Eksperci: inflacja będzie jednocyfrowa, ale podwyższona przez dłuższy czas
Po najnowszych wskaźnikach inflacji widać, że będzie się ona utrzymywała na poziomie ok. 5 procent, jeszcze w przyszłym roku. A to nakazuje ostrożność w podejmowaniu decyzji, także co do poziomu stóp procentowych - mówili goście audycji "Rządy Pieniądza" w PR24: dr Waldemar Kozioł z Wydziału Zarządzania UW i Piotr Palutkiewicz, wiceprezes Warsaw Enterprise Intitiute.
2023-11-16, 10:00
Jednym z tematów audycji były najnowsze dane o inflacji za październik, które pokazały, że była ona nieco wyższa od wstępnego szacunku i wyniosła średnio 6.6 procent, licząc rok do roku. Miesiąc do miesiąca wzrost wyniósł 0,4 proc. Najbardziej urosły ceny usług – o 9,3 proc. (rok do roku) a towarów – wzrost o 5,7 proc. (rok do roku).
Zdrożały także: rekreacja i hotele bo aż o 11,1 proc., edukacja o 10,5 proc., łączność o 9 proc., utrzymanie mieszkania o 8,3 proc., żywność o 8 proc. Natomiast transport odnotował spadek cen o 7,9 proc.
Wzrost zarobków wzmacnia inflację?
- Wzrost cen usług to mogą mieć na to wpływ rosnące wynagrodzenia. W przyszłym roku podwyżka płacy minimalnej może mieć nadal proinflacyjny wpływ. Jeśli chodzi o towary to tu znaczenie mają niższe ceny paliw, które ciągną inflację w dół - powiedział Piotr Palutkiewicz.
Dodał jednak, że wracanie do celu inflacyjnego NBP ( 2,5 proc. rok do roku) zajmie nam jeszcze prawie dwa lata. Uznał, że choć inflację wywołały czynniki zewnętrzne, to nie sposób było ich przewidzieć, ale na jej poziom miało wpływ także działania rządów i ich akcje ratunkowe skierowane do unijnych gospodarek, co dotyczy także Polski.
REKLAMA
Zdaniem Waldemara Kozioła widoczne obecnie wzrosty inflacji o 0,4 proc. czy 0,3 proc. w relacji miesiąc do miesiąca, mieszczą się - na szczęście - w granicach błędu statystycznego. Generalnie teraz czynnikiem proinflacyjnym jest wzrost wynagrodzeń, "obecnie szybszy od wzrostu efektywności pracy co już powinno niepokoić". Stwierdził też, że z drugiej strony daje nam to pewną "poduszkę finansową pozwalającą poprzez konsumpcję wychodzić na szybką ścieżkę wzrostu gospodarczego".
Co dalej z transferami społecznymi?
Goście "Rządów Pieniądza" rozmawiali również o tym, czy po wystąpieniu prezydenta Andrzeja Dudy podczas inaugurującego posiedzenia Sejmu, można spodziewać się, że nowy rząd zdecyduje się na ograniczenie transferów socjalnych. A może nawet likwidację niektórych z nich, ale wtedy można się spodziewać prezydenckiego veta.
Zdaniem Waldemara Kozioła są one bardzo istotne dla wzrostu konsumpcji, która właśnie zaczyna się odbudowywać po znacznym spadku w tym roku. Gdyby wprowadzić (60 tys. PLN) jako podatkową kwotę wolną od podatku, to nie można mieć pewności, że to bezpośrednio przełoży się na zwiększoną konsumpcję. Waldemar Kozioł stwierdził, że budżet odzyskałby z tego - w związku z dodatkowymi zakupami i zapłaconym do nich podatkiem - tylko 20-30 mld PLN z kwoty niemal 50 mld zł, bo na tyle wyliczony został koszt wprowadzenia kwoty wolnej od podatku na poziomie 60 tys. złotych.
Natomiast w opinii Piotra Palutkiewicza transfery socjalne należy zweryfikować. Posunęliśmy się bowiem za daleko w wydawaniu pieniędzy z budżetu, którego stan określi jako lepszy niż twierdzi obecna opozycja szykująca się do przejęcia rządów, ale gorszy niż mówią obecnie rządzący.
REKLAMA
Jak zauważył mogą oni dzięki temu zrealizować wyborcze obietnice i kontynuować świadczenia, ale to będzie oznaczało dalsze zadłużanie państwa i popadnięcie w procedurę nadmiernego deficytu. Oznaczałoby to, że o ile rok 2024 byłby jeszcze znośny, to 2025 rok już pod kątem finansowym bardzo trudny. Wskazał przy tym na potrzebę poprawy jakości usług społecznych czy edukacji.
Audycję prowadziła Anna Grabowska, zapraszamy do jej wysłuchania.
Posłuchaj
REKLAMA
PR24/Anna Grabowska/sw
REKLAMA