Raducanu wyznaje przed meczem ze Świątek: postrzegają mnie jako skarbonkę
W trzeciej rundzie wielkoszlemowego Australian Open dojdzie do starcia dwóch mistrzyń wielkoszlemowych. Iga Świątek i Emma Raducanu, niegdyś stawiane w tym samym szeregu wschodzących gwiazd tenisa, dziś są w zupełnie różnych miejscach. - Myślę, że ludzie z branży, zwłaszcza w moim przypadku, bo miałam 19, a teraz 20 lat, postrzegają mnie jako skarbonkę - wyznała przed meczem Brytyjka.
2025-01-17, 17:48
Raducanu zaskoczyła wszystkich. Nawet samą siebie
Brytyjka urodziła się w Toronto, a jest córką Chinki i Rumuna. W wieku dwóch lat wraz rodzicami przeniosła się do Londynu i tam dorastała oraz zdobywała tenisowe szlify.
Zawodniczka, przedstawiana jako symbol wielokulturowego brytyjskiego społeczeństwa, pierwsze podejście do turnieju wielkoszlemowego - Wimbledonu - wykonała w 2018, ale wtedy odpadła w pierwszej rundzie kwalifikacji. Trzy lata później, niedługo po tym, jak zdawała egzaminy maturalne z matematyki i ekonomii, zadebiutowała w turnieju głównym londyńskiego Wielkiego Szlema. Zajmowała 338. lokatę w światowym rankingu i otrzymała od organizatorów "dziką kartę", nie mając wówczas za sobą choćby debiutu w imprezie... WTA.
W Londynie dotarła do 1/8 finału, co było sporą niespodzianką, nie tylko dla ekspertów, ale przede wszystkim dla samej tenisistki. Jak przyznała po wygranej w trzeciej rundzie nie zabrała ze sobą wystarczająco... ubrań.
- Kto by pomyślał, prawda? Gdy pakowałam się do turniejowej "bańki", rodzice sugerowali, że pakuję zbyt dużo strojów meczowych. I co? Dziś wieczorem po powrocie do hotelu muszę zrobić pranie... - mówiła z uśmiechem Raducanu po awansie do 1/8 finału.
REKLAMA
Na tym jej pierwsze wielkoszlemowe podejście się jednak zakończyło, bowiem w meczu o ćwierćfinał z Australijką Ajlą Tomljanović musiała skreczować z powodu problemów z oddychaniem.
W Nowym Jorku przeszła do historii. Potem nastąpił kryzys
To, czego dokonała w Londynie, było niespodzianką, jednak to, co zrobiła dwa miesiące później w Nowym Jorku, było prawdziwą sensacją. Została pierwszą kwalifikantką, która dotarła do finału US Open i jednocześnie pierwszą, która tę imprezę wygrała po tym, jak w decydującym pojedynku pokonała swoją rówieśniczkę z Kanady Laylah Fernandez. Została także pierwszą brytyjską zawodniczką, która wygrała turniej wielkoszlemowy w singlu kobiet od triumfu Virginii Wade w Wimbledonie w 1977 roku.
Od tamtej pory zaczęła uchodzić za wschodzącą gwiazdę tenisa i umieszczana była w jednym rzędzie ze Świątek, z którą w sobotę po raz pierwszy zmierzy się w sobotę w Wielkim Szlemie. Nieco ponad trzy lata od wielkiego triumfu Raducanu obie tenisistki są jednak w zupełnie różnych miejscach w swoich karierach. 23-letnia Polka to już pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa, która w sumie ma w swoim dorobku 22 tytuły. Rok młodsza Brytyjka od zwycięstwa w Nowym Jorku nie była w stanie przejść drugiej rundy imprezy wielkoszlemowej, udało jej się to dopiero teraz w Melbourne. Na jej koncie zapisany jest zaledwie jeden wygrany turniej - US Open.
"Rekiny" osaczyły Raducanu. "Postrzegają mnie jako skarbonkę"
Spadek formy urodzonej w Toronto zawodniczki, wynikający m.in. z licznych problemów zdrowotnych, spowodował, że spotkała się z dużą krytyką. W mediach częściej można było usłyszeć o jej kolejnych kontraktach reklamowych i zmianach trenerów, niż o wygranych spotkaniach. Po dwóch latach od triumfu w Nowym Jorku Brytyjka miała już zupełnie inne spojrzenie na swoją karierę.
REKLAMA
- Musiałam bardzo szybko dorosnąć. Kiedy wygrywałam, byłam bardzo naiwna. W ciągu ostatnich dwóch lat gry w turniejach cyklu WTA i doświadczając wszystkiego, co się z tym wiąże, zdałam sobie sprawę, że nie jest to zbyt miła, ufna i bezpieczna przestrzeń. Trzeba mieć się na baczności, bo jest tam dużo "rekinów" - podkreślała wówczas tenisistka w brytyjskich mediach.
- Myślę, że ludzie z branży, zwłaszcza w moim przypadku, bo miałam 19, a teraz 20 lat, postrzegają mnie jako skarbonkę. Trudno było się w tym odnaleźć. Parę razy się sparzyłam. Nauczyłam się, aby mój najbliższy krąg osób był jak najmniejszy - dodała.
Krytyka i nieodpowiedni ludzie wokół spowodowały, że Raducanu przyznawała nawet, że... czasami żałuje, że wygrała US Open.
- Wtedy na korcie, kiedy świętowałam, pomyślałam, że dosłownie zamieniłabym każdą walkę z przeciwnościami losu na świecie na ten moment. Od tego czasu miałam wiele niepowodzeń, jedno po drugim. Jestem odporna, moja tolerancja jest wysoka, ale nie jest to łatwe - mówiła.
REKLAMA
W maju 2023 roku przeszła operacje obu nadgarstków oraz kostki, a w ubiegłym roku mozolnie odbudowywała pozycję rankingową. Obecnie jest 61.
- Nie mogę się doczekać, aż wejdę na kort i przetestuję swoją grę w starciu z jedną z najlepszych zawodniczek - podkreśliła Brytyjka przed starciem z wiceliderką światowego rankingu.
Iga Świątek - Emma Raducanu. Kiedy i o której mecz?
Mecz Świątek - Raducanu zaplanowano na sobotę (18 stycznia) już o godzinie 1.30 czasu polskiego.
- Magdalena Fręch pokazała charakter. "Walczyłyśmy jak na noże"
- Sprzeczka tenisowej pary. Badosa wyładowała frustrację na Tsitsipasie. "Zawsze narzeka" [WIDEO]
- Dramat w Australian Open. Osaka prowadziła 5:2, musiała zejść z kortu
Źródła: PAP/JK
REKLAMA