Eksperci: firmy zbyt mało inwestują w nowoczesne technologie żeby szybko poprawiały się warunki pracy
Warunki pracy w Polsce nie poprawiają się dostatecznie szybko aby można było odejść wygaszania emerytury pomostowe. Problemem jest niewątpliwie bardzo ciasny rynek pracy, co daje pracownikom szansę do stosowanie presji płacowej. To także szansa na znaczący wzrost płacy minimalnej - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza": dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Ekonomii UW i dr Hubert Gąsiński, WSB Merito w Warszawie.
2023-07-13, 10:00
Na wstępie ekonomiści rozmawiali o zmianie przepisów dotyczących emerytur pomostowych, czyli dających możliwość zakończenia aktywności zawodowej o 5 lat wcześniej niż przewiduje to standardowy wiek emerytalny. Chodzi o ich nie wygaszanie o co przez lata walczyły związku zawodowe. Emerytury pomostowe przysługują osobom pracujących w szczególnych warunkach lub wykonujących prace o szczególnym charakterze.
Mogą przejść na emeryturę o 5 lat wcześniej, a pracodawca w okresie ich zatrudniania zobowiązany jest odprowadzać składki na specjalny Fundusz Emerytur Pomostowych. Niestety obecnie środków na nim brakuje, a według wyliczeń nawet w ok. 90 procent, aby bilans się domknął składki od przedsiębiorców na FEM powinny wynosić ok. 7-8 proc. wynagrodzenia pracownika co jest nierealne.
Emerytury pomostowe są koniecznością?
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek przyznała, że warunki pracy nie poprawiły się na tyle, żeby można było zaakceptować odchodzenie od emerytur pomostowych. Wskazał, że przyczyną tego są trudności przedsiębiorców, głównie tych mniejszych, w realizacji inwestycji, szczególnie tych w nowoczesne technologie z natury drogie.
- Według szacunków do emerytur pomostowych kwalifikuje się ok. 300 tys. osób i ich nie ubywa. Miało być tak, że będą wchodzić nowe technologie i ciężkie prace będą zastępowane maszynami. Okazało się, że nie do końca tak jest, mamy kłopoty z inwestycjami. Szczególnie dotyczy to nowych technologii, które są kosztowne - oceniła Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
REKLAMA
Podała, że w Polsce mamy 52 roboty na 10 tys. pracowników, a np. w Korei Południowej jest ich 1000. W państwach UE też jest lepiej niż u nas. Nawet w Czechach, na Słowach czy na Węgrzech jest około 5-6 razy więcej robotów na 100 tys. pracowników, niż u nas.
- A liczba pracowników stale się wyczerpuje, mamy cały czas płytki rynek pracy – stwierdziła dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek.
W odniesieniu do finansowania FEM dr Hubert Gąsiński stwierdził, że "obiecać można wszystko wszystkim ale najtrudniej jest znaleźć na to finansowanie".
- Utrzymanie pomostówek jest jednak potrzebne. Chodzi o ciężką pracę, a tej w szkodliwych warunkach nie jesteśmy w stanie zastąpić robotami. Dlatego tacy pracownicy powinni być odróżnieni od tych pracujących w warunkach standardowych. Można byłoby ich jednak zagospodarować do wykonywania innej pracy: dać wcześniejsze emerytury i zachęcić do znalezienia innej pracy, w innych mniej szkodliwych obszarach – mówił dr Hubert Gąsiński.
REKLAMA
Czy podwyżka pracy minimalnej nie jest zbyt duże?
Goście "Rządów Pieniądza" odnieśli się również do fiaska konsultacji między pracodawcami, a związanymi zawodowymi w radzie Dialogu Społecznego (RDS) na temat przyszłorocznej podwyżki płacy minimalnej oraz podwyżek dla pracowników państwowej sfery budżetowej.
Pracodawcy chcieli tylko wzrostu płacy minimalnej, a niektórzy wręcz postulowali jej likwidację, i 20 proc. podwyżki w budżetówce. Natomiast niektóre centrale związkowe postulowały 24 proc. wzrostu płacy w budżetówce i płacy minimalnej na poziomie 4350 zł.
Inne zaakceptowały propozycję rządową. Wobec fiaska negocjacji w RDS wiemy już, że na przyszły rok płac minimalną wskaże rząd wobec braku porozumienia między związkami i pracodawcami w tej kwestii. Według obecnej propozycji rządu płaca minimalna wzrośnie w 2024 r. o 18 proc. do 4300 zł brutto miesięcznie (godzinowa 28,10 zł brutto) po drugiej podwyżce w lipcu zaś w budżetówce o 6,6 proc. Płaca minimalna przekroczy 54 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Nadmierne podwyżki płac mogą skutkować zwolnieniami?
Według pracodawców doprowadzi to do spadku zatrudnienia i wzrostu inflacji, a w sektorze publicznym "nastąpi odpływ specjalistów, co obniży efektywność funkcjonowania aparatu administracyjnego państwa".
REKLAMA
Dr Hubert Gąsiński zauważył, że dla pracodawców nie podwyższanie wynagrodzeń czy zwolnienie pracowników to najprostszy sposób na obniżanie kosztów działalności. Tymczasem, mamy inflację i każdy patrzy ile może kupić za zarobione pieniądze, a bez podwyżki może niestety znacznie mniej.
- Zatrudnienie cały czas fluktuuje. A pracodawcy zawsze mówią, że jak wzrosną wynagrodzenia to zwolnią pracowników bo jest to najłatwiejszy sposób cięcia kosztów dla pracodawcy. Po co szukać innych sposobów, lepiej zwolnić 5 z 10 pracowników i sprawa załatwiona jednym ruchem. Ale żyjemy już w innym postpandemicznym świecie, z wojną w Europie. Trzeb tak ustalać wynagrodzenia, żeby pracownicy mogli godnie żyć, pójść do sklepu i swobodnie zrobić codzienne zakupy - powiedział Hubert Gąsiński.
Dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek wskazała, że najtrudniej jest wypłacać rosnącą płacę minimalną mikrofirom zatrudniających do 9 pracowników choć w Polsce średnio jest to nawet poniżej 1 osoby. Podobnie firmy tym z terenów mniej uprzemysłowionych. Większe firmy i tak wypłacają mniej więcej dwukrotność minimalnego wynagrodzenia więc ich problem dotyczy w mniejszym stopniu.
REKLAMA
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA
REKLAMA