Warszawa. Mężczyzna atakujący kobiety na Grochowie znów grasuje. Wyszedł ze szpitala
W okolicach placu Szembeka na warszawskim Grochowie znów pojawił się mężczyzna, który znienacka atakuje kobiety, po czym ucieka. W sobotę napastnik trafił do szpitala na badania psychiatryczne, ale po kilku godzinach został z niego wypuszczony. - Nie komentujemy decyzji lekarzy - mówi "Gazecie Wyborczej" asp. Kamil Sobótka z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
2025-10-19, 15:53
Przemoc wobec kobiet na stołecznym Grochowie. Scenariusz ataku zwykle jest taki sam
Napadający na kobiety w rejonie bazarku przy Zamienieckiej mężczyzna jest znany i policji, i miejscowym. Ci ostatni starają się nie wchodzić mu w drogę, obawiając się jego dziwnego zachowania. Mężczyzna chodzi po bazarku Szembeka, mamrocze pod nosem, mówi do siebie. Zdarza mu się napadać na bezbronne kobiety. Scenariusz przemocy zwykle jest taki sam: agresor znienacka uderza kobiety, najczęściej w brzuch, po czym ucieka.
Jedną z ofiar ataku padła pani Halina. Po ciosie przewróciła się i uderzyła głową w chodnik, ale prokuratura oceniła, że odniosła uszczerbek na zdrowiu na mniej niż siedem dni. Ostatnio mężczyzna zaatakował panią Juliettę, gdy ta przechodziła w okolicach targowiska w środę 15 października.
Napastnik z Grochowa zatrzymany i przewieziony na badania. Wkrótce wyszedł na wolność
Trzy dni później napastnika ujęła ochrona targowiska. - Mężczyzna następnie został przekazany funkcjonariuszom policji, którzy poprosili poszkodowaną (panią Juliettę - red.) o potwierdzenie czy był sprawcą napadu. Po okazaniu został przewieziony do szpitala na ul. Szaserów w celu badań psychiatrycznych - przekazał "Gazecie Wyborczej" asp. Kamil Sobótka z biura prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Po kilku godzinach mężczyzna został z lecznicy zwolniony i wrócił na plac Szembeka. - Faktycznie został wypuszczony, ale nie komentujemy decyzji lekarzy - wskazuje asp. Sobótka. Szpital odmówił komentarza na temat stanu swoich pacjentów.
Napastnik terroryzuje kobiety na Grochowie. "W końcu komuś stanie się krzywda"
Kobiety mieszkające w rejonie placu Szembeka albo przyjeżdżające na bazarek na zakupy, wskazują, że nie czują się bezpiecznie. - To jest chora sytuacja. Bardzo się go boję, nie wiadomo co teraz zrobi. Nie wiem, jak mamy normalnie żyć. W końcu komuś stanie się poważna krzywda - mówi "Wyborczej" zatroska pani Julietta.
Czytaj także:
- Kostką brukową w głowę. Seria ataków na kobiety w Warszawie
- Seria napaści na kobiety w Łodzi. Policja poszukuje sprawcy
Źródła: Wyborcza.pl/mbl