Nie będzie śledztwa ws. rozmowy o Smoleńsku
Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. ujawnienia przez szefa komisji badania wypadków lotniczych Edmunda Klicha nagrania jego rozmowy z ówczesnym szefem MON Bogdanem Klichem.
2011-12-13, 18:56
- Odmowę wszczęcia śledztwa  prokurator uzasadnił brakiem znamion czynu zabronionego - mówi rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Monika  Lewandowska.  Decyzja jest prawomocna. 
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
 Postępowanie  sprawdzające toczyło się w sprawie "ujawnienia przez funkcjonariusza  państwowego, przewodniczącego Państwowej Komisji Badania Wypadków  Lotniczych, informacji ze spotkania z szefem MON z 22 kwietnia ubiegłego  roku poprzez umieszczenie tego samego dnia nagrania na dysku systemowym  Ministerstwa Infrastruktury". 
Meldunek Klicha
 
We wtorek "Gazeta Polska Codziennie" opublikowana fragmenty stenogramów  nagrania rozmowy z 22 kwietnia ubiegłego roku między szefem MON a  polskim akredytowanym przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) i  jednocześnie szefem PKBWL. Rozmowa, dotycząca m.in. odpowiedzialności  strony rosyjskiej za katastrofę smoleńską, odbyła się w gabinecie  ministra. 
Zdaniem dziennika Edmund Klich  złożył ministrowi obrony "meldunek, że  Rosjanie ponoszą odpowiedzialność  za tragedię smoleńską, bo choć  zobowiązywały ich do tego procedury,  mimo fatalnej pogody nie zamknęli  lotniska". "Minister zareagował  zaskakująco: zakazał Edmundowi Klichowi  formułowania wniosków  obciążających Rosjan" - napisała gazeta.
Klichowi grozi pięć lat?
 
Inne postępowanie w związku z tą sprawą prowadzi warszawska wojskowa  prokuratura okręgowa. Toczące się śledztwo dotyczy zaniedbań wojskowych w  MON. Prok. Marcin Maksjan z Naczelnej Prokuratury Wojskowej  poinformował, że w śledztwie tym chodzi o naruszenie "obowiązujących w  resorcie obrony narodowej przepisów regulujących sposób dopuszczenia do  siedziby MON osób posiadających przy sobie urządzenia rejestrujące m.in.  dźwięk". 
Edmund Klich przyznał w rozmowie z dziennikarzami "GPC", że  nagrał rozmowę "na własne potrzeby". Zgodnie z zapisami Kodeksu karnego żołnierzowi - który będąc w służbie  narusza nałożone na niego obowiązki przez co doprowadza do szkody -  grozi do pięciu lat więzienia.
 
Prok. Maksjan poinformował, że z nagraniem zapoznali się także  prokuratorzy wojskowi prowadzący śledztwo w sprawie katastrofy  smoleńskiej, aby dowiedzieć się, czy zawarte są w nim informacje istotne  dla sprawy przez nich prowadzonej. Ale nie stwierdzili, aby  nagranie to miało wartość dowodową dla toczącego się postępowania. 
 
PAP,kk