Współpracownicy posła Mejzy z zarzutami. "Nie chcę być z nim kojarzony"
Asystenci posła Łukasza Mejzy usłyszeli zarzuty oszustwa i fałszowania dokumentów. Są one związane z działalnością firmy polityka i fikcyjnych szkoleń za kilkaset tysięcy złotych.
2025-01-16, 11:50
Fikcyjne szkolenia. Asystenci Mejzy w tarapatach
O sprawie poinformowała Wirtualna Polska. Jednoosobowa działalność gospodarcza Łukasza Mejzy pod nazwą "Future Wolves" została partnerem programów "Lubuskie Bony Rozwojowe" oraz "Lubuskie Bony Szkoleniowe". Pieniądze na bony pochodziły ze środków unijnych, z programu przyjętego przez samorząd województwa lubuskiego - podał portal.
W ramach programu lokalni przedsiębiorcy realizowali bony w firmach oferujących szkolenia. 52 przedsiębiorców wybrało szkolenia właśnie w firmie Łukasza Mejzy, która w ten sposób zarobiła 961 tys. zł. Tymczasem kontrola z lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego wykazała, że szkolenia w firmie "Future Wolves" były w dużej mierze fikcją. Część uczestników szkoleń w ogóle nie brała w nich udziału, a inni otrzymywali certyfikaty ukończenia jeszcze podczas ich trwania.
Podejrzani nie przyznają się do winy
Po zmianie rządu prokuratura potwierdziła nieprawidłowości stwierdzone wcześniej przez urzędników. Zarzuty usłyszało trzech współpracowników Łukasza Mejzy. Chodzi o jego obecnego asystenta Franciszka P., a także o byłego asystenta oraz byłego współpracownika firmy "Future Wolves".
"Żaden z podejrzanych nie przyznał się do popełnienia zarzucanych im czynów. Wszyscy odmówili też złożenia wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania" - przekazała WP.
REKLAMA
Kebaby na mieście i ćwierćinteligenckie żarty
Portal porozmawiał z byłym asystentem Mejzy, który zastrzegł anonimowość, tłumacząc, że "nie chce być z nim kojarzony". - Łukasz Mejza negatywnie oddziałuje na każdą sferę mojego życia. Wystarczy mi wstydu, gdy ktoś mnie z nim kojarzy - powiedział Wirtualnej Polsce.
- Mejza wstąpił do... zakonu. Pokazał zdjęcie
- Posłowie PiS i Konfederacji pod lupą prokuratora. Są wnioski o uchylenie immunitetu
- Przez bardzo długi czas za ułamek minimalnej krajowej, a przez pierwsze kilkanaście miesięcy za równe zero i benefity pracownicze, typu kebab na mieście, sprzątałem mu mieszkanie, woziłem z imprezy na imprezę i znosiłem autorytarny styl zarządzania oraz wiele mało śmiesznych, ćwierćinteligenckich żartów. Jak wielu innych, uwierzyłem mu w to, że przy nim odniosę sukces - opowiadał były asystent Łukasza Mejzy.
Źródła: Polskie Radio/PAP/łl
REKLAMA
REKLAMA