Jacek Łęski o kulisach sprawy Siergieja Gawriłowa
- Akcje banku były rozpisane na kilkadziesiąt podmiotów, różnych spółek, zarejestrowanych w dziwnych miejscach – mówił w "Kulisach spraw” w Polskim Radiu 24 Jacek Łęski, były dziennikarz śledczy. W audycji rozmawiano o podejrzewanym o współpracę z rosyjskim wywiadem wojskowym Siergieju Gawriłowie, który w latach 90-tych XX wieku był powiązany z Bankiem Komercyjnym "Leonard”, przemianowanym później na Bank Powierniczo-Gwarancyjny.
2018-09-18, 20:52
Posłuchaj
Jacek Łęski wspominał, że dziennikarze przypadkowo natrafili na ślad rosyjskiego biznesmena. - To było pokłosie sprawy Józefa Oleksego – mówił były dziennikarz śledczy. - Pamiętamy oskarżenia wobec ówczesnego premiera o współpracę z rosyjskim wywiadem. Powstała wtedy tzw. Biała księga, czyli zbiór wszystkich dokumentów, opisujących pracę Urzędu Ochrony Państwa. Została ona wydana, co było ewenementem w dziejach współczesnego wywiadu. Znaleźliśmy w niej niezwykle ciekawe rozmowy, w których agenci ówczesnego UOP przekonywali Rosjanina, żeby przeszedł na stronę polską i udzielił im ważnych informacji, w zamian za zapewnienie bezpiecznej przyszłości w Polsce. Pojawił się w tej rozmowie wątek innego Rosjanina, który pozostał w naszym kraju i był prezesem banku – dodał Jacek Łęski.
Dziennikarze przeglądając listę polskich banków natrafili na rosyjsko brzmiące nazwisko prezesa Banku Powierniczo-Gwarancyjnego, dawnego Banku Komercyjnego "Leonard”. – Mieścił się w budynku, w którym siedzibę ma obecnie Komisja Nadzoru Finansowego, naprzeciwko Narodowego Banku Polskiego. Sąsiadował bezkolizyjnie z Telewizyjną Agencją Informacyjną, UOKiK-iem i innymi szacownymi instytucjami, a także Nadzorem Bankowym – wspomina Jacek Łęski. - Nasze żmudne śledztwo wykazało, że 80 procent akcji tego banku było w posiadaniu firm powiązanych z Siergiejem Gawriłowem, synem byłych dyplomatów ZSRR. Miał on zawiłą biografię, ponieważ jego rodzice byli Łotyszami, a on sam urodził się w Toronto. Przedstawiał się jako obywatel Wspólnoty Brytyjskiej. Okazało się, że chodziło o państwo Belize w Ameryce Środkowej. Obywatelstwo tego kraju można było kupić w Moskwie za 50 tysięcy dolarów amerykańskich. Każdy kto wpłacił taką kwotę dostawał paszport i obywatelstwo Belize, ale z uprzejmą prośbą, by nie zamieszkiwać tam na stałe – dodał były dziennikarz śledczy.
Więcej w nagraniu.
"Kulisy Spraw” prowadził Łukasz Kurtz-Królikiewicz.
REKLAMA
Polskie Radio 24/dk
---------------------------
Data emisji: 18.09.2018
Godzina emisji: 19:12
REKLAMA