Ten błąd popełnia każdy film z serii. "Jurassic World: Odrodzenie" nie jest wyjątkiem
Dinozaury wymarły, ale seria "Jurassic Park" nie! Od lat filmy te kształtują nasze spojrzenie na prehistoryczne gady. Nie zawsze jest ono jednak zgodne z wiedzą ekspertów. Jak wskazuje paleontolog doktor Daniel Tyborowski, są błędy, które pojawiają się w kolejnych odsłonach serii. Również w tej najnowszej - "Jurassic World: Odrodzenie".
2025-07-10, 10:30
Pięć lat po wydarzeniach z "Jurassic World: Dominion" ekosystem naszej planety okazał się niegościnny dla dinozaurów. Te, które pozostały, żyją w odizolowanych miejscach o klimacie przypominającym ten, w którym kiedyś przebywały. Trzy olbrzymie stworzenia mieszkające w tej tropikalnej biosferze posiadają klucz do leku, który być może pomoże ludzkości ratować życie. Ekspedycja złożona z najemników i naukowców wyrusza na odosobnioną wyspę, by pozyskać od nich materiał genetyczny potrzebny do opracowania leku.
Tak przedstawia się fabuła najnowszej odsłony serii "Jurassic World". Film w reżyserii Garetha Edwardsa robi zatem krok wstecz (i jest to krok w dobrym kierunku) wobec poprzednika, powracając do utartego schematu podróży protagonistów na opanowany przez prehistoryczne gady ląd. Ale bohaterowie są tylko dodatkiem do królujących na ekranie wielkich jaszczurów. I choć wyglądają one spektakularnie, to nie zawsze ich przedstawienie pokrywa się z obecnym stanem wiedzy naukowej na ich temat. Mówił o tym dr Daniel Tyborowski, paleontolog z Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, w podcaście Polskiego Radia "Prawda czasu i prawda ekranu".
Tyranozaur z wyszczerzonymi zębami
Zdaniem naukowca filmowa seria już od pierwszej odsłony ("Park Jurajski" 1993) z nieugiętą konsekwencją powiela jeden charakterystyczny błąd. Chodzi o przedstawienie tyranozaurów. Choć zasługi oryginalnego filmu Stevena Spielberga dla przedstawienia zgodnej z ustaleniami naukowców postawy tyranozaura (wcześniej pokazywano go w pozycji kangura - zwierzęcia poruszającego się w pozycji wyprostowanej, podpierającego się ogonem) są nie do przecenienia, to obraz stwora nie jest wolny od błędu, który powtarzany jest w kolejnych odsłonach serii.
- Tyranozaury w filmach z serii "Jurassic Park" zawsze mają odsłonięte zęby, nawet gdy ich paszcza jest zamknięta. Tymczasem dzięki badaniom czaszek tyranozaurów wiemy, że zwierzęta te miały wargi podobne jak u waranów. Były one pokryte łuskami, które prawdopodobnie były narządami zmysłu, odbierającymi jakiś rodzaj bodźców - mówił dr Daniel Tyborowski. - Jeśli ktoś chce zobaczyć bliższą ustaleniom naukowców wizję tyranozaura, to polecam serie dokumentalne "Wędrówki z dinozaurami" i "Prehistoryczna planeta".
Warto dodać, że w filmie "Jurassic World: Odrodzenie" po raz pierwszy widzimy tyranozaura w niecodziennym środowisku. Stwór wypoczywa nad rzeczką, a następnie rzuca się w pościg za bohaterami i w pewnym momencie zanurza się w wodzie.
- Nie mamy dowodów na to, że tyranozaury potrafiły pływać, ale nie jest to wykluczone - mówi paleontolog.
Jak dodaje, również dzisiejsze duże zwierzęta, których nie kojarzymy ze środowiskiem wodnym, np. słonie, są świetnymi pływakami, niewykluczone zatem, że i tyranozaur był w stanie pływać na niewielkich dystansach.
Welociraptory, które nie są welociraptorami
"Jurassic World: Odrodzenie" unika za to innego błędu, który do tej pory pojawiał się w serii. Jednym z głównych gadzich antagonistów od czasów pierwszego "Parku Jurajskiego" są bowiem zabójcze raptory. Pojawiają się one i w najnowszej odsłonie cyklu, ale nie pada na ekranie ich nazwa. To duży ukłon w stronę wielbicieli serii z paleontologicznym zacięciem, bo nazywanie tego, co widzimy w filmie, welociraptorami jest dużą przesadą.
- Drapieżniki, które widzimy w kolejnych filmach spod znaku "Parku Jurajskiego", są za duże na welociraptora. Tak naprawdę zwierzęta te były wielkości dobrze wyrośniętego indyka. To był zwinny indyk-kickboxer, ale na pewno nie był takich rozmiarów, jak widzimy w filmach. Dinozaury, które możemy oglądać na ekranie, rozmiarem i wyglądem przypominają raczej innego przedstawiciela tej rodziny, dromeozaura - mówił dr Daniel Tyborowski.
Problematyczny mozazaur-wieloryb
W filmie szczególną uwagę przykuwa sekwencja rozgrywająca się na pełnym morzu. Bohaterowie stają wówczas naprzeciwko mozazaura - wielkiego, drapieżnego, morskiego jaszczura.
- Znacząco poprawiono wygląd tego zwierzęcia w porównaniu z poprzednimi filmami. W poprzednim filmie mozazaur miał na grzbiecie zrogowaciałe łuski i tarczki kostne podobne do tych, które widzimy u krokodyli. Tymczasem była to wielka jaszczurka, znacznie bardziej obła i gładka, żadnych tarczek nie było - podkreśla paleontolog. - Jednak i w tym przypadku twórcy nie uniknęli pewnej twórczej inwencji w przedstawianiu tego zwierzęcia. Gdy wyskakuje ono z wody, widzimy na jego podbrzuszu fałdy. To zapożyczenie zaczerpnięte z wyglądu waleni. Problem polega na tym, że u tych ssaków fałdy nie mają sens, bo służą do rozszerzania worków gardłowych, które rozdymają się podczas pozyskiwania planktonu. W przypadku mozazaura to po prostu bzdura.
Jak wskazuje ekspert, zwierzę jest też w filmie znacznie przeskalowane. Filmowy mozazaur ma około 30 metrów długości. Tymczasem w rzeczywistości mozazaury były mniej więcej o połowę mniejsze.

PolskieRadio24.pl/Bartłomiej Makowski