczach wielu kibiców zapewne by się nie pogniewało...
Wszak wtedy będzie łatwiej o sponsorów, co sprawiłoby, że nasze kluby nie musiałyby dokładać do udziału w europejskich pucharach...
Czytaj także:
- LM siatkarzy. Jastrzębski Węgiel bez litości dla Lewskiego. Spacerek na inaugurację
- LM siatkarzy. Aluron - Hypo Tirol Innsbruck. Łatwa wygrana zawiercian
- LM siatkarzy. Projekt Warszawa zdominował rywali. Gładkie zwycięstwo na inaugurację
/empe
REKLAMA
REKLAMA