"Czuliśmy się oszukani". Kapitulacja Powstania Warszawskiego we wspomnieniach
- Wiadomo, że kiedyś się to musiało skończyć, ale nie sądziliśmy, że stanie się to w ten sposób. Złożenie broni przed Niemcami odczuwaliśmy bardzo głęboko – tak kapitulację Powstania Warszawskiego wspominał Ludwik Witkowski ps. "Kosa". W radiowym archiwum zachowało się więcej pełnych emocji wspomnień związanych z upadkiem zrywu.
2025-10-02, 08:00
2 października 1944 roku zakończyło się Powstanie Warszawskie. Tego dnia w podwarszawskim Ożarowie podpisany został układ o zaprzestaniu działań wojennych. Decyzję o kapitulacji dowódca Armii Krajowej gen. Tadeusz Bór-Komorowski podjął ze względu na brak możliwości prowadzenia dalszych walk oraz katastrofalną sytuację ludności cywilnej. Rozmowy w tej sprawie zaczęły się już pod koniec września.
Akt kapitulacyjny zakładał złożenie broni przez żołnierzy AK i opuszczenie miasta w zwartych kolumnach. Powstańcy otrzymywali prawa kombatanckie i trafili do obozów jenieckich. Warszawę opuściła też ludność cywilna.
Kapitulacja była dla powstańców bardzo trudnym przeżyciem. W ich wspomnieniach mieszają się różne emocje: radość, bo udało się przeżyć, smutek z powodu klęski zrywu i śmierci przyjaciół, ale przede wszystkim rozczarowanie, ponieważ byli zdeterminowani do dalszej walki.
Powiązany Artykuł
Powstanie Warszawskie - zobacz serwis specjalny
"Nikomu przez myśl nie przeszło, że możemy kapitulować"
W ostatnich dniach walk w szeregach powstańców rosła świadomość nieuchronnie zbliżającego się końca zrywu. Choć sytuacja walczącej Warszawy była beznadziejna, żołnierze nie chcieli składać broni.
- Myśmy się spodziewali, że ta kapitulacja musi nastąpić, bo praktycznie nie było gdzie iść i gdzie się bić – mówił w archiwalnej audycji Roman Szaudel ps. Kajtek. - W momencie, kiedy dowiedzieliśmy się [o kapitulacji – przyp. red.], nie chcieliśmy na ten temat rozmawiać ze sobą.
Posłuchaj
Inny powstaniec, Ludwik Witkowski (przedwojenny oficer, uczestnik wojny obronnej 1939 roku, cichociemny), wspominał w radiowej audycji z 1994 roku, że wieści o prowadzonych rozmowach kapitulacyjnych nie spotkały się z entuzjazmem, choć walczącym "brakowało wszystkiego".
- Ten duch bojowy, duch oporu jeszcze istniał. Walczyć trzeba, jak to mówią, do ostatniej kropli krwi, do wyczerpania amunicji - wspominał Ludwik Witkowski i dodawał, że przy podjęciu decyzji o kapitulacji przeważyły inne względy. - Nie chodziło o tysiące żołnierzy, ale o dziesiątki czy setki tysięcy cywilów, którzy cierpieli.
Posłuchaj
O podobnej bojowej atmosferze panującej wśród powstańców w ostatnich dniach zrywu opowiadała przed radiowym mikrofonem uczestniczka powstania, która chciała pozostać anonimowa.
- Pomimo tego, że Niemcy zdobywali kolejne dzielnice, nam się ciągle zdawało, że pomoc już nadchodzi, że trzeba wytrwać jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden, i jeszcze jeden i na pewno będzie dobrze. Nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że możemy kapitulować – słyszymy w audycji z 1981 roku.
Posłuchaj
"Czuliśmy się oszukani"
- Ze smutkiem przyjęliśmy wiadomość o kapitulacji, bo chcieliśmy walczyć dalej – mówił kolejny z powstańców w archiwalnej audycji Polskiego Radia. I dodawał: - Z jednej strony łezka się kręciła, bo to już koniec i trzeba było iść do niewoli. A z drugiej byliśmy spokojni, bo już było wiadomo, że jakoś przeżyliśmy to powstanie.
Tak chwile po otrzymaniu wiadomości o kapitulacji wspominała inna uczestniczka powstania:
- Nastawiliśmy patefon, włączyliśmy jakieś tango i tańczyliśmy, płacząc. Po kilku taktach płytę zdjęto, przestaliśmy tańczyć i przed oczami stanęły mi moje koleżanki, które poległy.
Posłuchaj
O ogromnych emocjach, jakie wywołała wieść o kapitulacji, mówiła anonimowa uczestniczka powstania w przywoływanej już audycji z 1981 roku.
- Gdy usłyszałam, że zostaliśmy uznani kombatantami, przeraziłam się, chociaż to była bardzo pomyślna wiadomość, bo pojawiły się jakieś szanse na ocalenie życia. Przeraziłam się, bo to oznaczało, że przestajemy walczyć. Jeszcze mieliśmy broń, jeszcze miał kto walczyć, jeszcze Niemcy nie wszystko zajęli.
Żołnierze z oddziału rozmówczyni nie mogli pogodzić się z decyzją o kapitulacji. - Czuliśmy się oszukani, okłamani. Tyle krwi, tyle najbliższych kolegów, tyle naszych dziewcząt. Wtedy jeszcze nikt nie mówił o tym, że to kapitulacja, padało raczej słowo "zdrada".

Niektórzy do tego stopnia byli przygnębieni wiadomością o poddaniu się, że decydowali się targnąć na własne życie.
- Były momenty straszne. Przy mnie dwóch kolegów popełniło samobójstwo – kontynuowała wstrząsające wspomnienia uczestniczka powstania w audycji z 1981 roku. - Chłopcy rozbijali jakieś magazyny, zdobywali wódkę, chodzili pijani. Myśmy też piły, bo chcieliśmy zagłuszyć w sobie to wszystko. Sądzę, że gdyby wówczas Niemcy strzelali, to by człowiek bez broni poszedł, położył się pod czołg, żeby wiedzieć, że zginął przez Niemców. Po tylu latach nie jestem w stanie zrozumieć tego, co wtedy się przeżywało.

"Złożenie broni przed Niemcami odczuwaliśmy bardzo głęboko"
Kolejnym trudnym dla żołnierza doświadczeniem, z którym musiał się zmierzyć po kapitulacji, było złożenie broni przed nieprzyjacielem. Wielu niszczyło broń i pozbywało się amunicji, by w ręce Niemców wpadł ekwipunek jak najmniej zdatny do użytku.
- Wiadomo, że kiedyś się to musiało skończyć, ale nie sądziliśmy, że skończy się w ten sposób - opowiadał w audycji Polskiego Radia Ludwik Witkowski. - Złożenie broni przed Niemcami odczuwaliśmy bardzo głęboko. Oczywiście to, co zostało złożone, to były tylko szczątki tego, co posiadaliśmy. W moim oddziale wydałem rozkaz, żeby wszystkie jeszcze zdatne do użytku jednostki zniszczyć. Wystrzelaliśmy lub zniszczyliśmy amunicję.

- Większość z naszych chłopaków łamała broń. Doszło do tego, że Niemcy interweniowali i grozili, że będą strzelać do tych, którzy to robią – wspominała anonimowa uczestniczka powstania w audycji z 1981. I dodawała:
- Chyba nikt, kto tego sam nie przeżywał, nie wie, co to znaczy oddać broń wtedy, kiedy jeszcze się ma naboje. To było naprawdę straszne.
Jak podaje Muzeum Powstania Warszawskiego, po kapitulacji do niewoli trafiło niemal 12 tys. żołnierzy i oficerów walczących na Śródmieściu, z gen. Tadeuszem Borem-Komorowskim na czele. Razem z pojmanymi wcześniej w niewoli znalazło się ponad 17 tys. powstańców.
Ludność cywilna trafiła do obozu przejściowego w Pruszkowie założonego przez Niemców 5 sierpnia 1944 roku. Łącznie przez obóz przeszło 650 tys. ludzi, w tym 550 tys. warszawiaków. Z Pruszkowa na roboty do III Rzeszy i do obozów koncentracyjnych wywiezionych zostało 150 tys. osób.
W czasie walk śmierć poniosło 18 tys. powstańców i 180 tys. cywilów. Mocno ucierpiało miasto. Kolejnych, zaplanowanych i systematycznie prowadzonych zniszczeń polskiej stolicy Niemcy dokonali po powstaniu, łamiąc przy tym postanowienia aktu kapitulacji.
Źródła: Polskie Radio/th