"GW": ekspert PJN głodził ludzi. Kowal: nie znam go

- Ten pan nie jest ekspertem PJN, nie znam go - powiedział w Salonie Politycznym Trójki Paweł Kowal o tekście, który otwiera dziś "Gazetę Wyborczą".

2012-06-04, 06:58

"GW": ekspert PJN głodził ludzi. Kowal: nie znam go
. Foto: Flickr, fooosco, lic. CC

Posłuchaj

Paweł Kowal (PJN) w Salonie Politycznym Trójki
+
Dodaj do playlisty

W tekście "szwalnia jest najważniejsza" (od Polska Jest Najważniejsza) "Wyborcza" opisuje dramatyczną historię ucieczki 14 wietnamskich pracowników bydgoskiej fabryki odzieży Mat-Pol. Mieli być głodzeni, zastraszani, bici. Maciej Polakowski, właściciel fabryki, którego "GW" opisuje jako "eksperta PJN" przyznał nawet - jak pisze "GW" - że odebrał pracownikom paszporty, co jest złamaniem prawa. Dziennik zaznacza jednak, że ma autoryzacji jego słów.

Polakowski jest z zawodu lekarzem sądowym, a dla PJN, jak podała "Gazeta" pracuje jako ekspert od spraw gospodarczych.Temu w Trójce zaprzeczył Kowal, który podkreślił że wszystkich ekspertów partii zna osobiście, a Macieju Polakowskim nie słyszał. - Być może w jakiejś dyskusji wystąpił w trakcie kampanii wyborczej wystąpił, osobiście sobie tego nie przypominam - powiedział prezes PJN.

"Gazeta" pisze jednak, że Polakowski reprezentował PJN w kilku debatach radiowych i, że współtworzył jej program. W artykule czytamy również, że startował bezskutecznie do Sejmu z ramienia Polska Jest Najważniejsza.

W internecie na liście kandydatów rzeczywiście znajduje się Maciej Polakowski, który z Bydgoszczy startował z ramienia PJN. Mimo tego, Kowal w Trójce stwierdził, że "łączenie (Polakowskiego - red.) z partią wydaje mi się na granicy... zabawnego posunięcia". - Gdyby ta gazeta (wyborcza - red.) z taką samą pieczołowitością przejrzała wszystkie partie, to myślę że miałaby zapewnioną pierwszą stronę do końca roku - powiedział szef PJN.

REKLAMA

W rozmowie z „Gazetą”, która ta – jak czytamy na pierwszej stronie – zamieściła, mimo braku autoryzacji, Polakowski przyznaje, że odbierał Wietnamczykom paszporty. – Nie chciało im się pracować – przytacza dziennik jego słowa. Na pytanie dlaczego odebrał im dokumenty, co stanowi złamanie prawa. – Słychać przecież, że Azjaci niszczą dokumenty, żeby bezkarnie przebywać w Unii Europejskiej. Jeśli taki Wietnamczyk spali paszport albo podrze, nikt nie dojdzie, kim naprawdę jest. Nie deportują go, bo dokąd i jako kogo, dlatego trzymałem je na terenie mojej firmy – czytamy przypisaną mu wypowiedź w „GW”.

Gazeta pisze też, że zatrudnienie w Mat-Pol kosztowało każdego z grupy 12 kobiet i 3 mężczyzn, wybranych w Wietnamie osobiście przez Macieja Polakowskiego, po 7 tysięcy dolarów. Wszyscy, oprócz jednej kobiety, która dalej pracuje w fabryce, trafili pod opiekę fundacji La Strada i MSW. Fundacja zawiadomiła już w tej sprawie prokuraturę.

Zobacz galerię DZIEŃ NA ZDJĘCIACH >>>

sg

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej