Ekspert: UE nie przyjmie wspólnego stanowiska w sprawie Syrii
- Szczyt G20 potwierdził podziały w sprawie interwencji w Syrii. W Unii Europejskiej nie będzie w tej sprawie wspólnego stanowiska - ocenia ekspert Rady Stosunków Zagranicznych (CFR) Charles Kupchan.
2013-09-07, 09:31
Według Kupchana, Europie jest zbyt wielki opór przed interwencją, a kanclerz Niemiec przed wyborami woli tej kwestii unikać.
- Szczyt G20 nie przyniósł  niespodzianek. Prezydent (USA) Barack Obama zebrał tych sojuszników co  zwykle, by poparli dość ogólną deklarację o potrzebie odpowiedzi na  użycie broni chemicznej w Syrii - powiedział PAP ekspert Rady Stosunków  Zagranicznych (CFR) Charles Kupchan, po zakończonym w piątek wieczorem  szczycie. Jak podkreślił, w oświadczeniu tym nie ma wezwania do reakcji  militarnej.   
 Wydaną w Petersburgu deklarację podpisało 10 państw  G20: Australia, Kanada, Francja, Włochy, Japonia, Korea Południowa,  Arabia Saudyjska, Turcja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, a także  Hiszpania, mająca status obserwatora. W oświadczeniu potępiono atak  chemiczny w Syrii z 21 sierpnia, podkreślając, że ci, którzy dopuścili  się tej zbrodni, muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności;  zaapelowano o zdecydowaną odpowiedź społeczności międzynarodowej.  Zaznaczono, że "dowody wyraźnie wskazują, iż to rząd Syrii jest  odpowiedzialny za ten atak".
  WOJNA W SYRII - zobacz serwis specjalny >>>   
 Obamie nie udało się przekonać do  podpisania tej deklaracji - ani tym bardziej poparcia akcji wojskowej  przeciwko Syrii - prezydenta Rosji Władimira Putina czy liderów innych  państw z grupy wchodzących gospodarek, tzw. BRICS (Brazylia, Rosja,  India, Chiny oraz Republika Południowej Afryki).    
 - Jak  oczekiwano, kraje BRICS oddzieliły się. To jest znak szerszego podziału  między tym, jak USA i ich tradycyjni sojusznicy postrzegają zasady  świata, i jak postrzegają je wschodzące potęgi - powiedział Kupchan.   
 Deklaracji, w przeciwieństwie do innych europejskich członków G20, nie podpisały też Niemcy.   
 Tymczasem  w sobotę minister spraw zagranicznych USA John Kerry weźmie udział w  Wilnie w posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych państw Unii  Europejskiej, gdzie ma zabiegać o jak najszersze poparcie dla  ograniczonej interwencji wojskowej w Syrii w odpowiedzi na użycie tam  gazu bojowego.   
 - Nie ma konsensusu w UE w sprawie Syrii. Jest zbyt  dużo oporu wobec interwencji. A biorąc pod uwagę, że Niemcy są w  okresie wyborczym, wydaje się, że kanclerz Angela Merkel chce po prostu  uniknąć tej kwestii - powiedział Kupchan. Jego zdaniem nie ma szans, by  w Wilnie doszło do jakiegoś przełomu.   
 W przeciwieństwie do  interwencji w Kosowie w 1999 roku, gdy również zabrakło legitymacji Rady  Bezpieczeństwa ONZ, ale Zachód poparł operację w ramach NATO, w sprawie  Syrii "nie będzie zjednoczonego stanowiska" Europy i Stanów  Zjednoczonych - ocenił.