Afera lotnicza w Straży Granicznej. W tle dzieci funkcjonariuszy
Kupiony za dwa i pół miliona złotych, nieposiadający certyfikatu symulator lotów – według nieoficjalnych doniesień portalu Radia ZET – miał zostać uszkodzony, kiedy bawiły się nim dzieci strażników granicznych. Ponadto urządzenie miało stać w pomieszczeniu niespełniającym warunków przeciwpożarowych. Sprawą zajmuje się CBA.
2025-03-10, 08:26
Lotnicza afera w Straży Granicznej. Chodzi o kosztowny symulator
Sprawa, którą nagłośnił portal RadioZET.pl, dotyczy symulatora kupionego przez gdańską Straż Graniczną. Zakupione za dwa i pół miliona złotych urządzenie nie ma certyfikatu, dlatego też nie może być wykorzystywane w profesjonalnym szkoleniu pilotów – czytamy. Sprzęt został więc umieszczony w hangarze, a piloci wysyłani są do zewnętrznych ośrodków na szkolenia, które kosztują setki tysięcy złotych.
Według informatorów RadioZET.pl symulator mógł zostać uszkodzony, gdy – według nieoficjalnych ustaleń portalu – miały bawić się nim dzieci pracowników Straży Granicznej. Wiadomo już, że sprawą zajmuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Źródła portalu podają, że drogie urządzenie stoi w części hangaru wykorzystywanej jako magazyn – przestrzeni, która prawdopodobnie nie spełnia wymogów przeciwpożarowych.
- Tusk podpisał ważne porozumienie. Chodzi o współpracę nuklearną
- Orlen zadowolony z emisji obligacji w USA. Ponad 1 mld dolarów na inwestycje
- Minister klimatu dla Polskiego Radia: nie ma planów wycofania się z budowy elektrowni atomowych
Symulator został zakupiony przez gdańską Straż Graniczną rok temu i miał służyć do ćwiczenia procedur lotu i nawigacji. Kosztowny sprzęt należy do bazy SG przy Porcie Lotniczym im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Jak nieoficjalnie miało dowiedzieć się RadioZET.pl, na maszynie mieli ćwiczyć operatorzy, którzy odpowiedzialni są za obsługę lotów pokładowych.
Dzieci pracowników SG korzystały z symulatora? Nieoficjalne doniesienia
"W gdańskiej bazie SG krążą plotki o tym, że pogranicznicy, którzy mieli dostęp do symulatora, zabierali do niego swoje dzieci. Podczas jednej z takich wizyt miało dojść do uszkodzenia sprzętu" – napisał portal. Sytuacja miała mieć miejsce jesienią w 2024 roku.
REKLAMA
- Nieznany obiekt przy granicy z Białorusią. Mamy nowe informacje
- Ludzkie odchody i pasożyty. "Przesyłka" od Kima dla sąsiadów
- Balon z Białorusi spadł na lotnisko. Wojsko nie poczuwa się do odpowiedzialności
W odpowiedzi na pytania dziennikarza serwisu rzecznik Straży Granicznej potwierdził, że symulator nieposiadający certyfikatu został kupiony ze względu na niższy koszt. Poinformował również, że stanął on "w części hangaru służącej za magazyn", ale jednocześnie zapewnił, że urządzenie ma być sprawne.
"W bazie zrobiło się gorąco"
"Z naszych nieoficjalnych ustaleń wynika też, że po przesłaniu pytań przez RadioZET.pl w bazie w Gdańsku zrobiło się gorąco. Z centrali SG miało przyjść polecenie, żeby sprawdzić, czy do opisywanych przez nas sytuacji dochodziło. Sprawdzane miały być m.in. monitoringi wejść do pomieszczenia, gdzie znajduje się symulator" – czytamy na łamach radiowego serwisu.
Straż Graniczna dementuje
Rzecznik komendanta głównego SG miał również stwierdzić, że do pomieszczenia, w którym znajduje się symulator, miał nie wchodzić nikt poza strażnikami granicznymi. "Dostęp do pomieszczenia z symulatorem jest monitorowany. Z analizy dostępnego zapisu monitoringu nie wynika, aby dostęp do urządzenia miały osoby postronne" – odpowiedział portalowi ppłk Andrzej Juźwiak.
Autor artykułu zaznacza jednak, że według jego ustaleń monitoring ten obejmuje ostatnie dwa miesiące, szkody mogły być zaś wyrządzone jesienią ubiegłego roku, "a do pomieszczenia, gdzie stoi urządzenie, przez długi czas nikt nie zaglądał" – czytamy.
REKLAMA
Źródła: RadioZET.pl/hjzrmb/kor
REKLAMA