Misie nad Białorusią. Władza stawia zarzuty
Pracownikowi agencji nieruchomości, który wynajął mieszkanie szwedzkim uczestnikom akcji zrzucenia nad Białorusią pluszowych misiów z apelami o wolność słowa, postawiono zarzut z artykułu o "nielegalne przekroczenie granicy". Grozi za to 3-7 lat więzienia.
2012-07-24, 12:04
4 lipca szwedzki samolot zrzucił nad południowymi obrzeżami Mińska i nad Iwieńcem (50 km na zachód od Mińska) pluszowe misie, do których były przyczepione karteczki z napisami m.in. "Nie możecie zamknąć nam ust" i "Zabawki żądają obrony praw człowieka na Białorusi".
Dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii", cytuje słowa matki pracownika mińskiej agencji nieruchomości Siarhieja Baszarymaua: "Adwokatka powiedziała mi, że synowi 16 lipca przedstawiono zarzut z art. 371 cz. 3 kodeksu karnego o <nielegalne przekroczenie granicy Republiki Białoruś>".
Jak powiedziała matka Baszarymaua, zatrzymany 6 lipca, czyli dwa dni po "desancie" misiów syn pisze listy z aresztu KGB.
W areszcie KGB nadal przebywa także 20-letni student dziennikarstwa Anton Surapin, który jako pierwszy zamieścił na swej stronie internetowej zdjęcia zrzuconych misiów.
REKLAMA
Założyciel szwedzkiej firmy reklamowej Total, która zorganizowała lot, Per Cromwell powiedział w czacie na portalu Radia Swaboda, że chciał, by ludzie usłyszeli o tej akcji i tym sposobem zainteresowali się sytuacją na Białorusi.
Zobacz galerię: DZIEŃ NA ZDJĘCIACH>>>
(pp)
REKLAMA